Niniejsza historia jest przykładem tego, jak można narobić sobie kłopotów niejasnymi, nieprecyzyjnymi lub po prostu złymi przepisami. Rzecz dzieje się...
Rosjanie zablokowali Wikipedię i... szybko musieli wycofać się z tej decyzji
Niniejsza historia jest przykładem tego, jak można narobić sobie kłopotów niejasnymi, nieprecyzyjnymi lub po prostu złymi przepisami. Rzecz dzieje się w Rosji, ale identycznie mogłoby to wyglądać w innych krajach, nie byłbym bardzo zdziwiony, gdybym opisywał podobną historię znad Wisły. Tym razem jednak to Rosjanie musieli szybko wycofywać się z decyzji o zablokowaniu Wikipedii w swoim kraju.
Korzeni sprawy należy się doszukiwać w przepisach ustanowionych kilka lat temu, a dotyczących treści dostępnych w Internecie. Na ich podstawie mogą być blokowane strony, które zawierają pornografię dziecięcą, informacje na temat narkotyków lub teksty nakłaniające do popełnienia samobójstwa. Szybko pojawiły się głosy, że to krok w kierunku cenzury, że Kreml będzie wykorzystywał to narzędzie do zwalczania niewygodnych stron internetowych: czepiacie się władzy? No to cyk, wrzucamy wam w komentarzach jakieś zdjęcie podchodzące pod pornografię dziecięcą i zamykamy stronę. Przepisy faktycznie były w ten sposób wykorzystywane? Niestety, nie mam na ten temat wiedzy, nie znam żadnych zestawień opisujących temat. Ale też nie przypominam sobie, by media rosyjskie (te internetowe) donosiły o nagminnym nadużywaniu nowej broni.
Sprawa wypływała natomiast przy okazji funkcjonowania Wikipedii, działo się to więcej niż raz - encyklopedia miała problem, ponieważ w jej artykułach znajdują się treści, które można uznać za niewłaściwe. Najświeższym przykładem jest czaras. To narkotyk, specem nie jestem, ale chyba chodzi o haszysz lub jakąś jego odmianę. Artykuł poświęcony narkotykowi nie był instrukcją jego przygotowania, ale zawierał informacje dotyczące np. zbioru. A to wystarczyło by jeden z sądów stwierdził, że tekst łamie wspomniane przepisy i podjęto decyzję o konieczności usunięcia wpisu. Co na to Wikipedia? Odmówiła.
Sytuacja zrobiła się nieciekawa: Roskomnadzor, czyli urząd czuwający nad Internetem i mediami domagał się usunięcia tekstu i groził blokadą serwisu (całego - inaczej nie dało się tego zrobić z powodu protokołu https), a przedstawiciele Wikipedii stwierdzili, że się nie ugną, bo to encyklopedia, informacje nikomu nie szkodzą, a na dodatek pochodzą z oficjalnych źródeł, w tym ze stron ONZ. Urzędnicy mieli problem, bo decyzja sądu i przepisy obligowały ich do działania, a z drugiej strony bali się posądzenia o cenzurowanie Wikipedii.
Sprawę przeciągano, dawano Wikipedii kolejne ostrzeżenia aż w końcu zablokowano stronę. Nie trwało to jednak zbyt długo - po kilku godzinach Roskomnadzor poinformował, że znosi ban, bo artykuł został przeredagowany. Faktycznie doszło w nim do zmian? Czytałem, że nie. Urzędnicy postanowili wycofać się, by nie dolewać oliwy do ognia - w zagranicznych mediach już informowano o cenzurowaniu Wikipedii w Rosji. A po co im taki problem? Zwłaszcza, że sprawa ma naprawdę niewiele wspólnego z cenzurą polityczną, zwalczaniem przeciwników i osłabianiem demokracji. Tu mamy do czynienia z niejasnym przepisem, który w nieodpowiednich rękach, w interpretacji nadgorliwego urzędnika może być kłopotem.
Внезапно пришло уведомление Роскомнадзора, что статья "Чарас" Википедии исключена из Реестра запрещённых сайтов: https://t.co/z9JkbyeDSC
— Стас Козловский (@stas_kozlovskiy) sierpień 25, 2015
Reklama
Wikipedia wygrała ten spór, nie ugięła się i narobiła urzędnikom kłopotów. To daje jej mocniejsze karty na przyszłość, gdyby naprawdę doszło kiedyś do próby politycznego cenzurowania encyklopedii i ostrego starcia z urzędnikami. Ci ostatni narazili się na śmieszność, ale plusem jest to, że nie przeciągali sprawy, szybko postanowili to zakończyć (o ile sprawa jest zakończona - może będzie kolejny rozdział tej historii). Niektóre zachodnie media mogły natomiast wspomnieć o cenzurze w Rosji, na swój sposób wygrały. To samo dotyczy wspomnianego artykułu o narkotyku - gdy zrobiło się o nim głośno zdecydowanie wzrosło zainteresowanie tekstem, rzesze internautów chciały się dowiedzieć o co chodzi. Wcześniej nie mógł się pochwalić taką popularnością (obrazuje to powyższa grafika). Można zatem dojść do wniosku, że podjęte działania przyniosły skutek odwrotny do zamierzonego.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu