To mnie drażni.

Sadek, popieram! Nie po to idę do kina, by oglądać tam reklamy

Jakub Szczęsny
Sadek, popieram! Nie po to idę do kina, by oglądać tam reklamy
82

Gorzkie żale? Skądże znowu. No, może trochę. Do kina uczęszczam zawsze wtedy, gdy w repertuarze znajdzie się coś godnego uwagi - coś, na co czekałem od dawna lub też tytuł, który rekomendują moi dobrzy znajomi. Nie idę na premierę - kupować kota w worku nie zwykłem, przepłacać za bilet także nie. Wo...

Gorzkie żale? Skądże znowu. No, może trochę. Do kina uczęszczam zawsze wtedy, gdy w repertuarze znajdzie się coś godnego uwagi - coś, na co czekałem od dawna lub też tytuł, który rekomendują moi dobrzy znajomi. Nie idę na premierę - kupować kota w worku nie zwykłem, przepłacać za bilet także nie. Wolę poczekać na recenzje i wiedzieć, czy w ogóle warto wybrać się na seans, niż potem pluć sobie w brodę, że tak głupio wydałem pieniądze. W kinach irytuje mnie jeszcze jedno - reklamy. Pal licho, że są. Ale... dlaczego serwuje się nam je za przeproszeniem... do porzygu?

Michał, podpisuję się rękami i nogami

Michał Sadowski - bodaj najbardziej lubiana osobowość w branży, założyciel Brand24, bardzo fajny człowiek nieczęsto publikuje na swoim profilu posty z serii "gorzkie żale". W tym wypadku ma jednak rację. Powtarzać tego, co napisał w poście nie będę. Zamieszczę go poniżej.

Na jeden z takich seansów przybyłem punktualnie tylko po to, by od razu zacząć mnie bombardować reklamami. Wśród nich znalazł się m. in. APAP, podpaski Always, chrupki i oczywiście operator komórkowy. Uwierzcie mi, że nie zdenerwowałbym się, gdyby tych reklam było kilka, trwały one 5-10 minut. Gorzej jest jednak, gdy te ciągną się jak tasiemiec, a kolejna jest głupsza od poprzedniej. Toteż zwykłem przeczekiwać reklamy (podobnie jak i ogromna rzesza kinomanów) przed budynkiem, obok popielniczek. Wyszło mi nawet ostatnio, że w trakcie reklam zdołam wypalić trzy fajki pod rząd. Starcza na cały seans.

Internet nas rozleniwił

W sumie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Płacimy za film w serwisie VOD, oglądamy go na dużym ekranie w domowym zaciszu. Co więcej, obejrzymy go nawet kilka razy, jeżeli mamy ochotę. Możemy jeść nawet najbardziej chrupiące przekąski, mlaskać, nie wyłączać telefonu komórkowego - nikt nie zwróci nam uwagi. Nie ma także problemu z reklamami - skoro zapłaciliśmy za materiał wideo - to już wszystko. Wiele platform VOD pozwala także oglądać kupione treści na wielu urządzeniach - ich obecność nie kończy się w telewizorach. Żyć nie umierać.

Polskie prawo ponadto w żaden sposób nie reguluje tego, ile powinna trwać reklama w kinie. I tak oto niektórzy nie czekają 20 minut, tylko nawet i 40. Kupujecie bilet za niemałe dla niektórych pieniądze, przed seansem otrzymujecie całą litanię treści reklamowych. Czy widza traktuje się jak idiotę? Oczywiście. Widz ponadto może się poskarżyć pracownikom, ale na tym się sprawa kończy. Do reklamacji prawa nie ma. Jedyne, co może zrobić, to na seans przyjść spóźnionym. Tak robi na przykład moja dziewczyna, która ogólnie wszędzie się spóźnia, ale do kina już z premedytacją.

Ponadto, moja dziewczyna jest również zdania, że pod tym względem dużo lepiej wypada... teatr. Taka forma rozrywki ostatnio i mnie się spodobała - swoją drogą polecam "Białe małżeństwo" (obecnie grają to w Teatrze Maska w Rzeszowie). Tam nie ma reklam, jest ponadto widoczny szacunek dla widza. Kino natomiast powinno się pilnować - cały czas przekraczane są granice dobrego smaku. Widzowie po 30 minutach reklam klną pod nosem i nie zgadzają się na ten stan rzeczy. W dobie powszechnego dostępu do Internetu tego typu ośrodki rozrywkowe powinny walczyć o widza nie tylko dobrym repertuarem, świetnie wyposażonymi salami kinowymi, ale i szacunkiem do osoby, która przychodzi obejrzeć film, a nie napakowany jak brojler blok reklamowy.

Grafika: 1, 2

Źródło: Michał Sadowski @ Facebook

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

kinobrand24Multikinohot