22 listopada 2005 roku zadebiutował Xbox 360, druga konsola Microsoftu. 2 grudnia trafił do Europy, a dopiero rok później do Polski. Wczoraj sprzęt św...
22 listopada 2005 roku zadebiutował Xbox 360, druga konsola Microsoftu. 2 grudnia trafił do Europy, a dopiero rok później do Polski. Wczoraj sprzęt świętował dziesiąte urodziny, ale warto pamiętać, że nie miał łatwego życia.
Xbox 360 był na dobrą sprawę PC-tem zamkniętym w konsolowej obudowie. Niespecjalnie ładnej, warto dodać - szczególnie jeśli wybraliście opcję białą. Ale to nie wygląd był tu najważniejszy. Xbox 360 w dniu swojej premiery nieźle namieszał. Sam miałem z nim styczność jeszcze zanim oficjalnie trafił do Polski i ogrywane przeze mnie wtedy Gears of War oraz Lost Planet zrywały czapkę z głowy. Później przesiadka na płaski telewizor i złącze HDMI (2007 rok, model Zephyr), a następnie własny Falcon, który podobno miał się już nie przegrzewać. Nie kłamano, mam go do dziś i nie trafiłem na żadne techniczne problemy. Ale nie zawsze było tak wesoło.
Czerwony Pierścień Śmierci
RROD to zmora pierwszych modeli Xboksa 360 i dowód na to, że nawet duża firma może wypuścić wadliwy sprzęt. W trzystasześćdziesiątkach psuły się trzy rzeczy. Urządzenie się przegrzewało, co w konsekwencji prowadziło do wyświetlania czerwonego pierścienia na przycisku uruchamiania konsoli. Zdarzały się też błędy przy odczytywaniu dysków oraz zacinający się mechanizm otwierania i zamykania napędu DVD. Powiecie, że każdy sprzęt się psuje - i macie rację. Skala problemu była jednak ogromna. Na tyle, że Microsoft rozszerzył gwarancję na swoje Xboksy 360 aż do trzech lat. Na szczęście w kolejnych modelach zastosowano inny system chłodzenia oraz użyto procesorów tworzonych w innej technologii. Problem stracił na znaczeniu, a RROD przestał śnić się po nocach konsolowcom. Ostatecznie Xbox 360 doczekał się również bardzo ładnej i bardzo zgrabnej wersji slim, która nie wyglądała już jak brzydkie pudełko z taniego plastiku. Jeśli jednak zastanawiacie się, dlaczego Xbox One jest tak duży, odpowiedzi szukajcie właśnie w historii 360. Tym razem koncern z Redmond dmucha na zimne, dosłownie i w przenośni. X1 jest skonstruowany tak, by wyeliminować wszelkie możliwe przegrzewanie się sprzętu, co odbiło się na jego rozmiarze.
Piractwo
PlayStation 3 bardzo długo opierało się piratom. Xbox 360 wręcz przeciwnie. Każde kolejne zabezpieczenia były łamane, a konsole przerabiane. W związku z tym kwitł rynek zarówno nielegalnych gier, jak i przeróbek - było to bardzo widoczne w Polsce. Mówiło się, że to właśnie ze względu na łatwe i tanie przerobienie konsoli, była ona tak popularna w naszym kraju. Podobnie jak dwuwarstwowe płyty Verbatima, na których podobno najlepiej się nagrywało. Swego czasu w polskiej sieci pojawiła się nawet akcja „Nie przerabiam, nie kradnę”, w którą zaangażowała się prawie cała growa branża.
Polski Xbox Live
W 2010 roku byliśmy świadkami polskiego pospolitego ruszenia, którego celem było wymuszenie na Microsofcie wprowadzenia polskiej wersji usługi Xbox Live. Niby każdy posiadacz Xboksa 360 z niej korzystał, ale wymuszało to konieczność rejestracji konta za granicą, w dodatku na fałszywy (czy raczej znaleziony gdzieś na mapie) adres. Sam mieszkałem wirtualnie w Wielkiej Brytanii i korzystałem z brytyjskiego sklepu, gdzie wydawałem kupione na Allegro Microsoft Points. Gracze, którzy nie chcieli czuć się jak obywatele Trzeciego Świata postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i zawalczyć o polską wersję usługi. Początkowo bez rezultatu, firma zbywała zainteresowanych informacjami o tym, jak ważnym rynkiem jest dla nich Polska, jednocześnie nie podawano żadnych szczegółów dotyczących usługi. Ostatecznie polski Xbox Live się pojawił, choć nie sądzę, by akcja We Want Live miała tu kluczowe znaczenie. Problem w tym, że poza bonusowymi punktami, które znalazły się na kontach osób migrujących z zagranicznych kont, sklep przynajmniej przez jakiś czas odstawał zawartością od reszty świata. Ale udało się, dostaliśmy wreszcie polską wersję XBL. Warto dodać, że Xbox Live sam w sobie był usługą na bardzo wysokim poziomie i choć za możliwość gry w sieci trzeba było płacić abonament, trudno było na system narzekać. Dostępne na PlayStation 3 PlayStation Network było daleko w tyle, zarówno pod względem stabilności, jak i dodatkowych funkcji dla osób lubiących sieciową zabawę - wspomnę chociażby o grupowym czacie i możliwości ominięcia rozmów głosowych w grze.
Hity
Można było Xboksa nie lubić, mówić, że to najbardziej awaryjna konsola w historii. Ale trudno odmówić jej świetnych gier. Poza produkcjami multiplatformowymi (taki trend zapoczątkowała tamta generacja konsol), konsola Microsoftu otrzymała kilka świetnych gier lub serii gier na wyłączność. Gears of War, Forza Motorsport, Dead Rising, Fable, Halo. Tak zwane „eksluziwy” to zawsze jeden z najlepszych powodów do zakupu konkretnej konsoli i trudno powiedzieć, by wspomniane tytuły nie były asami w rękawie Microsoftu. Wspominałem o pierwszych Gears of War, które rzuciły mnie na kolana oprawą i systemem rozgrywki. Uwielbiam Halo, przy trzeciej części spędziłem w sieci długie miesiące, a kampanię zaliczyłem 4 razy. Świetnie wspominam serię Fable, której druga odsłona była jedną z najpiękniejszych gier, za jakimi kiedykolwiek miałem styczność. Widziałem też na własne oczy jak z nieporadnej Forzy, w której samochody prowadziło się jak kartonowe pudełka, wyrasta wielka wyścigowa seria, która dziś nie ma sobie równych. Xbox 360 radził sobie ponadto lepiej z tytułami wieloplatformowymi - takimi, jak na przykład Grand Theft Auto czy Red Dead Redemption. Teoretycznie PS3 było platformą mocniejszą, w praktyce jednak łatwiej było robić gry na 360, przez co efekt finalny był lepszy na konsoli Microsoftu.
Zamiast PC-ta
Xbox 360 jest dla mnie bardzo ważną konsolą. Dopiero po zakupie sprzętu Microsoftu całkowicie porzuciłem granie na PC. Na pewno to po części zasługa coraz popularniejszych gier multiplatformowych, w końcu to właśnie na tej generacji pojawiały się praktycznie wszystkie ważne strzelanki znane z komputerów osobistych. W którymś momencie ważniejsza stała się też dla mnie wygoda, na którą zamieniłem ciągłe modernizowanie komputera i walkę ze sterownikami. Co ważne - kupiłem 360 w naprawdę atrakcyjnej cenie, w jakiejś empikowej promocji. Fakt, konsola nie miała dysku, ale dokupiłem go dopiero gdy faktycznie stał się potrzebny (instalacja gier). Ograłem na tej platformie mnóstwo produkcji, aż boję się podsumować ile czasu spędziłem na sieciowych potyczkach. Dziś też zdarza mi się włączyć Xboksa 360 i przypomnieć sobie kilka ulubionych gier. Choć sprzęt został zdegradowany i opuścił główny pokój do grania. Stoi w sypialni i poza wirtualnymi światami, pokazuje mi filmy i koncerty z płyt DVD. Kawał świetnej maszyny.
grafika: 1
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu