Nauka

Chińczycy uratowali satelity dzięki niesamowitym manewrom. Oto one

Jakub Szczęsny
Chińczycy uratowali satelity dzięki niesamowitym manewrom. Oto one
Reklama

15 marca 2025 roku, o godzinie 20:15 czasu pekińskiego, z centrum startowego w Chinach wyruszyła rakieta Long March-2C z górnym stopniem Yuanzheng-1S. Celem było wyniesienie na orbitę dwóch zaawansowanych satelitów, kluczowych dla budowy nowej konstelacji wspierającej autonomiczne loty kosmiczne. Niestety, nie wszystko poszło zgodnie z planem.

Awaria techniczna górnego stopnia rakiety sprawiła, że satelity nie osiągnęły zamierzonej orbity, a sama powodzenie misji stanęłu przed poważnym znakiem zapytania. Wydawało się, że lata pracy i miliony juanów zostały bezpowrotnie utracone. A jednak wydarzyło się coś niebywałego: granice technologii nie kończą się tam, gdzie zawodzi sprzęt – zaczynają się tam, gdzie zaczyna się wyobraźnia i precyzja inżynierów.

Reklama

Awaria, która mogła przekreślić wszystko

Tuż po starcie satelity DRO-A i DRO-B znalazły się znacznie bliżej Ziemi niż planowano. Dodatkowo wirowały w sposób zupełnie niekontrolowany, uniemożliwiający wykorzystanie ich silników do korekty trajektorii. Częściowo uszkodzone podczas startu, nie mogły nawet pochłonąć wystarczająco dużo światła słonecznego, aby zasilić niezbędne systemy pokładowe. Zespół kierowany przez Centrum Technologii i Inżynierii Eksploracji Kosmosu stanął przed dramatycznym dylematem: próbować ratować misję czy pozwolić satelitom spłonąć w atmosferze.

Widmo porażki wisiało nad całym zespołem. Mimo presji czasu i ograniczonych zasobów zespół nie poddał się. Postanowiono działać równolegle – jeden zespół próbował zatrzymać wirowanie satelitów, drugi – obliczyć, jak wykorzystać naturalne siły Układu Słonecznego do naprawy błędu.

Proca grawitacyjna

Po 123 dniach żmudnych analiz, obliczeń i testów, chińscy inżynierowie wykonali spektakularny manewr procy grawitacyjnej. Wykorzystując siły przyciągania Ziemi, Księżyca i Słońca, skierowali satelity na właściwe orbity, bez potrzeby zużywania dodatkowego paliwa. Takie manewry są znane od dekad, ale ich zastosowanie w sytuacji ratunkowej na niskiej orbicie Ziemi było czymś absolutnie wyjątkowym. Ryzyko niepowodzenia jest ogromne, ale... kunszt inżynierów z Chin jest jeszcze większy. To chyba jeden z najlepszych dowodów na to, że USA mają się kogo bać pod kątem eksploracji kosmosu.

Z technicznego punktu widzenia, operacja przypominała trudną zagrywkę w sporcie – precyzyjnie zaplanowaną sekwencję ruchów, w której każdy element musiał zadziałać z dokładnością co do sekundy. To nie tylko uratowało misję, ale i stworzyło precedens dla przyszłych wypraw w głęboki kosmos, gdzie zasoby są ograniczone, a każdy kilogram ładunku i każda sekunda działania mają niebywałe znaczenie.

Technologia, która wyprzedza swoje czasy

Uratowane satelity stały się częścią konstelacji współpracującej z wcześniej wystrzelonym statkiem DRO-L. Wspólnie stworzyły system, który pozwala na lokalizację statków kosmicznych w ciągu trzech godzin. To kolosalna poprawa w porównaniu do poprzedniego systemu pozycjonowania lądowego, który wymagał od 48 do 72 godzin.

System ów opiera się na ciągłej wymianie danych między satelitami a jednostkami naziemnymi, co umożliwia bardziej dynamiczne zarządzanie ruchem w przestrzeni kosmicznej. Z punktu widzenia planowania przyszłych misji, takie rozwiązania są nie tylko wygodne, ale wręcz niezbędne w erze eksploracji przestrzeni poza Ziemią. Satelity DRO mogą również pełnić funkcję wsparcia dla bezzałogowych statków kosmicznych, zwiększając ich autonomię i bezpieczeństwo.

Nowa konstelacja ponadto otwiera drogę do pełnej autonomii lotów kosmicznych poza orbitą Ziemi. To ogromne wsparcie dla budowy stacji ILRS, której Chiny mają być współtwórcą. Możliwość precyzyjnego sterowania satelitami i statkami bez konieczności każdorazowego polegania na kontroli z Ziemi może stać się ważnym punktem w historii ekspansji ludzkości w kosmosie.

Reklama

Co dalej?

Manewr z użyciem procy grawitacyjnej pokazuje, że nawet w obliczu poważnych problemów technicznych możliwe jest odzyskanie kontroli nad sytuacją. W niedalekiej przyszłości coraz więcej satelitów będzie projektowanych z myślą o podobnych awaryjnych manewrach, a może nawet z funkcjami samonawigacyjnymi opartymi na dynamice układów grawitacyjnych.

Nie bez znaczenia jest też aspekt psychologiczny i symboliczny. Udana akcja ratunkowa nie tylko przywróciła sens wieloletniej pracy setek ludzi, ale również pokazała, że chiński program kosmiczny potrafi działać w warunkach ekstremalnych. To także ważna wiadomość dla konkurentów: "bójcie się". Chińczycy są momentami niedoceniani, a jest to ogromny błąd.

Reklama

Czytaj również: Chińczycy chcą bronić Ziemi przed zagrożeniami z kosmosu. Oto ich plany

Kunszt naukowców

Kosmos to przestrzeń wysoce nieprzewidywalna, wymaga więc odpowiedniego podejścia. Tam, gdzie zawodzi technika, triumfuje myśl inżynierska i determinacja. Każda awaria może stać się szansą na wyjście z trudnej sytuacji. Być może, wkraczamy w erę, w której nawet nieudany start może zakończyć się sukcesem. 

Kosmos także i nie wybacza błędów, ale nagradza odwagę i nieszablonowe myślenie. W miarę jak ludzkość coraz śmielej spogląda poza niską orbitę Ziemi, rośnie znaczenie takich sytuacji – w roli inspiracji, przestrogi i "roadmapy" do przyszłości, w której granice eksploracji kosmosu będą wyznaczane nie przez dostępne technologie, lecz przez naszą zdolność do ich twórczego wykorzystania. Winszuję, naprawdę niesamowity manewr, Drodzy Chińczycy.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama