Google, Facebook, Twitter, Vimeo, The Huffington Post, to tylko niektóre serwisy, które padły pod chińskim cenzorskim toporem i przestały być dostępne...
Rozkwit serwisów społecznościowych w obliczu cenzury internetu. Czy to w ogóle możliwe? [infografika]
Google, Facebook, Twitter, Vimeo, The Huffington Post, to tylko niektóre serwisy, które padły pod chińskim cenzorskim toporem i przestały być dostępne dla przeciętnego internauty z Państwa Środka. Ponieważ władze Chińskiej Republiki Ludowej kontrolują aktywność swoich obywateli w sieci, a dużo prościej kontrolować serwisy, które zamknięte są terytorialnie i nie mają globalnego charakteru, więc pozamykano dostęp do wytworów zachodniej burżuazji. Jednak Internet, nawet ten limitowany, nie znosi próżni.
Chińska cenzura ma co robić. Tylko w 2010 roku cenzurowano dziennie około miliona artykułów. Jednak ludzkiego żywiołu, który chce wyrażać się poprzez Internet nie da się łatwo ogarnąć. Wystarczy wspomnieć, że chińscy internauci zajmują drugie miejsce na świecie pod względem spędzania czasu w sieci – 2,7h dziennie. I wiele tego czasu spędzają w serwisach społecznościowych, na 500 milionów użytkowników sieci, aż 50% ma więcej niż jedno konto w takim serwisie, a 30% loguje się na swoje konto przynajmniej raz dziennie.
Aby wypełnić próżnię po zablokowanych oraz odpowiedzieć na społeczną potrzebę powstały w Chinach liczne odpowiedniki zachodnich serwisów społecznościowych. Renren – chiński Facebook, który ma około 31 milionów aktywnych użytkowników miesięcznie. Sina Weibo – odpowodnik Twittera, który ma około 250 milionów zarejestrowanych użytkowników generujących 25 milionów postów dziennie. Youku to chiński zamiennik YouTube’a, którego też w kraju tym nie uświadczysz. Oczywiście to nie wszystko, przyjrzyjcie się tej interesującej infografice:
Jak widać możliwość korzystania z serwisów społecznościowych jest dla chińskich internautów istotna. Ponieważ nie sposób kontrolować Facebooka czy Twittera oraz tego, co na nich się dzieje (wystarczy wspomnieć Arabską Wiosnę Ludów oraz rolę, jaką odegrały w niej tego typu serwisy), lepiej jest zablokować do nich dostęp i zaoferować ludziom zamienniki, które będą łatwiej podlegały kontroli. Kontrola to jednak nie jedyny czynnik w tym równaniu. Ważne są również pieniądze. Dzięki niemal merkantylistycznej polityce zagraniczna konkurencja na internetowym rynku została całkowicie wyeliminowana i chińskie podmioty mogą dzięki temu zarabiać. A że potencjał tego rynku jest ogromny (liczba ludności), to chińskie firmy internetowe nie muszą martwić się o przyszłość i co najwyżej muszą konkurować między sobą. Jednak na tak ogromnym rynku dla każdego znajdzie się miejsce.
Chiny to ciekawy przykład państwa, w którym cenzurowany Internet ma ogromną liczbę aktywnych użytkowników, w którym, pomimo kontroli, rozwijają się różne serwisy i portale społecznościowe i generalnie kwitnie wirtualne życie. Ciekawe, jak długo jeszcze będzie się chińskim władzom udawała ta sztuka.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu