Sala Samobójców. Hejter jest przerażająco aktualnym i realistycznym filmem.
Komasa znów zachwyca brutalną prawdą i martwi dziurawym scenariuszem. Hejter - recenzja
Jan Komasa nie ma teraz na co narzekać. Wygląda na to, że właśnie ma swój moment. Jego ostatnia produkcja, Boże ciało, dostała przecież nominację do Oscara. Mimo braku statuetki był to spory sukces. Oryginalna Sala samobójców pojawiła się na ekranach w 2011 roku i stała się wielkim hitem. Trudno nie wróżyć jej spadkobierczyni podobnego sukcesu. Tylko czy Hejter zasłużył sobie na pochwały? Niestety nie w stu procentach.
Komasa znowu to zrobił
Hejter opowiada historię Tomka (Maciej Musiałowski), który zostaje wyrzucony ze studiów prawniczych za plagiat. Ukrywa ten fakt przed wszystkimi, głównie przed Krasuckimi. To zaprzyjaźniona rodzina, która udziela mu pomocy finansowej. Oczywiście Krasuccy mają córkę, Gabi (Vanessa Aleksander), w której podkochuje się nasz bohater. Chłopak ostatecznie ląduje w pracy w agencji reklamowej, której zadaniem jest głównie niszczenie wizerunków, co zaczyna mu iść naprawdę nieźle. Z tyłu głowy wciąż chce jednak zemścić się przy okazji na Krasuckich, którzy się od niego odcięli. Głównym zadaniem Tomka jest praca wokół kampanii kandydata na prezydenta Warszawy (Maciej Sthur). Chłopak działający w tej sprawie na dwa fronty nakręca spiralę nienawiści, która w przerażającym tempie pędzi w bardzo złym kierunku.
Spokojne zakończenie festiwalu pękniętych serc. BoJack Horseman 6. sezon – recenzja
Zacznijmy może od tej Sali samobójców. Czy to faktycznie kontynuacja filmu sprzed dziewięciu lat? Tylko w pewnym sensie. Z powracających bohaterów mamy Beatę Santorską (Agata Kulesza), czyli matkę Dominika. Powraca również sama gra, wokół której kręciły się losy bohatera pierwowzoru. Problem w tym, że to wszystko nie ma wielkiego znaczenia. Rzeczy, które wydarzają się w grze, mogłyby przenieść się gdziekolwiek indziej, na jakikolwiek inny anonimowy czat. Rola Kuleszy (jak zwykle dobra) też nie jest tu kluczem. To wcale nie musiała być Beata Santorska, to mogłaby być postać wykreowana od zera, a fabuła by na tym nie straciła. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam zwiastun Hejtera, miałam wrażenie, że pierwsza część tytułu jest tam kompletnie zbędna. I nadal tak uważam. Ekipa Komasy z pewnością nie zgodziłaby się ze mną, szczególnie biorąc pod uwagę kwestie marketingu, ale to przecież całkowicie inna sprawa.
Skoro już wspomniałam o jednej z wad, zostanę przy minusach. Głównym problem filmu jest scenariusz. Niestety fabuła kilkukrotnie pchana jest do przodu przez jakiś głupkowaty splot przypadków. Część wydarzeń nie wynika z siebie bezpośrednio, po prostu obok dzieje się coś, co bohaterom akurat idealnie pasuje do sytuacji i tyle. Musimy to przeboleć, udawać, że niczego nie widzieliśmy i jakoś z tym żyć. Nie wiem, z czego wynika to niedbalstwo i trudno mi w tej sprawie wyrokować, ale smuci mnie, że Hejter traci na takich głupotach.
Bilety już macie, więc oglądajcie. „Śledztwo Spensera” wjeżdża na Netflix – recenzja przedpremierowa
Na szczęście produkcji nie brakuje zalet. Na pochwałę zasługują zarówno aktorzy jak i reżyser, bo wszyscy wykonali kawał dobrej roboty. Tak to jest, jak się do projektu zatrudnia tylu zdolnych ludzi. Kluczem w Hejterze jest sama opowieść (pomijając jej niezgrabność), komentarz do aktualnej sytuacji społecznej oraz morał płynący z całości. Wszystkie te elementy również stanowią mocne plusy filmu. Komasa po raz kolejny zaserwował nam gorzką opowieść o ludzkich emocjach, nienawiści i nieumiejętności radzenia sobie z samym sobą, o otaczającym nas świecie nie wspominając. Brutalna prawda bijąca z ekranu sprawia, że z filmu wychodzi się przejętym i poddenerwowanym. W pewnym momencie filmu dobrze wiemy, jak to wszystko się skończy.
Rozumiemy zagubiony sposób myślenia poszczególnych bohaterów, wiemy, do czego doprowadzą te wszystkie pomyłki. Mimo wszystkiego siedzimy przed ekranem i czekamy na kolejne nieuniknione tragedie. Wszystko, co Komasa pokazał nam w filmie, mogłoby znaleźć się w wiadomościach chociażby jutro. Reżyser stara się nam przekazać bardzo prostą prawdę o świecie. Wszyscy niby zdajemy sobie z niej sprawę, ale jednocześnie wciąż obserwujemy, jak ludzie doprowadzają się do ruiny, kompletnie o niej zapominając. Wszystko zaczyna się przecież od frustracji i krótkiego słowa, które efektem kuli śniegowej może niszczyć nie tylko nas, ale i niewinne istnienia czy serca. I to jest nasz największy problem.
Słowo jest siłą
Hejter nie zaskakuje, tylko daje się zrozumieć. Hejter nie jest zapamiętywalny, bo jest wszechobecny. Hejter nie jest doskonały, ale stara się być szczery. Hejter jest brutalny. Hejter jest wart zobaczenia, bo Komasa naprawdę wie, co robi.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu