Frajdę z oglądania samolotów można czerpać nie tylko z bezpośredniego obcowania z maszynami, kierując wzrok lub obiektyw ku niebu lub w stronę lotniska. W końcu znaczna część z nas mieszka z dala od portów lotniczych, a na pokładzie samolotu też nie bywa zbyt często. Możemy za to śledzić ruch samolotów na ekranach naszych komputerów, telefonów i tabletów. Potrafi to być niemniej wciągające niż kontakt wzrokowy, a przynajmniej go znacząco uzupełniać. A jest co śledzić, bowiem jednocześnie w powietrzu potrafi być bardzo wiele maszyn. Nawet ok. szesnastu tysięcy.
Boeing dowiódł zupełnie niedawno, że oprócz pieniędzy nie zbywa mu także na zaiste ułańskiej fantazji. Pasjonaci śledzenia ruchu lotniczego mogli podziwiać niezwykły wyczyn. Z pozoru rutynowy lot techniczny przekształcił się w spektakularne widowisko, bowiem piloci narysowali na mapie ślad w postaci współrzędnych GPS wiernie odwzorowujący kształt maszyny, którą kierowali. Był to Boeing 787-8, znany powszechnie jako Dreamliner, którego fabryczna rozpiętość skrzydeł wynosi 60 m. Krańce skrzydeł Dreamlinera wpisanego w mapę Stanów Zjednoczonych oddalone są od siebie o wspomniane w tytule 2.300 km z okładem.
Wszystko po to, aby pasażerowie nie pływali
Opisywany lot Dreamlinera miał na celu przetestowanie silników Rolls Royce’a typu Trent 1000 TEN. Obecnie w użytkowaniu mamy dwa typy Dreamlinera, serię -8 oraz -9, natomiast testowane silniki mają trafić do przyszłej serii -10, na którą Boeing zebrał już ok. 150 zamówień.
Motory Rolls Royce’a były testowane ze względu na parametr określany jako ETOPS (ExTended OPerationS), określający, ogólnie ujmując, jak maksymalnie daleko od lotniska awaryjnego samolot może się znajdować w każdym punkcie trasy. I tak np. ETOPS 180 oznacza, że maszyna może przebywać maksymalnie 180 minut od lotniska awaryjnego. Wyższy ETOPS oznacza, że trasy przebiegające np. nad oceanami można wyznaczać w ten sposób, że są one krótsze, bardziej prostoliniowe, co oczywiście wpływa pozytywnie na czas podróży i zużycie paliwa. Żartobliwie skrót ETOPS jest rozwijany jako “Engines Turn Or Passengers Swim”, czyli albo silniki działają, albo pasażerowie … pływają.
W ciągu 18-godzinnego lotu Boeing 787-8 przeleciał nad 22 stanami, a skalę tego wydarzenia warto sobie uzmysłowić oglądać poniższą kilkunastosekundową wizualizację:
Legalne podglądanie. Jak to możliwe?
Do popularyzacji śledzenia ruchu lotniczego na ekranach naszych komputerów i telefonów walnie przyczynił się niejaki Mikael Robertsson. To czterdziestojednoletni obywatel Szwecji, z tym że do 1983 r. mieszkający w Polsce jako Michał, którego rodzina wyemigrowała w stanie wojennym. Ze swoim znajomym Olovem uruchomili w 2007 r. porównywarkę cen biletów lotniczych, którą udało im się znakomicie wypromować dzięki informacjom w czasie rzeczywistym o ruchu lotniczym wokół Sztokholmu.
Było to możliwe dzięki amatorskim odbiornikom sygnałów radiowych typu ADS-B wysyłanych w sposób niezakodowany z zamontowanych w samolotach tzw. transponderów (transmitter-responder). Sygnały te zawierają wiele informacji o statku powietrznym, między innymi jego znak wywoławczy (callsign), położenie, wysokość, prędkość itd. Zasięg transponderów jest ograniczony, jednak jeżeli sieć odbiorników będzie dostatecznie gęsta, wówczas możliwość śledzenia będzie mogła obejmować znaczne obszary.
I w tym tkwiła istota pomysłu na znany dzisiaj, a funkcjonujący od końca 2009 r. serwis Flightradar24.com(FR24), udostępniający wszystkim zainteresowanym dane o ruchu lotniczym. Twórcy FR24 zaczęli rozsyłać użytkownikom odbiorniki, których obecnie jest rozsianych po świecie ponad 20 tysięcy, i czynią to do dziś, o ile nasza lokalizacja nie jest jeszcze dostatecznie gęsto pokryta. A dotyczy to m.in. Sahary i Amazonii, choć nie tylko.
Co w zamian? Radość podglądania i bezpłatny abonament na usługi FR24 wart standardowo blisko 500 USD rocznie, bowiem system ten w podstawowej wersji, na komputery desktop i urządzenia mobilne jest bezpłatny, natomiast posiada też kilka wersji abonamentowych, udostępniających bez reklam bardziej szczegółowe dane - i to już za niecałe 10 USD rocznie. Zaręczam, że to dla każdego miłośnika lotnictwa zdecydowanie dobra inwestycja.
Inne powody podniebnych malowanek
Jak wspomnieliśmy, samolot może pokonywać nietypową trasę w związku z lotem technicznym, mającym na celu przetestowanie jakiegoś podzespołu lub jego certyfikację. W grę wchodzą też m.in. inne powody:
- “Zwiad” lotniczy wynikający ze zbierania danych do map, np. Google czy Bing. Ale też z pozoru dziwne trasy kreślą maszyny używane w inspekcji rolniczej lub zagospodarowania przestrzennego.
- Kalibracja systemu naprowadzania ILS. Instrumental Landing System to radiowy system nawigacyjny wspomagający lądowanie samolotu w warunkach ograniczonej widzialności.
- Holding, czyli wstrzymanie operacji lotniczej. Samolot utrzymuje wtedy określoną wysokość i zatacza np. kręgi lub kreśli ślad przypominający obwód stadionu, czekając np. na możliwość kontynuowania lądowania.
- Zła pogoda. Jeżeli warunki pogodowe uniemożliwiają lot w pierwotnym kierunku, załoga w porozumieniu z kontrolą lotów może wybrać tymczasowo inny kierunek, także w połączeniu ze wspomnianym “holdingiem”. Pamiętacie burze i nawałnice z pierwszej dekady lipca? To z ich powodu lot Ryanaira z Dublina do Bydgoszczy sporo pokręcił się po Pomorzu i Wielkopolsce, aby finalnie przyziemić w Poznaniu.
Powody wyznaczania nietypowego śladu GPS mogą być także zgoła “nienaukowe”, niekiedy emocjonalne, za to widowiskowe. Czasami nawet ocierające się o dobry smak, co pokazał pewien lotnik na Florydzie. Bardziej wyrafinowanym gustem odznacza się z kolei pilot 42-letniego samolotu marki Piper, który ze względu na często kreślone przez jego maszynę ślady zyskał przydomek “Flower Guy”.
Bywa i mniej śmiesznie
Obserwacja ruchu lotniczego prowadzi także do mniej zabawnych konstatacji. Generalnie ruch lotniczy nad cywilizowanym światem tworzy mrowie samolotów, ale już nad Ukrainą czy Koreą Północną niebo zionie złowrogą pustką.
U naszego wschodniego sąsiada to rezultat działań wojennych z kulminacyjnym punktem w postaci zestrzelenia przez prorosyjskie bojówki malezyjskiego Boeinga 777 użytkowanego przez Malysia Arlines, co spowodowało śmierć blisko 300 osób. Niebo Kim Dzong Una jest prawie wymarłe, jako że nad terytorium tego kraju przelatuje dziennie zaledwie 10-30 samolotów w ruchu tranzytowym. Jako jeden z niewielu regularnych przelotów odnotowywany jest tutaj rejs Airbusa A320 rosyjskich linii S7 Siberia Airlines z Szanghaju do Władywostoku, bo zadzieranie naraz z Chińczykami i Rosjanami zdaje się przerastać nawet Kima.
Przedstawiony poniżej zapis trasy lotu nie jest wprawdzie natury politycznej, ale też mógł wzbudzić niemały niepokój, jako że samolot Wizzaira kierujący się do Alicante musiał niebawem po starcie zawrócić na Okęcie. Prawdopodobną, niepotwierdzoną przyczyną mogła być kolizja z ptakami (bird strike).
A kiedy podglądanie to za mało
Entuzjasta lotnictwa może obcować z samolotami na wiele sposobów. Może je fotografować z bliska i z daleka (tak, są tacy, którzy uwieczniają z sukcesem samoloty na wysokościach przelotowych). Można śledzić ruch lotniczy na swoim monitorze, w czym pomoże wydatnie opisywany Flightradar24.com lub konkurencyjne aplikacje, choć w mojej opinii mniej udane.
Co można jeszcze? Ano można przysłuchiwać się korespondencji radiowej pilotów z kontrolą lotów (ATC, Air Traffic Control). Kiedyś trzeba było mieć w tym celu odbiornik nasłuchowy, tzw. skaner i najlepiej mieszkać niedaleko lotniska. Dzisiaj wystarczy skorzystać z serwisu LiveATC.com lub ściągnąć aplikację mobilną. I poczuć się prawie jak kontroler na JFK. A to jest dla miłośników lotnictwa “rzeczywistość rozszerzona”, co się zowie.
Zdjęcia w tekście pochodzą z archiwum autora.
Zobacz wszystkie wpisy poświęcone lotnictwu.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu