Gry

RPO sprawi, że przy zakupie brutalnej gry usłyszymy - "a dowodzik jest?"

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

56

Mimo pojawiających się na polskich wersjach gier znaczków PEGI, Rzecznik Praw Obywatelskich apeluje o traktowanie gier jak alkoholu - i sprzedawanie ich tylko osobom dorosłym. Oznaczenia PEGI są pomocne, ale niestety nie obowiązują w Polsce. Oznacza to, że nie ma obowiązku ich stosowania. Rzeczni...

Mimo pojawiających się na polskich wersjach gier znaczków PEGI, Rzecznik Praw Obywatelskich apeluje o traktowanie gier jak alkoholu - i sprzedawanie ich tylko osobom dorosłym.

Oznaczenia PEGI są pomocne, ale niestety nie obowiązują w Polsce. Oznacza to, że nie ma obowiązku ich stosowania. Rzecznik Praw Obywatelskich, Pani prof. Irena Lipowicz domaga się zmian w przepisach prawnych i dystrybucji brutalnych gier, aby uniemożliwić nieletnim dostęp do takich produkcji. Absolutnie pochwalam.

System oznaczeń PEGI stosowany jest w 38 krajach, nie wszędzie jest jednak obowiązkowy. Tylko w Polsce i dwóch innych krajach unijnych oznaczenia te nie zostały jeszcze wprowadzone do systemu prawnego. W Wielkiej Brytanii na przykład za niespełnienie wymogów wiekowych PEGI grozi kara grzywny i do sześciu lat pozbawienia wolności. W Szwecji natomiast istnieje w prawie konstytucyjnym zapis zabraniający sprzedaży brutalnych gier dzieciom, a sprzedawca ma prawo uzależnić sprzedaż gry od zgody rodzica. Rozmawialiśmy dziś o tym w redakcji. Grzesiek Marczak był świadkiem identycznej sytuacji w szwajcarskim sklepie. Dziecko próbowało kupić grę od 16 roku życia w jednej z galerii handlowych. Sprzedawca odmówił, po chwili dziecko przyszło z ojcem. Ten sam sprzedawca ponownie odmówił sprzedaży wyjaśniając, że gra nie jest odpowiednia dla malucha i doskonale wie, że sprzedany rodzicowi tytuł trafi właśnie do niego.

Z Rzecznikiem Praw Obywatelskich zgadza się Stowarzyszenie Producentów i Dystrybutorów Oprogramowanie Rozrywkowego.

Niestety obawiam się, że samo wprowadzenie nakazu legitymowania się pełnoletnością podczas kupowania gry ograniczy jedynie jej sprzedaż osobom wyglądającym na mniej więcej 18 lat. Nie sądzę aby w chwili obecnej sprzedawcy sprzedawali gry ze znaczkiem PEGI 18 dzieciakom. Dodatkowo, w małych sklepach często dba się o klientów, wierzę więc że w wielu przypadkach nieświadomy rodzic może uzyskać informację o brutalności gry i jeśli kupuje ją dla swojej pociechy, zostać od zakupu odwiedziony.

Sam niedawno spotkałem z miłą sytuacją - podczas zakupu Xenoblade Chronicles sprzedawca w warszawskim sklepie Electronic Dreams poinformował mnie, że gra działa wyłącznie na nowym 3DS-ie i nie uruchomię jej na standardowej wersji konsoli. A mógł przecież o tym nie wspominać i odhaczyć sobie sprzedaną kopię. Oczywiście to zupełnie inna kwestia, ale wzbudza nadzieje. A elektroniczne molochy? Liczy się tylko sprzedana kopia, sprzedawcy obrabiają jednocześnie tyle działów, że jeśli sami nie interesują się grami, często nie jest nawet w stanie powiedzieć nam co wrzucamy do koszyka. Podobnie pani/pan przy kasie jeśli po prostu dorzuciliśmy sobie grę do spożywczych zakupów. Ale może odpowiedni zapis pomoże w nowej, lepszej praktyce informacyjnej?

Dlaczego o tym wspominam? Ze względu na ten fragment wywiadu z RPO.

Dostałam list od zawodowej testerki gier. Opisała przypadek siostry, bardzo zabieganej osoby, która ma dziewięcioletniego syna. Gdy prosił o "GTA", dostał. Mama chciała pokazać dziecku, że jej na nim zależy (…) A skąd matka miała wiedzieć, co jest w tej grze?

Wybaczcie, ale jeżeli z okładki świeci czerwony znaczek 18, blondynka z kuszącym spojrzeniem, strzelający helikopter i trzech gości z bronią - raczej nie będzie to produkcja o zbieraniu truskawek na farmie. Popieram pomysł RPO - legitymowanie kupujących. Ale zainwestowałbym również czas i pieniądze w jakąś akcję mającą na celu poinformowanie rodziców o oznaczeniach na grach i przede wszystkim o tym, że gry dla dorosłych są jak filmy dla dorosłych - nie powinny bawić się nimi dzieci. Najlepiej w środkach masowego przekazu, bo chyba tylko taką drogą można dotrzeć do nieświadomych rodziców. No ale przecież lepiej robić reportaże o brutalności gier, szczególnie kiedy wydarzy się jakaś tragedia. Szkoda tylko, że większość z nich ma zerową wartość informacyjną i bazują wyłącznie na sensacji. A tytuł w stylu „zabił, bo grał w gry” zawsze wzbudza emocje.

grafika: 1, 2, 3

Źródło

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

hot