Nauka

Rozbiło dziesiątki metrów litego lodu. To pierwszy raz, gdy udało się udokumentować takie zjawisko

Patryk Koncewicz
Rozbiło dziesiątki metrów litego lodu. To pierwszy raz, gdy udało się udokumentować takie zjawisko
Reklama

W głębi pozornie spokojnej pokrywy lodowej Grenlandii rozegrało się zjawisko tak potężne, że zmieniło sposób, w jaki myślimy o stabilności lodowców.

W środku letniego sezonu 2014 roku, w miejscu, gdzie powinna panować cisza zarezerwowana dla lodowych pustkowi, doszło do cichej katastrofy. Nikt jej nie widział. Nikt jej nie słyszał. A jednak przez grubą na setki metrów pokrywę lodową Grenlandii przebiło się 90 miliardów litrów wody – bez ostrzeżenia, bez świadków. To wydarzenie przeszło niemal bez echa, choć jego skutki były dramatyczne: powierzchnia lodu zapadła się na głębokość porównywalną z wysokością wieżowca – dopiero teraz badacze opublikowali analizę tego niezwykłego wydarzenia.

Reklama

Ukryte jeziora przebijają lodowy monolit

Pokrywa lodowa Grenlandii – druga co do wielkości masa lodu na Ziemi – wydaje się stabilnym i przewidywalnym monolitem, ale matka natura po raz kolejny pokazała swoją nieobliczalność. Pod szalenie grubymi warstwami lodu istnieją jeziora, które – w przeciwieństwie do zamrożonej wody na powierzchni – pozostają w ruchu. Są zasilane wodą „z góry”, która w cieplejszych miesiącach przedostaje się przez szczeliny w lodzie – te zbiorniki mogą się napełniać i opróżniać, tworząc nieregularne kopuły i zapadliny. Proces, który przez długi czas kojarzono niemal wyłącznie z Antarktydą, okazał się równie obecny w Arktyce.

Źródło: Depositphotos

Dlatego tak wielkim zaskoczeniem okazało się dla badaczy zjawisko, które miało miejsce w 2014 roku. Woda roztopowa nagromadziła się z taką siłą, że wywarła ciśnienie zdolne rozłupać dziesiątki metrów litego lodu – od spodu. Naukowcy z Uniwersytetu w Lancaster potrzebowali lat na dokładne przeanalizowanie danych satelitarnych, na podstawie których sformułowali następujący wniosek – w ciągu zaledwie kilku dni doszło do gwałtownego wypływu wody spod lodu, co doprowadziło do dramatycznych zmian topografii powierzchni.

Lód pęka od środka,  a my dopiero się uczymy, co to znaczy

Zjawisko, o którym donoszą badacze z Uniwersytetu w Lancaster, to nic innego jak ogromna powódź pod lodem, o sile tak dużej, że woda zdolna była do rozłupania lodu, który wydawał się wieczny. Obszar o powierzchni 2 kilometrów kwadratowych nagle obniżył się o 85 metrów, po tym jak z licznych szczelin wypłynęło nawet 90 milionów metrów sześciennych wody. Nieco dalej – na obszarze 6 kilometrów kwadratowych – powierzchnia lodu została całkowicie „wypłukana”.

Źródło: Lancaster University

„Gdy po raz pierwszy to zobaczyliśmy, pomyśleliśmy, że coś jest nie tak z danymi,” mówi Bowling. „Jednak im głębiej analizowaliśmy zjawisko, tym bardziej stawało się jasne, że mamy do czynienia ze skutkami potężnej powodzi, która wydostała się spod lodu” – Jade Bowling z Uniwersytetu w Lancaster.

Odkrycia takie jak to z 2014 roku ujawniają nie tylko nowe procesy, ale i luki w naszym rozumieniu systemu lodowcowego. Tradycyjna narracja o topniejącym lodzie – dramatyczna, ale liniowa – nie wystarcza, gdy do gry wchodzą złożone procesy hydrologiczne działające pod powierzchnią. Odkrycie wygenerowało jedynie więcej pytań – jak często dochodzi do takich podlodowych eksplozji? Czy mogą się one nasilać w miarę postępującego ocieplenia? Jak wpływają na tempo spływu lodowca do oceanu? To, co w tym momencie wiemy na pewno, to to, że każde takie zdarzenie to potencjalny katalizator przyspieszenia utraty lodu – a tym samym podnoszenia się poziomu mórz.

Źródło

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama