Felietony

Saints Row IV z edycją kolekcjonerską za milion dolarów wyśle Cię w kosmos

Kamil Ostrowski
Saints Row IV z edycją kolekcjonerską za milion dolarów wyśle Cię w kosmos
11

Osobiście nigdy specjalnie nie rozumiałem kupowania edycji kolekcjonerskich. Przeszła mi myśl o wydaniu dodatkowych złotówek przy okazji kilku większych premier, raz czy dwa się nawet skusiłem, ale z perspektywy czasu wydaje mi się, że były to wyrzucone pieniądze. Mam jednak wrażenie, że jedyna w sw...

Osobiście nigdy specjalnie nie rozumiałem kupowania edycji kolekcjonerskich. Przeszła mi myśl o wydaniu dodatkowych złotówek przy okazji kilku większych premier, raz czy dwa się nawet skusiłem, ale z perspektywy czasu wydaje mi się, że były to wyrzucone pieniądze. Mam jednak wrażenie, że jedyna w swoim rodzaju zawartość kolekcjonerki Saints Row IV sprawia, że nie można jej stawiać na równi z innymi edycjami dla zbieraczy.

Równy milion dolarów. Tyle kosztuje Saints Row IV Super Dangerous Wad Wad Edition. Wedle dzisiejszego kursu równa się to 3 131 203 złotym. Ogromna suma. Jednakże zawartość robi jeszcze większe wrażenie. Nie wiem kto wpadł na ten pomysł, ale poleciano „po bandzie”.

  • W zamian za nasz milion zielonych:
  • Polecimy w kosmos z Virgin Galactic
  • Dostaniemy Lamborghini Gallardo
  • Plus Toyotę Prius z rocznym ubezpieczeniem (dlaczego? Nie wiem)
  • Zrobimy sobie operację plastyczną (serio!)
  • Doświadczymy na własnej skórze odbijania zakładników
  • Spędzimy dzień na treningu szpiegowskim,
  • Wraz z naszym osobistym doradcą zakupowym skompletujemy podstawową listę ubrań (tzw. capsule wardrobe)
  • Spędzimy tydzień w wypasionym hotelu w Dubaju
  • A także kolejny tydzień w wypasionym hotelu w Waszyngtonie
  • Oczywiście polecimy w obydwa miejsca pierwszą klasą
  • Nie zapomnijmy też o pełnowymiarowej replice „działa dubstepowego” – jednej z broni dostępnych w grze
  • Poza tym dostaniemy oczywiście same Saints Row IV

Każdy kto zna serię Saints Row chociażby ze słyszenia, ten nie dziwi się, że jej twórcy potrafią „odpłynąć”. Szczerze mówiąc, to uśmiałem się po pachy czytając opis tej kolekcjonerki. Nie sądzę nawet, żeby ktoś ją kupił, ale sam fakt jej udostępnienia jest niezłą reklamą i tworzy pozytywny, zwariowany „buzz” wokół tej pozycji.

Chociaż z drugiej strony – kto wie? Może znajdzie się jakieś bananowe dziecko, któremu strasznie spodobała się trzecia część i namówi tatusia, albo mamusię, na wystrzałowy prezent na supersłodkie urodziny?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu