Biznes

W automacie możesz kupić batonik, napój, kawę i... samochód. Chińczycy znowu zadziwiają świat

Maciej Sikorski
W automacie możesz kupić batonik, napój, kawę i... samochód. Chińczycy znowu zadziwiają świat
Reklama

Największa rzecz, jaką kupiliście w automacie? Albo ta najdroższa. Podejrzewam, że odpowiedzi będą podobne, przynajmniej te dotyczące zakupów w Polsce - ten rynek w naszym kraju nadal jest słabo rozwinięty. Dlatego wiele osób może zdziwić fakt, że niebawem w Chinach można będzie kupić w automacie... samochód. Z tą akcją rusza Alibaba i jeśli pomysł się sprawdzi, można się spodziewać, że wielkich maszyn z pojazdami szybko będzie przybywać. Efekt? W dłuższej perspektywie tracić mogą salony samochodowe. Klientów nie musi to jednak martwić.

Samochód z automatu - wciąż brzmi kosmicznie, chociaż takie wizje, a nawet wdrożenia, pojawiały się już wcześniej, Chińczycy nie wynaleźli koła w tym przypadku. Ale to właśnie oni mogą pokazać, jak to koło wykorzystać, zrobić z niego narzędzie, które ułatwi życie i pozwoli zarobić pieniądze. A biorąc pod uwagę, z jaką firmą mamy do czynienia, jakie są jej możliwości i aspiracje, należy przyjąć, że zrobi się naprawdę ciekawie.

Reklama

Niedawno korporacje Alibaba i Ford poinformowały, że zamierzają współpracować na rynku chińskim. Ofensywa sprzedażowa ma się opierać na autach elektrycznych, które stają się oczkiem w głowie władz Państwa Środka i działką, na którą przerzucają się lokalni producenci pojazdów. Już dzisiaj jest to największy rynek elektryków, za kilkanaście lat popyt na maszyny tego typu może być olbrzymi i zachodnie koncerny będą walczyć o kawałek tortu. Im wcześniej ktoś się zainstaluje w tym biznesie, tym lepiej dla niego.

Przy okazji doniesień o współpracy tych korporacji, wypłynęła informacja, iż Alibaba może wdrażać program umieszczania w miastach maszyn, w których będzie można kupić samochód. Brzmiało to bardzo ciekawie, ale brakowało konkretów. Teraz firma zaczęła wyjaśniać, na czym miałoby to polegać. Gdy człowiek zobaczy na ulicy samochód, który go zainteresuje, może rozpoznać model z pomocą aplikacji Taobao (sklep online, odpowiednik Amazona czy eBay). Jeśli system wykryje auto, użytkownik apki będzie mógł wybrać kolor, wprowadzić podstawowe informacje i zakończyć ten proces... selfie. Właśnie umówił się na jazdę próbną.

Następnie potencjalny klient udaje się do wspomnianego automatu, gdzie jego twarz jest skanowana (po to było selfie). Samochód otrzymuje się na trzy dni testów. Jeżeli klient będzie zadowolony, z pomocą aplikacji może kupić taki pojazd - wszelkich modyfikacji dokona z poziomu komórki, gotowe auto odbierze... tak, w automacie. A jeśli chce sprawdzić inne maszyny, może powtórzyć proces. Aby przeciwdziałać nadużyciom, firma ograniczy liczbę wypożyczeń dokonanych przez jednego klienta (w ciągu dwóch miesięcy będzie pięć prób - wystarczająco dużo, by podjąć decyzję zakupową).

Alibaba weryfikuje ludzi z pomocą swoich narzędzi. Jeśli np. ktoś należy do grupy Alibaba Super Members i jest wypłacalny, nie poniesie kosztów związanych z testami. Sklep zachęca zatem ludzi do tego, by starali się o jego "uznanie" - jeśli będzie na nich patrzył przychylnym okiem, mogą korzystać z różnych bonusów. Ci, którzy na takie wyróżnienie póki co nie zasłużyli, muszą się przygotować m.in. na opłacenie depozytu.

Jak to wszystko brzmi? Trochę kosmicznie. Ale istotne jest to, że nie mówimy o wizji, która będzie wdrażana "gdzieś, kiedyś" - pierwsze dwa automaty tego typu pojawią się w Chinach już w styczniu (m.in. w Szanghaju). Jeśli pomysł przypadnie ludziom do gustu, szybko pojawią się kolejne. Najbardziej intryguje mnie to, jak rozbudowane będą te "urządzenia", ile aut zaoferują klientom. Trudno uwierzyć w to, że dostępny będzie tam każdy samochód, jaki można kupić w Państwie Środka. Jednocześnie należy przyjąć, że producentom pojazdów będzie zależało na tym, by ich maszyny znalazły się w automacie - ominięcie tego projektu może się źle skończyć.

Co zyskuje klient? Przede wszystkim może szybko zorganizować sobie jazdę próbną i w jednym miejscu otrzymać pojazdy, które go interesują. Jasne, czasem pewnie poczeka w kolejce, lecz sam proces załatwia z poziomu komórki, nie musi szukać salonu, dyskutować ze sprzedawcami. Ci ostatni z kolei prędzej czy później mogą mieć problem, bo... staną się zbędni. Część klientów wciąż będzie chciała mieć kontakt z człowiekiem podczas procesu zakupowego, ale jeśli się okaże, że samochód z automatu jest tańszy, to sporo osób pewnie skorzysta z tego rozwiązania. O tym, że koszty są istotnym czynnikiem, świadczą doniesienia z San Francisco, gdzie firma zdecydowała się na ochroniarza robota - był tańszy do człowieka.

Zainteresowanie budzi także fakt, że to kolejny przejaw łączenia przez Alibabę handlu cyfrowego z tradycyjnym. Niedawno pisałem, że firma zainwestuje blisko 3 mld dolarów w przejęcie udziałów w Sun Art. To jeden z największych detalistów w Chinach, mocny gracz z sektora handlu żywnością. Teraz mamy projekt z działki moto. I na nim pewnie się nie skończy.

Reklama

Ciekawe, kiedy takie automaty zobaczymy w Europie?

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama