Samsung

Wycofanie Note'a 7 to nie tylko porażka Samsunga. To również potwarz dla całego rynku

Jakub Szczęsny

Człowiek, bloger, maszyna do pisania. Społeczny as...

Reklama

Stało się. Sytuację z Note'em 7 obserwowaliśmy od dawna i stało się to, czego obawialiśmy się najbardziej zapewne i my i firma, w której dział odpowiedzialny za PR miał sporo pracy. I dalej będzie miał, bo kryzys wytworzony przez Note'a 7 jest ogromny, a smród będzie się ciągnąć przez długie lata. Sam jestem ciekawy, jak przełoży się to na dalszą sprzedaż telefonów tego producenta, ale teraz wiem jedno - to nie tylko porażka Samsunga, ale także - całego rynku smartfonowego.

Przypomnijmy sobie, w jakich okolicznościach Note 7 został wydany. Widać było pewien pośpiech tak, aby wyprzedzić Apple, które nie spieszy się nigdy i swoje smartfony wypuszcza niemal z zegarkiem w ręku. Samsung uznał, że przyspieszenie debiutu Note'a 7 będzie dobrym pomysłem, pozwoli zabrać nieco klientów z sadu oferując im zauważalnie lepszy i ciekawszy sprzęt. To się udawało aż do doniesień mówiących o dymiących / eksplodujących Note'ach. W jednym ze swoich tekstów pochwaliłem Samsunga za to, że po prostu zachował się dobrze (albo inaczej - zachował się tak, jak przystało w tej sytuacji). Wzięto problem na klatę, wdrożono plan naprawczy i wszystko jest "ok".

Reklama

Jednak to nie pomogło - mimo wdrożenia planu naprawczego, Note'y 7 dalej lubiły się zapalić i w dalszym ciągu stwarzały zagrożenie. Samsung, licząc się z tym, że jeżeli nie zrobi ze sprawą nic, może mieć poważne kłopoty, zdecydował się na zaprzestanie produkcji urządzenia. I w tym wypadku jest to najlepsza możliwa zagrywka PR-owa. Samsung troszczy się o klientów i nie będzie im dostarczać "bubla", a i sprzedaż urządzenia zostanie zahamowana. Note 7 i tak od afery sprzedawał się coraz gorzej - klienci docierali do doniesień o dymiących urządzeniach, również konsultanci w salonach, sklepach informowali, że te urządzenia charakteryzują się mało przyjemnym defektem.

Samsung swoje "odbeknie" i już teraz szykuje się do S8, który ma kontynuować linię flagowców. Nie chcę zadawać pytać o to, co w ogóle stało się, że Note'y lubiły się zapalić. Obstawiam jednak, że tutaj zagrał przede wszystkim pośpiech. Niemożliwa do naprawiania wada konstrukcyjna powodowała, że urządzenie stawało w ogniu, gdy zaszły ku temu odpowiednie okoliczności. Mimo programu naprawczego nie udało się tego poprawić, zatem mamy potwierdzenie - ktoś zawiódł już na etapie tworzenia urządzenia, masowa wada podczas produkcji jest w tym wypadku nierealna.


Natomiast cały rynek ma teraz problem. Otrzymał ogromne ostrzeżenie co do tego, jak może się skończyć pośpiech, słabe dopracowanie urządzenia - choćby było ono naprawdę świetne, rewolucyjne. Ale o takich rzeczach, jak jakość zapominać nie można. Szczególnie w sytuacji walki o każdy kawałek tortu na rynku smartfonowym, gdzie widać, że producenci chcieliby sobie już owe kęsy wydzierać choćby z gardła. Nie ma już wolnych miejsc przy smartfonowym stole, nie ma jak się wbić w ciasnotę wytworzoną wespół przez Apple i producentów androidowych propozycji. Teraz trzeba się mocno okopać po kostkach - nawet, gdy się jest na świeczniku.

I jak widzicie - nawet ci, którzy są na świeczniku mogą mieć gorszy okres, mogą zaliczyć "fakap" tak wielki, że aż mózg staje człowiekowi w poprzek. U mnie tak było. Po moich peanach od adresem genialnego Note'a 7 przyszedł czas na moralnego kaca, gdy dowiedziałem się, że sprzęt jest po prostu wadliwy. Sam miałem ochotę go kupić - przyszło rozczarowanie i odrobinę wstydu. Nie spodziewałem się czegoś takiego po producencie, którego można śmiało nazwać liderem.

Samsung w trakcie najbliższych miesięcy, a może nawet lat będzie pić uwarzone sobie piwo, a reszta stawki, musi się liczyć z tym, że pośpiech w trakcie wdrażania kolejnych produktów nie owocuje nigdy niczym dobrym. Pal licho, jeżeli dzieje się to tak, jak w przypadku smartfonów, które wdrażają eksperymentalne funkcje (tego jest niestety coraz mniej). Co innego, gdy na błędach producenta po prostu cierpią ludzie. Użytkownicy mogą wyjść z założenia, że skoro ich smartfon działa, ma się dobrze, to nie należy tego psuć. Nie będą kwapić się z kupnem kolejnego - zresztą to już widać. Urządzenia mobilne starczają nam na coraz dłużej i niedługo już okaże się, że jedynym argumentem za zakupieniem kolejnego będzie... brak aktualizacji dla starszego urządzenia. Samsungu - właśnie otworzyłeś nowy rozdział w świecie smartfonów. Tylko nie wiem, czy jest się z czego cieszyć.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama