Google

Google zakazuje rosyjskim tłumaczom używać tych wyrażeń

Jakub Szczęsny
Google zakazuje rosyjskim tłumaczom używać tych wyrażeń
Reklama

Podwójne standardy? Jedni tłumaczą to w ten sposób, ja natomiast widzę to inaczej - szczególnie w sytuacji, gdy sam wiem o tym nieco więcej, a i pamiętając o przypadkach szantażowania m. in. Google w Rosji. To barbarzyński pod kątem swojego funkcjonowania kraj, który zrobi dosłownie wszystko tylko po to, aby zrealizować swoje cele. Gigant ma ogromne kłopoty - próbuje się dostosować do tamtejszego prawa, a powód jest dużo bardziej prozaiczny niż "podwójne standardy".

Jak wynika z przechwyconych maili przez The Intercept, Google zakazuje używania wyrazu "wojna" w odniesieniu do wojny w Ukrainie - wszystko to na rzecz eufemizmów, które absolutnie nie oddają skali tego, co dzieje się w tym kraju. Uznaje się to za "nadzwyczajne okoliczności" (extraordinary circumstances) - rzecz jasna po to, aby być w zgodzie z aktualną linią cenzury narzuconą przez Kreml. Google jest złe? Google jest dwulicowe? Nie, Google w ten sposób zwyczajnie chce dbać o bezpieczeństwo swoich pracowników - bo to jest poważnie zagrożone.

Reklama

Rzecznik Google w rozmowie z Intercept przybliżył powód takiego postępowania:

Chociaż wstrzymaliśmy reklamy Google i większość naszych działań komercyjnych w Rosji, nadal koncentrujemy się na bezpieczeństwie naszych lokalnych pracowników. Jak już szeroko informowaliśmy, obowiązujące prawo ogranicza komunikację na terenie Rosji. Nie dotyczy to naszych usług informacyjnych, takich jak Search i YouTube".

Źródło: Depostiphotos

Ustawa dotycząca cenzury w Rosji podpisana przez Władimira Putina dn. 4 marca, zabrania rozsiewania fake newsów w kontekście wojny w Ukrainie. Na każdego, kto się temu nie podporządkuje, czekają bardzo surowe sankcje, między innymi 15 lat kolonii karnej. W tym momencie, Federacja Rosyjska nazywa swoje zbrodnicze działania w Ukrainie "specjalną operacją wojskową", której celem jest denazyfikacja oraz demilitaryzacja kraju. Strony internetowe, które używają określenia "inwazja" mogą mieć problemy - tam Roskomnadzor zapowiada blokowanie oraz ściganie autorów tych "fake newsów".

Tłumacze, którzy zajmują się lokalizacją usług i dokumentów Google, mają zakaz używania sformułowań nieakceptowanych przez Kreml - chodzi rzecz jasna o tłumaczenia na język rosyjski. Podobnie, w różnych treściach dotyczących usług giganta można znaleźć spore różnice - polityka reklamowa Google zawiera notę dotyczącą wrażliwych wydaarzeń z 27 lutego 2022 roku. Angielska wersja mówi o "wojnie", natomiast w rosyjskiej już jest to "sytuacja kryzysowa na Ukrainie". Tak tylko podpowiem Rosjanom - ona by nie była kryzysowa, gdybyście tam nie weszli. Wiem, że czytacie te wpisy. Intercept wykazał, że niektóre dokumenty prawdopodobnie są tłumaczone automatycznie: istnieją bowiem takie materiały, które zawierają w sobie i eufemizm i "wojnę" jako określenie tego, co dzieje się obecnie w Ukrainie. Cóż, najprawdopodobniej Google bardzo szybko sobie z tym poradzi i ostatecznie - dostosuje się do tego, czego oczekują od firmy Roskomnadzor i Kreml.

Google chce chronić swoich pracowników

Do pracowników Google pukają służby, grozi im się długoletnim więzieniem oraz inwigiluje się ich. I Google doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Mając bardzo niemiłe doświadczenia z Rosją, skąd wyjść tak prosto nie może - zwyczajnie dostosowuje się do tego, co tam się dzieje po to, żeby móc chronić zdrowie i życie osób, których tam zatrudnia. Niestety w tym konkretnym przypadku nie jest to takie super-zerojedynkowe jakby się mogło wydawać.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama