Jak dużo wiemy o kosmosie? Cóż... całkiem niewiele. Ale kilka dni temu potwierdzono istnienie pierwszej samotnej czarnej dziury przemierzającej przestrzeń bez żadnego "towarzystwa". To akurat coś naprawdę nowego, bo zazwyczaj te obiekty nie są samotnikami. A tutaj? Mamy do czynienia z potworkiem, który przemierza kosmos i pożre wszystko, na co natrafi.

Większość znanych nam czarnych dziur występuje w układach podwójnych lub w parze z gwiazdami. Ich istnienie zwykle zdradza subtelne drganie światła z "towarzysza" albo fale grawitacyjne emitowane podczas fuzji. Odkrycie samotnej czarnej dziury to także triumf nowych metod detekcji, dzięki którym możemy wykrywać tak ukryte obiekty.
Jak odkryto pierwszą samotną czarną dziurę?
Historia odkrycia sięga 2011 roku, kiedy to dane z przeglądów OGLE i MOA zarejestrowały zjawisko mikrosoczewkowania grawitacyjnego. Obiekt o masie około 7,15 razy większej od masy Słońca, oddalony o około 4958 lat świetlnych od Ziemi, wypaczył światło gwiazdy znajdującej się za nim. Wykazane zakrzywienie, wzmocnienie i pozorne przesunięcie światła było sygnałem, że mamy do czynienia z niezwykle masywnym, ale niewidzialnym obiektem.
Teleskop Hubble'a jako pierwszy dostarczył bardzo przekonujące dowody. Przez 11 lat wykonano łącznie osiem obserwacji, uzupełnionych danymi z 16 teleskopów naziemnych. Naukowcy musieli przy tym precyzyjnie "wyciąć" światło z jasnych obiektów oraz skorygować zmiany wynikające z warunków orbitalnych teleskopu.
W początkowej fazie badań pojawiły się wątpliwości — alternatywnym wyjaśnieniem mogła być gwiazda neutronowa. Niemniej, kolejne analizy, m.in. prowadzone przez zespoły specjalizujące się w gwiazdach neutronowych, ponownie skierowały podejrzenia badaczy na czarną dziurę. Ostateczna analiza zaktualizowanych informacji, opublikowana w The Astrophysical Journal, nie pozostawiła już żadnych wątpliwości. To samotna czarna dziura, która mknie sobie przez kosmos. Wściekła, głodna i potężna.
Tego jeszcze nie było
Czarna dziura, której obecność potwierdzono, porusza się w przestrzeni z prędkością około 51 km/s. Jest pierwszym bezsprzecznym przykładem samotnej czarnej dziury, która nie posiada żadnego towarzysza ani bliskiego obiektu o masie przekraczającej 0,2 masy Słońca w promieniu 2000 jednostek astronomicznych.
Dotychczas znane nam czarne dziury wykrywano głównie poprzez interakcje — oddziaływanie grawitacyjne z innymi gwiazdami lub emisję fal grawitacyjnych podczas łączenia się z innymi czarnymi dziurami. Tymczasem tutaj po raz pierwszy udało się "zobaczyć" samotną czarną dziurę tylko dzięki efektowi mikrosoczewkowania.
Co teraz?
Odkrycie samotnej czarnej dziury otwiera nowe możliwości badawcze. Przede wszystkim potwierdza, że nasza galaktyka może być pełna takich obiektów — poza zasięgiem dla tradycyjnych metod obserwacyjnych. To zaś zmusza naukowców do opracowywania coraz bardziej zaawansowanych technik ich wykrywania. Dzięki odkryciu "samotnika" wiemy, że jesteśmy na naprawdę dobrej drodze.
Z drugiej strony zmusza to nas do przemyślenia modeli ewolucji gwiazd i losów masywnych obiektów. Skoro samotne czarne dziury istnieją, to być może wiele z nich kryje się w ciemnych zakątkach kosmosu, zmieniając dynamikę galaktyk i środowisk gwiezdnych.
Czy ta czarna dziura zagraża Ziemi?
W tej chwili absolutnie nie. Jest zbyt daleko, by wpłynąć na Układ Słoneczny. Jednak jej istnienie samo w sobie jest dla nas przypomnieniem, że kosmos może być pełen obiektów, których nie jesteśmy w stanie dostrzec ani przewidzieć ich wystąpienia. Samotne czarne dziury mogłyby potencjalnie oddziaływać na gwiazdy, mgławice czy nawet przemieszczać się przez galaktyczne struktury. Niewykluczone, że kiedyś do Układu Słonecznego wkroczy podobna czarna dziura, której nikt się nie spodziewał i... narobi nam mnóstwo problemów. Nie łudźcie się, bliskiego spotkania z takim obiektem Ziemia by nie przetrwała — a wraz z nią, również ludzie.
Czytaj również: Webb odkrył coś, czego nikt się nie spodziewał. Czarna dziura w sercu M83?
Pierwsza potwierdzona samotna czarna dziura to dla nas ważne odkrycie. Uczy nas pokory wobec ogromu Wszechświata i zachęca do rozwijania nowych metod badawczych. Być może niedługo znajdziemy kolejne takie obiekty, naukowcy podejrzewają, że jest ich dużo, dużo więcej. A to oznacza, że ryzyko bliskiego spotkania Ziemi z tego typu obiektem jest jak najbardziej realne. Ale... na pewno nie teraz, nie za chwilę i nie w ciągu najbliższych nam lat.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu