Technologie

Rower elektryczny dokonał cudu. Wyciągnął mi cztery litery z chaty

Jakub Szczęsny
Rower elektryczny dokonał cudu. Wyciągnął mi cztery litery z chaty
132

Drodzy Czytelnicy - jestem człowiekiem leniwym. Tak bardzo, że do sklepu pod blokiem potrafię wyjechać autem, brzydzę się spacerami (no, prawie), a za trening potrafię uznać wyjazd na stację paliw. Tomek Popielarczyk uznał, że nie ma dla mnie ratunku i zaproponował mi test roweru z napędem elektrycznym. Wziąłem, bo chciałem być leniwy jeszcze bardziej.

Wszystko zbiegło się z awarią wagi ciężkiej w szwedzkim rydwanie (nie pozdrawiam Magneti Marelli) i stanami depresyjnymi spowodowanymi podliczeniem szacowanych kosztów jego napraw. Przestałem jeść, próbowałem sprzedać nerkę na AliExpress - sami widzicie. Rowerek przyjechał ostatecznie do biura, bez przekonania go poskładałem (i obyło się bez wyzwisk w trakcie). Najpierw okazało się, że ten napęd elektryczny to trochę taki cienki w sumie jest - standardowo działa tylko jako "wspomaganie". Coś jak turbo w aucie - odpychasz się i nagle coś Cię ciągnie do przodu. Dziwne uczucie.

ADO A20F, rowerek z napędem elektrycznym produkcji chińskiej jednak ma manetkę "gazu". Ta normalnie nie działa na rynku europejskim i służy jedynie jako dekoracja. Rowerek rozpędzi się do ok. 20 km/h - przez przepisy, które pozwalają na sprzedaż w Europie takich rzeczy z limitem prędkości wynoszącym 25 km/h. Wiedząc o tym, że możliwości tego sprzętu są dużo większe, dokopałem się do sposobu na jej odblokowanie. Potem udało mi się zrobić tak, że rowerek od 0 km/h potrafi wystartować na silniku elektrycznym. Wcześniej, również ze względu na bezpieczeństwo - silnik elektryczny działał od ok. 5 km/h i dopiero wtedy możliwe było sterowanie nim za pomocą wspomnianej wyżej manetki.

Mnie dać palec, a wezmę rękę, nogę, wątrobę i jeszcze strzelę w potylicę z backhandu. Kolejne oglądane tutoriale pokazały mi jak:

  • Zwiększyć maksymalną prędkość. Ta wynosi standardowo ok. 20 km/h. Po odblokowaniu: 35 km/h na napędzie elektrycznym. Oczywiście mam trochę spory bagażnik, więc w sumie niewiele mi to dało.
  • Zwiększyć moc przyspieszenia. Wyobraźcie sobie, że ten rowerek wcale nie korzysta normalnie ze wszystkich swoich możliwości. Po odblokowaniu mało mi spod siedzenia nie wyjechał.
  • Zwiększyć ilość dostępnych trybów jazdy. Standardowo są cztery (0-3), gdzie 0 to brak silnika elektrycznego, a 1-3 limity prędkości. Teraz mam ich 10 (0-9).

I tak oto z nieco wykastrowanego dzika, bo tym jest ADO A20F - zrobiłem sobie guźca na chińskiej mecie. W ciągu kilku dni testów udało mi się spalić gumę w biurze (przy okazji przypalając posadzkę), zrobiłem sobie 10-kilometrową wycieczkę po mieście o dwunastej w nocy, do pracy dojeżdżam naszprycowanym, podrasowanym software'owo wspomnianym wyżej sprzętem i przeżywam dziwny okres fascynacji testowanym urządzeniem. Rzadko mi się to zdarza, naprawdę. Trudno jest mnie zaskoczyć już czymkolwiek w świecie technologii - rowerek elektryczny nie dość że to zrobił, to jeszcze wygonił mnie i moje myśli z domu.

Zazwyczaj mój dzień wygląda tak: 7:00, pobudka. O ósmej jestem w biurze. Tam siedzę dłużej niż 8 godzin, jak ojciec Maty przykazał. Zrobię co mam zrobić, upewniam się że wykonane przeze mnie rzeczy nie uszkodzą czasoprzestrzeni, lecę na zakupy, jadę do domu. Robię to, co zarządził lekarz i coś jem. Kładę się do łóżka koło 22:00 i tam jeszcze świadomie gniję przez godzinę, dwie. Netflix, Twitter, chore memy, a potem dokonuję restartu.

Dzień z rowerkiem wygląda trochę inaczej. Budzę się tak samo, ale jakoś chętniej. Doprowadzam się do umownego stanu używalności wizualnej, wychodzę do garażu i pociągam za lejce chińskiej dzikoświni z kartą multikoks. Za chwilę jestem w biurze i z banenem na ustach wkraczam trzymając zwierza na smyczy. Parkuję pojazd przy ładowarce, zasiadam do komputera i smaruję z pracą jak szalony po to, żeby mieć jeszcze czas - by pojeździć sobie. Chociaż napęd elektryczny powoduje, że pedały są przeze mnie używane głównie do wjeżdżania pod górki (by pomóc odrobinę silniczkowi) lub do gwałtownego przyspieszania (przyspieszanie hybrydowe - nóżki + silniczek) - mimo wszystko ruszam się bardziej.

Pobłogosław Panie napęd elektryczny

W mieście jest genialny. Chociaż i poza nim byłby równie spoko. Dla takiego człowieka jak ja - niesamowite odkrycie. Pewnie uznacie, że samochód lepszy bo na głowę nie pada; zwykły rower jeszcze ciekawszy bo człowiek rusza się jeszcze mocniej: tłumaczę o co chodzi z tym moim lenistwem. Ja nigdy nie byłem wytrzymałościowcem i choć zwykłym rowerem jeździć uwielbiam / uwielbiałem, to całe życie mam problem z wydolnością płuc. Uwierzcie, u mnie się nie da wykształcić wysokiej wytrzymałości.

Całe życie bowiem wydawało się wszystkim, że po prostu choruję na astmę. No i w sumie nie było to takie głupie, bo sterydy i wziewy rozkurczające oskrzela mi pomagały. W tym roku okazało się, że to prawda - jednak niepełna. Pulmonolog trochę zaciekawiony kosmicznie złym wynikiem spirometrii (jak na to jak się prowadzę), przeprowadził ze mną szerszy wywiad rodzinny. Wysłał mnie na badanie genomu - próbka pojechała do Berlina, wrócił wynik i okazało się, że moim głównym problemem jest niedobór alfa-1-antytrypsyny. Na szczęście jest to wariant, który rzadziej powoduje uszkodzenie wątroby. Mimo wszystko jednak moje płuca i oskrzela już są po gwarancji i szybciej kończy im się okres przydatności. Poza brakiem talentów okazało się, że mam jeszcze bajzel w DNA.

Możesz również posłuchać, jak przez dwie minuty nudzę o tym rowerku. Zignoruj opis, to długa historia:

Trochę poważniej już kończąc, bo w niemal całym wpisie odrobinę się z Wami drażnię - napęd elektryczny zrobił to, czego nie zrobił lekarz grożąc mi sztucznym płucosercem - bo przeszczepu płuc jako "nierokujący" nie dostąpię. Dokonał tego, czego nie dokonali znajomi i rodzina - błagający, żebym o siebie zadbał i wyciągnął siedzenie z domu. Nawet, jeżeli nie pedałuję aktywnie na tym rowerze, to latam wkoło niego, odwiedzam różne miejsca w okolicy, szukam sobie powodów, by jeszcze chwilę pojeździć. Dalej siedzę na Twitterze, ale cały czas męczę wszystkim rowerkiem z napędem. Dalej lubię memy. Tylko wszystko jakoś tak bardziej.

Rowerek ADO A20F opisywany w tekście jest u mnie na testach. Za około półtora tygodnia dostaniecie jego pełną recenzję. Jak jesteście z Rzeszowa lub okolic, uderzcie do mnie na Twitterze: możemy się spotkać i wspólnie potestować tego wariata.

Od 13 grudnia startuje promocja na rower ADO A20F! Na stronie producenta, kupisz go o 150 dolarów taniej. Ostateczna cena: 1059 dolarów! Możliwa wysyłka do Polski.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu