Recenzja

Recenzja Samsung Galaxy S10 Lite. Czy z ilością nowych modeli smartfonów idzie w parze jakość?

Paweł Winiarski
Recenzja Samsung Galaxy S10 Lite. Czy z ilością nowych modeli smartfonów idzie w parze jakość?
Reklama

Recenzja Galaxy S10 w 2020 roku, skoro ludzie kupują już S20? Nie chodzi jednak o zwykłą dziesiątkę, a o odchudzony model Lite, który z ubiegłorocznymi flagowcami nie ma zbyt wiele wspólnego.

Jestem nieco zaskoczony tym, jak do tematu smartfonów zaczyna podchodzić Samsung. Zaczął fragmentować własne flagowce, jak i serię premium. A teraz dołożył jeszcze do tego modele z dopiskiem "Lite" i to w dodatku w rok premiery kolejnej serii. Dziwna strategia, która może - choć nie musi - przynieść dodatkowe pieniądze. Jak dobry jest Samsung Galaxy S10 Lite?

Reklama

Samsung Galaxy S10 był udaną serią, choć mi w sercu najbardziej został świetny S10e, czyli najmniejszy ubiegłoroczny flagowy model. Delikatnie odstawał od większych braci, jednak zapełnił pewną lukę, którą od lat dostrzegają miłośnicy mniejszych smartfonów. Czyżby sprzedawał się jednak źle? Samsung przy okazji tegorocznych flagowców porzucił ten pomysł i zamiast mniejszego urządzenia dołożył Galaxy S20 Ultra, czyli najbardziej "dopasiony" model.

Firma przyzwyczaiła nas do tego, że co roku - w pierwszym kwartale - pokazuje nowe urządzenia z serii S. Wydawało się, że nic nie zachwieje tego rytuału, tymczasem niecały rok po premierze Galaxy S10, do rodziny dołączył odchudzony, "biedniejszy" flagowiec, czyli Samsung Galaxy S10 Lite. Tylko nie do końca wiem, co on ma w zasadzie wspólnego z modelami S10, skoro przypomina bardziej dziecko S20 i tegorocznej serii A.

Wygląd i wykonanie Samsung Galaxy S10 Lite

Aktualnie mam jeszcze w domu testowe Samsung Galaxy A51 i A71, które niedawno pojawiły się na AntywebTV. Biorąc w dłoń Galaxy S10 Lite do zdjęć przez chwilę zastanawiałem się, czy aby na pewno mam dobry telefon, jest on bowiem bardzo podobny do wspomnianych modeli. Obok leżał dodatkowo Galaxy S20 Ultra, więc zamieszanie stało się jeszcze większe. Dlaczego? Bo zarówno z przodu, jak i z tyłu te telefony na pierwszy rzut oka wyglądają bardzo podobnie. Wszystkie ekrany mają centralnie ustawioną dziurkę na przedni aparat, na pleckach natomiast umieszczono tę niezbyt urodziwą czarną wyspę z soczewkami aparatów.

Jak to we flagowcach bywa, wyleciało złącze mini-jack 3,5 mm, na dole dostaliśmy tylko port ładowania USB-C i dość przeciętnie brzmiący głośnik. Wszystkie fizyczne przyciski na prawej ściance, na lewej jedynie tacka na karty SIM i kartę pamięci microSD.

Największym rozczarowaniem w kwestii wyglądu i wykonania na pewno okazuje się plastikowa konstrukcja. Może jej nie zbijecie, ale jednak w dłoniach leży zupełnie inaczej niż normalne S10-tki. Dodatkowo Samsung pokrył plecki jakąś warstwą, która niczym lep na muchy zbiera wszystkie odciski palców. Tył telefonu brudzi się wręcz okrutnie i nie chodzi nawet o takie klasyczne ślady, ale raczej "pomazańce". Czarna, duża wysepka na aparaty mi akurat się nie podoba, ale wspominałem o tym nawet przy okazji pierwszych wrażeń z Galaxy S20. Potężna, zwalista, psuje lekkość smartfona - ale trzyma jednocześnie wizualną linię tegorocznych telefonów koreańskiego producenta. Szkoda tylko, że z flagową serią (czy to tegoroczną czy ubiegłoroczną) nie ma więcej wspólnego - no bo co to za flagowiec, który nie jest wodoodporny i nie naładujecie go bezprzewodowo.

Reklama

Początkowo bałem się, że przez rozmiary telefonu będę miał problemy z jego obsługą, ale dobrze leży w dłoni, choć trzeba pamiętać, że to raczej "patelnia" niż maluch. O obsłudze jedną ręką można jednak zapomnieć, nawet posiadając palce pianisty.

Reklama

Ekran Samsung Galaxy S10 Lite

W przypadku wyświetlacza trudno się do czegokolwiek przyczepić. Dostajemy świetny Super AMOLED Plus o przekątnej 6,7 cala, rozdzielczości 1080x2400 pikseli (394 ppi) i proporcjach 20:9. Posiada Always-on-display i obsługuje HDR10+. Czernie rewelacyjne, odwzorowanie kolorów, kąty widzenia, jasność maksymalna i minimalna również. Dla wielu osób pewną rysą na szkle jest tu czytnik linii papilarnych umieszczony pod ekranem. Daleko mu do prędkości i dokładności działania flagowej serii S, ale nie jest też tak słaby jak w niższych modelach z serii A. Nie przepadam za pchaniem nowych technologii wszędzie dla zasady i moim zdanie jeśli coś nie działa idealnie (a czytnika jednak używa się regularnie), to może jednak lepiej poczekać aż będzie nieomylny.

Podzespoły i wydajność Samsung Galaxy S10 Lite

W tym temacie Galaxy S10 Lite też nie ma się czego wstydzić. W środek wsadzono Snapdragona 855, którego wspiera układ graficzny Adreno 640 i 8GB pamięci RAM. 128GB pamięci na dane rozbudujecie bez problemu kartami microSD. Taka konfiguracja w zupełności wystarczy zarówno do płynnej codziennej pracy jak i gier. Jeśli chodzi o odczucia, to spokojnie mogę po porównać z zeszłorocznymi flagowcami z serii S i bardzo dobrze, że w tym temacie Samsung nie zdecydował się na kompromisy.

Po wyciągnięciu z pudełka otrzymujemy Androida 10 z autorską nakładką One UI Samsunga. Jedni ją kochają, inni nienawidzą - ja akurat jestem gdzieś w środku i jeśli sam telefon oferuje odpowiednią wydajność, to i korzystanie z niej jest bardzo przyjemne.

Reklama

Nie obyło się oczywiście bez drobnych błędów. Michał w swoim materiale wideo zwrócił uwagę na dziwny i brzydki biały pasek nad filmami na YouTube. Najwyraźniej zauważyli go również programiści - testowałem smartfona trochę później niż Michał i u mnie już ten problem się nie pojawił.

Akumulator ma pojemność 4500 mAh, co gwarantuje przynajmniej jeden pełny dzień pracy na jednym ładowaniu i to w dodatku dość intensywnym. Myślę, że mniej zaangażowani w cyfrowe życie użytkownicy będą spokojnie wyciągać półtora, do dwóch dni. Do tego dochodzi szybkie ładowanie - pół godziny to około 60% naładowanej baterii, w nieco ponad godzinę smartfon osiąga natomiast setkę. Brakuje trochę tej indukcji, ale z drugiej strony przy takich prędkościach ładowania idzie to jakoś przełknąć.

Aparaty w Galaxy S10 Lite

Soczewki dostaliśmy tu trzy, w dodatku ułożone pionowo więc trochę dziwi, że wysepka ma taki a nie inny kształt. Aparat główny ma matrycę 48 Mpix, i światło f/2.0 - dysponuje też PDAF i bardzo dobrze działającą optyczną stabilizacją Super Steady. Szeroki kąt z matrycą 12 Mpix i światłem f/2.2 do tego wyposażony w matrycę 5 Mpix i światło f/2.4 obiektyw do makro. Trochę bez sensu i przydałby się choć 2x zoom, no bo ile będziecie korzystać z tego typu obiektywu? Dwa, trzy zdjęcia i Wam się znudzi.

Zdjęcia wychodzą nieco gorzej niż w Galaxy S10 z ubiegłego roku, ale jest więcej niż solidnie. Oprogramowanie nie podbija sztucznie kolorów, autofokus działa sprawnie, zdjęcia są ostre, a ekspozycja dobrze dobrana - szczególnie w dobrych warunkach oświetleniowych.

Po zmroku też jest solidnie.

Przedni aparat ma matrycę 32 Mpix i światło f/2.2. Co ciekawe, podobnie jak aparat tylny, nakręci wideo w rozdzielczości 4K. Nie chcę zabrzmieć jak fanboj, ale trzeba pamiętać, że rozdzielczość to nie wszystko i filmy kręcone Galaxy S10 Lite nie mają startu do tych z iPhone 11, zarówno pod względem jakości, barw czy stabilizacji.

Dla kogo Samsung Galaxy S10 Lite?

Samsung Galaxy S10 Lite kosztuje w tej chwili 2799 złotych. Cena niewiele różni się od aktualnej kwoty, jaką trzeba zapłacić za zwykłego S10, który posiada jednak więcej typowo "flagowych" funkcji i trochę lepsze aparaty. Jednocześnie to od kilkaset złotych więcej niż Galaxy S10e, którego testy bardzo dobrze wspominam. W związku z tym obawiam się, że S10 Lite nie zachęci klientów, przynajmniej w takiej cenie i jeśli zacznie się konkretnie sprzedawać, to dopiero po obniżkach. Nie zrozumcie mnie źle - to dobry smartfon ze świetnym ekranem i dużą, wydajną baterią. Mam jednak wrażenie, że wprowadza niepotrzebne zamieszanie w portfolio koreańskiego producenta i nie jest w nim potrzebny. Ale to zweryfikują wyniki sprzedaży.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama