Internet

Rosjanie zablokowali Wikipedię i... szybko musieli wycofać się z tej decyzji

Maciej Sikorski
Rosjanie zablokowali Wikipedię i... szybko musieli wycofać się z tej decyzji
Reklama

Niniejsza historia jest przykładem tego, jak można narobić sobie kłopotów niejasnymi, nieprecyzyjnymi lub po prostu złymi przepisami. Rzecz dzieje się...

Niniejsza historia jest przykładem tego, jak można narobić sobie kłopotów niejasnymi, nieprecyzyjnymi lub po prostu złymi przepisami. Rzecz dzieje się w Rosji, ale identycznie mogłoby to wyglądać w innych krajach, nie byłbym bardzo zdziwiony, gdybym opisywał podobną historię znad Wisły. Tym razem jednak to Rosjanie musieli szybko wycofywać się z decyzji o zablokowaniu Wikipedii w swoim kraju.

Reklama

Korzeni sprawy należy się doszukiwać w przepisach ustanowionych kilka lat temu, a dotyczących treści dostępnych w Internecie. Na ich podstawie mogą być blokowane strony, które zawierają pornografię dziecięcą, informacje na temat narkotyków lub teksty nakłaniające do popełnienia samobójstwa. Szybko pojawiły się głosy, że to krok w kierunku cenzury, że Kreml będzie wykorzystywał to narzędzie do zwalczania niewygodnych stron internetowych: czepiacie się władzy? No to cyk, wrzucamy wam w komentarzach jakieś zdjęcie podchodzące pod pornografię dziecięcą i zamykamy stronę. Przepisy faktycznie były w ten sposób wykorzystywane? Niestety, nie mam na ten temat wiedzy, nie znam żadnych zestawień opisujących temat. Ale też nie przypominam sobie, by media rosyjskie (te internetowe) donosiły o nagminnym nadużywaniu nowej broni.

Sprawa wypływała natomiast przy okazji funkcjonowania Wikipedii, działo się to więcej niż raz - encyklopedia miała problem, ponieważ w jej artykułach znajdują się treści, które można uznać za niewłaściwe. Najświeższym przykładem jest czaras. To narkotyk, specem nie jestem, ale chyba chodzi o haszysz lub jakąś jego odmianę. Artykuł poświęcony narkotykowi nie był instrukcją jego przygotowania, ale zawierał informacje dotyczące np. zbioru. A to wystarczyło by jeden z sądów stwierdził, że tekst łamie wspomniane przepisy i podjęto decyzję o konieczności usunięcia wpisu. Co na to Wikipedia? Odmówiła.


Sytuacja zrobiła się nieciekawa: Roskomnadzor, czyli urząd czuwający nad Internetem i mediami domagał się usunięcia tekstu i groził blokadą serwisu (całego - inaczej nie dało się tego zrobić z powodu protokołu https), a przedstawiciele Wikipedii stwierdzili, że się nie ugną, bo to encyklopedia, informacje nikomu nie szkodzą, a na dodatek pochodzą z oficjalnych źródeł, w tym ze stron ONZ. Urzędnicy mieli problem, bo decyzja sądu i przepisy obligowały ich do działania, a z drugiej strony bali się posądzenia o cenzurowanie Wikipedii.

Sprawę przeciągano, dawano Wikipedii kolejne ostrzeżenia aż w końcu zablokowano stronę. Nie trwało to jednak zbyt długo - po kilku godzinach Roskomnadzor poinformował, że znosi ban, bo artykuł został przeredagowany. Faktycznie doszło w nim do zmian? Czytałem, że nie. Urzędnicy postanowili wycofać się, by nie dolewać oliwy do ognia - w zagranicznych mediach już informowano o cenzurowaniu Wikipedii w Rosji. A po co im taki problem? Zwłaszcza, że sprawa ma naprawdę niewiele wspólnego z cenzurą polityczną, zwalczaniem przeciwników i osłabianiem demokracji. Tu mamy do czynienia z niejasnym przepisem, który w nieodpowiednich rękach, w interpretacji nadgorliwego urzędnika może być kłopotem.

Wikipedia wygrała ten spór, nie ugięła się i narobiła urzędnikom kłopotów. To daje jej mocniejsze karty na przyszłość, gdyby naprawdę doszło kiedyś do próby politycznego cenzurowania encyklopedii i ostrego starcia z urzędnikami. Ci ostatni narazili się na śmieszność, ale plusem jest to, że nie przeciągali sprawy, szybko postanowili to zakończyć (o ile sprawa jest zakończona - może będzie kolejny rozdział tej historii). Niektóre zachodnie media mogły natomiast wspomnieć o cenzurze w Rosji, na swój sposób wygrały. To samo dotyczy wspomnianego artykułu o narkotyku - gdy zrobiło się o nim głośno zdecydowanie wzrosło zainteresowanie tekstem, rzesze internautów chciały się dowiedzieć o co chodzi. Wcześniej nie mógł się pochwalić taką popularnością (obrazuje to powyższa grafika). Można zatem dojść do wniosku, że podjęte działania przyniosły skutek odwrotny do zamierzonego.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama