Wielu sądzi, że samochód elektryczny jest drogi. Istotnie, jeśli porówna się cenę „elektryka” np. względem bazowej wersji benzynowego Golfa, to różnica wynosi kilkadziesiąt procent. Ale to mocno pobieżny, zbyt uproszczony, a przez to nieobiektywny punkt widzenia. Po pierwsze: elektryczny Volkswagen e-Golf jest dużo szybszy, dużo lepiej wyposażony, ma np. – powiedzmy – automatyczną skrzynię biegów, 16-calowe aluminiowe felgi, reflektory LED już w standardzie, podczas gdy najtańszy benzynowy Golf ma silnik 1.0 TSI o mocy zaledwie 85 KM, manualną przekładnię i kołpaki na 15-calowych „stalówkach”. Mało kto kupuje taką wersję tego niezwykle popularnego samochodu. Ale zakup samochodu, bądź wzięcie go w leasing, to dopiero jedna część wydatków związanych z posiadaniem lub użytkowaniem samochodu. Jak więc wygląda właściwe porównanie cenowe auta elektrycznego względem spalinowego?
Samochód elektryczny znacznie tańszy niż sądzisz. Elektryczny ID.3 ma kosztować tyle, co porównywalny Golf TDI
Posiadanie lub użytkowanie samochodu wiąże się z kosztami. To jest fakt. Każdy dąży do ich minimalizacji, jak również do maksymalnej ich przewidywalności. Nikt bowiem nie lubi nieoczekiwanych wydatków. Szczególnie mocno widać to po firmach, które zdecydowanie chętniej korzystają z różnego rodzaju form finansowania (leasing, długoterminowy wynajem) zakupu bądź użytkowania samochodów nowych. Osoby zajmujące się flotą samochodową są zwykle świadome całkowitych kosztów użytkowania samochodu (skrót TCO od „Total Cost of Ownership”). Sprawnie poruszają się w tej tematyce. Warto więc przybliżyć to zagadnienie w odniesieniu do aut elektrycznych właśnie.
Zakup bądź leasing samochodu elektrycznego kontra spalinowego
Aby móc użytkować samochód trzeba go kupić, podpisać umowę leasingu bądź długoterminowego wynajmu. Jak to wygląda w przypadku porównania samochodu elektrycznego ze spalinowym? Najłatwiejszy do porównania będzie oczywiście Volkswagen Golf, który występuje w wersji elektrycznej (e-Golf – zobacz jego szczegółowy test) jak i spalinowej (test). Porównać należy wersje możliwie zbliżone, o podobnych osiągach, wyposażone w niezbędne z dzisiejszego punktu widzenia elementy jak zaawansowane systemy bezpieczeństwa, kamera cofania itp.
Do porównania stanął e-Golf 136 KM oraz Golf 2.0 TDI DSG Highline 150 KM – obydwa samochody mają porównywalny czas przyspieszenia do 100 km/h. Cena wysoko wyposażonego e-Golfa wyniosła 185 tys. zł, a więc o zaledwie 15 tys. więcej od jego bazowej wersji. Podobnie skonfigurowany Golf TDI kosztuje już blisko 145 tys. zł (118 tys. zł za bazową konfigurację z tym silnikiem w wersji Highline). Potwierdza to dobrze znany fakt, że samochody elektryczne są naprawdę bogato wyposażone! Realnie więc, na starcie auto elektryczne kosztuje już nie tak dużo więcej od spalinowego. Różnica między bogato wyposażonym e-Golfem a porównywalnym Golfem TDI to: 40 tys. zł, co w skali ~150 tys. oznacza więcej o około 25%. Co istotne, nadchodzący Volkswagen ID.3 w bazowej wersji ma kosztować mniej niż 130 tys. zł, a ma być pod każdym względem lepszy od e-Golfa, także w kwestii wyposażenia. Tym samym różnica w cenie zakupu zostanie w zasadzie zniwelowana do zera!
Niezwykle istotną kwestią są koszty serwisowania. Volkswagen już teraz oferuje do swoich aut elektrycznych (w tym e-Golfa) bezpłatny pakiet przeglądów na 48 miesięcy i 120 tys. km. Analogiczny zestaw w przypadku spalinowej odmiany tego samochodu kosztuje już 2450 zł.
Podejście ubezpieczycieli do samochodów elektrycznych zmienia się na korzyść pojazdów z napędem alternatywnym. Coraz więcej firm docenia odmienne, bardziej ostrożne, podejście ich użytkowników, a także fakt, że auta te są dużo mniej wrażliwe na niektóre rodzaje uszkodzeń, np. te wynikające z niewłaściwego użytkowania (np. zaniedbania serwisowe). To wszystko może zmniejszyć składkę ubezpieczenia OC jak i AC.
Koszt przejechania 120 tys. km
Samochód spalinowy trzeba tankować, a samochód elektryczny trzeba ładować. Tak wyposażona wersja Golfa TDI zużywa średnio 5,3 l/100 km oleju napędowego podczas spokojnej jazdy w cyklu mieszanym. Koszt przejechania 120 tys. km (30 tys. rocznie) to wydatek rzędu 32 tys. zł (5 zł za litr paliwa). Elektryczny Volkswagen e-Golf podczas spokojnej jazdy po mieście zużywa około 12,5 kWh/100 km energii zgromadzonej w akumulatorach (wynik testu). Nawet ładując z domowego gniazdka na standardowej taryfie i uwzględniając straty podczas ładowania, przejechanie 100 km kosztować będzie około 8,5 zł. 120 tys. km to wydatek rzędu 10 tys. zł, czyli o 22 tys. zł mniej niż w bardzo oszczędnym przecież Golfie TDI! A co jeśli będziemy aktywnie korzystali z publicznych, często darmowych ładowarek? Wystarczy, że połowę energii załadujemy właśnie w ten sposób i w skali czterech lat obniżamy koszt użytkowania samochodu elektrycznego o 5000 zł, czyli o połowę!
Tym samym z 40 tys. zł różnicy pozostało nam już tylko 13-18 tys. zł w skali 4 lat. Tutaj ponownie warto wspomnieć, że Volkswagen ID.3 będzie jeszcze sprawniejszy od e-Golfa, będzie zużywał mniej energii, a dodatkowo rezerwując go teraz otrzymamy możliwość wykorzystania za darmo 2000 kWh (około 15 tys. km) z budowanej właśnie dużej sieci ładowarek IONITY. Sytuacja będzie więc jeszcze bardziej korzystna niż w przypadku e-Golfa.
Koszt serwisowania
Samochód musi co jakiś czas przejść przegląd, podczas którego sprawdzany jest stan podwozia, elementów jezdnych, a także podzespołów układu napędowego. W przypadku spalinowych aut trzeba wymienić olej w silniku wraz z filtrami, a także co jakiś czas klocki czy tarcze hamulcowe czy olej w automatycznej skrzyni biegów. Są to koszty, które musi ponieść właściciel takiego samochodu w trakcie jego użytkowania. Volkswagen dla Golfa TDI przewidział bardzo korzystny, długi interwał serwisowy: co 30 tys. km trzeba zjawić się m.in. na wymianę oleju silnikowego. Siłą rzeczy, w trakcie założonych 120 tys. km całkowitego przebiegu w ciągu 4 lat trzeba zjawić się w serwisie 4 razy. Wymienione zostaną najpewniej klocki hamulcowe i inne elementy eksploatacyjne, które tego wymagają. Konieczność wymiany jest oczywista i to naturalny koszt wynikający ze specyfiki takiego rodzaju napędu.
W przypadku samochodu elektrycznego wygląda to nieporównywalnie korzystniej. Nie mamy oleju silnikowego, ani oleju w skrzyni biegów (tej de facto nie ma). Nie mamy tez filtrów czy innych elementów dbających o czystość spalin. Dodatkowo: zużycie klocków czy tarcz hamulcowych jest w zasadzie minimalne. Podczas hamowania większość energii jest odzyskiwana! Układ hamulcowy używany jest w zasadzie tylko podczas gwałtownego zatrzymania jak i w ostatniej fazie wytracania prędkości (poniżej ~10 km/h). W efekcie klocki hamulcowe w spokojnie użytkowanym samochodzie elektrycznym potrafią być praktycznie jak nowe nawet po kilkudziesięciu tysiącach kilometrów! Tym samym, taka wizyta w serwisie ograniczać się będzie do… uzupełnienia czynnika chłodzącego w układzie klimatyzacji czy (przy większym przebiegu) wymianie opon, co również ma miejsce w przypadku auta spalinowego.
To kolejne kilka do nawet kilkunastu tysięcy złotych oszczędności wynikającej z użytkowania samochodu elektrycznego. Już w tym momencie niemalże zredukowaliśmy różnicę w całkowitym koszcie użytkowania między „elektrykiem” a pojazdem spalinowym.
Obawy co do ewentualnych wysokich kosztów wymiany dużego przecież zestawu akumulatorów powinna całkowicie rozwiewać gwarancja udzielona na zespół baterii. Dla e-Golfa to 8 lat z limitem 160 tys. km, czyli znacznie dłużej i dalej niż w ogóle rozważamy w perspektywie 4-letniego użytkowania. Dodatkowo, praktyka w przypadku hybrydowych wersji GTE (np. Golfa czy Passata) jak i wcześniejszych wersji e-Golfa pokazuje, że odpowiednie podejście producenta do tematu użytkowania akumulatorów niweluje efekt istotnego zmniejszania pojemności w skali czasu praktycznie do zera. Trzeba bowiem pamiętać, że akumulatory, jakie stosowane są w samochodach elektrycznych, zużywają się najbardziej od głębokiego rozładowania (poniżej 5%) jak i utrzymywania stanu naładowania na 100% przez długi czas. Inżynierowie ominęli ten problem poprzez oddanie użytkownikowi „środkowej przestrzeni” akumulatorów. 1% naładowania akumulatorów pokazywane przez komputer zwykle oznacza np. 6 czy nawet 8%, zaś 100% to w rzeczywistości około 90%. W efekcie, podczas normalnego użytkowania operujemy między 15 a 90% stanu naładowania, co jest bardzo korzystne dla żywotności akumulatorów. Sytuacja, jaka ma miejsce w przypadku baterii w smartfonach nie ma więc przełożenia.
Jeśli dodatkowo zadbamy o to, by nasze auto elektryczne ładowało się np. do 90% i żeby te 90% uzyskiwało tuż przed ustaloną godziną odjazdu – w menu systemu pokładowego e-Golfa jak i aplikacji na smartfon jest to możliwe do zaprogramowania – to jeszcze bardziej wydłużymy żywotność akumulatorów.
Samochód elektryczny to także przywileje
Póki co w Polsce nie ma zbyt wielu przywilejów dla posiadaczy aut elektrycznych, ale temat jest mocno rozwojowy. Na ten moment samochód elektryczny może poruszać się po buspasach, wiele stref w centrach miast jest otwartych dla tego typu pojazdów. Większość galerii handlowych ma wyznaczone miejsca dla „elektryków”, które zawsze wyposażone są w stacje ładowania (często darmowego) i są zlokalizowane tuż przy wejściu. W wielu miastach parkowanie w centrum jest bezpłatne dla tego typu aut, łatwo też znaleźć specjalne miejsca parkingowe przewidziane dla nich wraz ze stojącą tuż obok stacją ładowania. To niepodważalne zalety, które może w sposób oczywisty nie wpływają na koszt użytkowania, ale realnie oszczędzają czas, a jak dobrze wszyscy wiemy czas to pieniądz. 10-20 minut krótszy dojazd do pracy? Parkowanie w centrum w ciągu 2-3 minut zamiast szukania przez 10-20 minut wolnego miejsca? Tłok na parkingu pod centrum handlowym? Nie dla aut elektrycznych. W optymalnej sytuacji właściciel samochodu z alternatywnym napędem może dziennie zaoszczędzić blisko godzinę, co przy średnich zarobkach w dużych miastach jest ekwiwalentem 20-25 zł (raczej dolny przedział, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę osoby, które są zainteresowane użytkowaniem samochodu za ~150 tys. zł). Miesięcznie to już 400-500 zł, rocznie 4800-6000 zł, a w skali czterech lat 20 – 25 tys. zł. Oczywiście, nie każda osoba zaoszczędzony czas przeznaczy na dodatkową pracę zarobkową, wielu poświęci go na rodzinę, znajomych lub hobby, ale praktyka pokazuje że wiele osób jest zainteresowana dodatkowym zarobkiem w ramach swojego wolnego czasu.
Już w tym momencie, przy takich założeniach, całkowity koszt zakupu oraz użytkowania e-Golfa jest nawet niższy od analogicznego wariantu spalinowego. A przecież wcześniejsze wyliczenia są bardzo ostrożne i wciąż jest duże pole do poprawy kosztów użytkowania samochodu elektrycznego.
Koszt środowiskowy to też koszt
Coraz bardziej zwiększa się ogólna świadomość wpływu człowieka na środowisko naturalne. Szczególnie wśród młodych ludzi obserwuje się trend wybierania produktów i usług bardziej przyjaznych naturze. Dziś już czymś naturalnym jest sortowanie odpadów, używanie materiałowych siatek na zakupy czy unikanie plastiku w coraz szerszym zakresie. W ten trend wpisują się samochody elektryczne, które w trakcie całego cyklu życia emitują wyraźnie mniej dwutlenku węgla. Nawet dla takiego kraju jak Polska, gdzie większość energii elektrycznej produkuje się poprzez spalanie paliw kopalnych, możemy liczyć na zmniejszenie emisji CO2 o 25 procent (względem diesla) wliczając w to produkcję takiego samochodu, a także transport wszystkich podzespołów. Koszt środowiskowy wyprodukowania 1 kWh dla całej Europy jest przeszło dwukrotnie niższy od wartości dla Polski. W takich krajach jak np. Francja czy Szwecja wynosi on odpowiednio 6 oraz 3% polskiego obciążenia. Jak widać, pole do poprawy jest więc gigantyczne i tym bardziej jesteśmy w stanie zmniejszyć produkcję szkodliwych gazów do atmosfery zwiększając flotę pojazdów elektrycznych.
Istotnym też jest fakt, że nadchodzący ID.3 będzie produkowany wyłącznie w fabrykach neutralnych energetycznie. Zakłady te już dziś funkcjonują i korzystają z odnawialnych źródeł energii.
Na koniec
Pomimo pozornie wysokiej ceny samochodów elektrycznych, okazuje się że całkowity koszt użytkowania takiego auta w perspektywie kilku lat może być niższy od analogicznej wersji spalinowej. I to bez uwzględniania niewątpliwie kuszącej opcji jaką jest darmowe ładowanie na publicznych stacjach. Przykład Volkswagena e-Golfa potwierdza, że „elektryk” jest bogato wyposażony, niezwykle komfortowy, a także zaskakująco tani w codziennym użytkowaniu. Uwzględniając wszystkie okoliczności, które wpływają na ogólny koszt posiadania, leasingowania bądź użyczania takiego pojazdu łatwo się doliczyć, że całkowita suma wydatków na e-Golfa będzie nawet niższa od analogicznie wyposażonej wersji spalinowej.
Nie można też zapominać, że wciąż, jako społeczeństwo, nie wykorzystujemy pełnego potencjału elektrycznego napędu. Choć w Polsce właściciele „elektryków” nie mogą liczyć na wiele udogodnień i przywilejów – obecnych w innych krajach – to już teraz perspektywa użytkowania auta elektrycznego wydaje się kusząca, zwiększa komfort, jak i pozwala zaoszczędzić czas, niezwykle istotny dla każdego z nas.
Dużo zmieni się jednak w najbliższych kilku- kilkunastu miesiącach, jak i w perspektywie nieco bardziej odległej: kilku lat. Intensywnie będzie rozbudowywana sieć ładowarek, produkcja energii elektrycznej będzie coraz bardziej czysta, pojawią się kolejne przywileje dla użytkowników aut z napędem alternatywnym. Milowym krokiem będzie też wjazd na europejskie drogi Volkswagena ID.3, auta które na dobre ruszy elektryczną ofensywę tego koncernu. Ta nie ogranicza się tylko do wprowadzenia na rynek auta elektrycznego. Volkswagen angażuje się w rozwój stacji ładowania, dostarcza (poprzez spółkę Elli) energię ze źródeł odnawialnych, stworzył linię recyklingową dla zużytych akumulatorów itd. O tym zaangażowaniu koncernu będziecie mogli więcej przeczytać już niebawem.
Artykuł powstał we współpracy z firmą Volkswagen
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu