Komputery i laptopy

Rekordowa wartość rynku PC. Chociaż pecetów sprzedaje się coraz mniej, to chętniej wydajemy pieniądze

Kamil Ostrowski
Rekordowa wartość rynku PC. Chociaż pecetów sprzedaje się coraz mniej, to chętniej wydajemy pieniądze
Reklama

Skoro pecetów sprzedaje się mniej, to rozsądnie było by założyć, że i wpływy z gier wideo wydawanych na tę platformę spadną. Okazuje się, że dzieje si...

Skoro pecetów sprzedaje się mniej, to rozsądnie było by założyć, że i wpływy z gier wideo wydawanych na tę platformę spadną. Okazuje się, że dzieje się wręcz przeciwnie – granie na PC, któremu tak często przepowiadano śmierć z przyczyn naturalnych, ma się coraz lepiej.

Reklama

Najpierw granie na PC miały zabić konsole, które były wygodniejsze, tańsze i stworzone z myślą właśnie o zabawie, co dawało im oczywistą przewagę. Jakby tego było mało, po wizerunku peceta jako ostoi graczy „hardkorowych” niewiele zostało, kiedy rządziła Zynga, przez ręce której przechodziły ogromne sumy, za sprawą użytkowników Facebooka grających w Farmville, albo inne Mafia Warsy. Wreszcie przyszła moda na free-to-play, która ma wbić ostatni gwóźdź do trumny jeżeli chodzi o pecety.

Zdaje się, że tak widzą najnowszą historię komputerów osobistych i ich związku z grami wideo miłośnicy alternatywnych sposobów grania. Tymczasem „wieści o śmierci gamingu na PC” wiecznie okazują się być przesadzone.

Serwis Games Industry opublikował fragmenty raportu przygotowanego przez DFC Intelligence, dotyczącego właśnie rynku gier wideo na komputerach osobistych. Wyniki, a raczej komentarz do nich (bo dokładny raport zostanie opublikowany za tydzień) napawają nadzieją na przyszłość.

Jest na tyle dobrze, że poprawiono prognozę dotyczącą rynku PC na 2014 rok. Wartość tego segmentu ma wynieść nie 22, a 25 miliardów dolarów. Jeszcze w marcu ubiegłego roku szacowano, że taki wynik zostanie osiągnięty dopiero w 2016 roku.

Za wzrosty odpowiadają głównie gry online (co istotne, za dobre wyniki odpowiadają nie tylko gracze z Azji, ale także z Europy i Ameryki). 2013 rok był dosyć ubogi, jeżeli chodzi o premiery na PC. Battlefield 4 i Total War: Rome II poradziły sobie nieźle, ale to League of Legneds i Dota 2 odnotowały największe wzrosty. W ogóle gatunek MOBA radzi sobie świetnie, wypierając gry typu MMO, co widać na jednym z zaprezentowanych wykresów. Jedni zyskują kosztem drugich.

Analitycy zauważają też, że wypuszczenie nowej generacji konsol może wręcz pomóc rynkowi PC, zamiast podcinać mu skrzydła. W ostatnim roku niewiele się działo, jeżeli chodzi o duże tytuły AAA, ponieważ wydawcy wstrzymywali oddech i nabierali sił przed wypuszczeniem Xboksa One i PlayStation 4. Tymczasem zdecydowana większość dużych tytułów pojawia się dziś zarówno na konsolach, jak i na PC.

Teraz ode mnie: wypuszczenie nowej generacji, zrobienie upragnionego kroku dalej w historii gier wideo, jest bez wątpienia momentem ulgi nie tylko dla twórców i wydawców, ale również producentów sprzętu komputerowego. Stare konsole były nierozwojowe już od dobrych dwóch lat: za wyjątkiem deweloperów wewnętrznych, mających dostęp do najlepszych inżynierów, pomocy twórców konsol i wyspecjalizowanej kadry, nikt nie był w stanie wycisnąć z konsol więcej. Rozwój graficzny stanął w miejscu. Gry wydawane w 2013 roku można było uruchomić na laptopie z 2011. Spadek sprzedaży komputerów osobistych można więc po części tłumaczyć właśnie w ten sposób – nie było potrzeby wymiany peceta na nowszy. Prawdopodobnie w 2015 roku, już większość gier będzie tworzona z pominięciem „poprzedniej generacji”, pecety w górę. Lekko w górę, bo nie wszyscy chcą grać w nowego Battlefielda. Części graczy wystarczy w zupełności partyjka w LoLa. A do tego nie będą potrzebować nowego sprzętu.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama