Nie dałem się porwać fali popularności trzeciego wymiaru. A w zasadzie nie byłem jego orędownikiem. Testowałem prawie wszystko, co umożliwiało zanurze...
Nie dałem się porwać fali popularności trzeciego wymiaru. A w zasadzie nie byłem jego orędownikiem. Testowałem prawie wszystko, co umożliwiało zanurzenie się w obraz. I tak naprawdę sam nie wiem, czy to dobrze, że dziś o 3D mówi się już zdecydowanie mniej.
„Nie kupuj telewizora 3D, teraz wszyscy producenci skupiają się na 4K i zapominają o trzecim wymiarze”. Takie komentarze czytam coraz częściej. Nie żebym szukał telewizora oferującego możliwość wyświetlania obrazu w trzech wymiarach. Od blisko trzech lat posiadam już taki i z aktywnych okularów skorzystałem dotychczas 3, może 4 razy. Nowości filmowe oglądam w kinie, raczej nie przepadam za domowymi seansami, a jeśli już, to decyduję się albo na wciąż stawiane na moich półkach DVD, albo - sporadycznie - płyty BD. Ale jakoś nigdy nie sięgnąłem w sklepie po płytę z filmem w 3D. Jakiś pożyczyłem, oddałem bez obejrzenia, choć trzeci wymiar posiadam również w kinie domowym. Domowe warunki to nie to samo, co kino i nie jestem jakością takiego rozwiązania zachwycony.
Z filmami kinowymi trafiam różnie. Czasem warto iść na zwykłe 3D, czasem zarezerwować miejsca w IMAX-ie, a innym razem całkowicie pominąć wciąż promowaną przez kina technologię i obejrzeć film w klasyczny, dwuwymiarowy sposób. Z dwójki najpopularniejszych multipleksów mam nawet swojego faworyta. Tego, który sprzedaje za 3 zł jednorazowe okulary. Niby brzydkie, oferujące trochę gorsze odczucia, ale przynajmniej nie są porysowane i nie były na tysiącach innych nosów. Jakoś nie wydaje mi się, aby po każdym sensie były przez obsługę kina czyszczone. Ja natomiast ciągle trę szkła z nadzieją, że to brud, a nie rysy. A potem obiecują sobie, że już nigdy więcej tu nie przyjdę. Ale czy potrafię przypomnieć sobie jakiś film, w którym trzeci wymiar faktycznie zrobił na mnie ogromne wrażenie? Avatar. I w zasadzie nic poza nim.
Zostają jeszcze gry. PlayStation 3 swego czasu mocno ten sposób rozgrywki promowało. Grałem nawet na udostępnionym przez Sony, dobrym telewizorze 3D w trzeciego Killzona. Ostatecznie jednak omijałem growy trzeci wymiar szerokim łukiem. Nie robił na mnie większego wrażenia. Podobnie w kontekście Nintendo 3DS, na którym ostatecznie prawie zawsze grałem z suwakiem przesuniętym na 2D. Kilka dni temu wygrzebałem jednak z szuflady okulary 3D, znalazłem na dysku PlayStation 4 Trine 2, które jak się okazało, umożliwia zabawę w trzech wymiarach. „A co mi tam”, pomyślałem. I zostałem zaczarowany. Wczoraj kupiłem natomiast świeżutkie Super Stardust Ultra i nie mogę przestać w nie grać trzymając na nosie okulary do trzeciego wymiaru. Jeśli macie PS4 i 3D w telewizorze, koniecznie sprawdźcie te dwie pozycje. Może na starość próbuję jakoś urozmaicić sobie życie - albo po prostu trzeci wymiar trzeba zrobić dobrze, inaczej cały system traci sens.
A Wy jak zapatrujecie się na odchodzenie producentów od 3D? W końcu na horyzoncie widać już zupełnie inne podejście do „wchodzenia w obraz” - Oculus Rift i hologramy od Microsoftu. Coś musi przecież stać się wreszcie nowym wymiarem rozrywki.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu