Motoryzacja

Eksperymenty z zasilaniem elektrycznym są fajne, ale nie ma sensu obrażać się na ropę naftową

Maciej Sikorski
Eksperymenty z zasilaniem elektrycznym są fajne, ale nie ma sensu obrażać się na ropę naftową
Reklama

Norwegia za kilka dekad ma być wolna od paliw kopalnych - cały kraj będzie zasilany "zieloną" energią elektryczną. Taki jest plan, o tym donosiły niedawno media. I w przypadku tego kraju taki scenariusz wydaje się możliwy: już teraz wielką rolę odgrywają w nim hydroelektrownie, lawinowo rośnie liczba aut elektrycznych na drogach. W innych państwach pojawią się pewnie grupy ludzi bijących brawo i żałujących, że u nich jest inaczej, że wciąż dominują ropa i węgiel. Paskudne czarne złoto. Prawda jest jednak taka, że chyba nie ma sensu obrażać się na te źródła energii.

Ropa naftowa jest dzisiaj na cenzurowanym. Wskazują na to ceny, stosunek niektórych polityków do tego paliwa, ale też coraz bardziej radykalne podejście części odbiorców. Nakręca się moda na zielone rozwiązania, doszło do tego, że kolejne miasta mówią głośno, iż zakażą dieslom poruszania się po ulicach, a członkowie rządów (np. we Francji) deklarują, iż w roku X samochody z silnikami spalinowymi przestaną być sprzedawane w ich krajach. Podobnie jest z węglem, a nawet z energią atomową - Szwajcarzy zaczynają się od niej odwracać. Ludzie chcą OZE, dachów solarnych, akumulatorów w domu, elektrycznych samochodów. Na razie to margines, lecz sytuacja będzie się zmieniać.

Reklama

Poruszam temat z uwagi na projekt realizowany za naszą zachodnią granicą. Niemcy chcą testować rozwiązanie o nazwie eHighway. Chodzi o autostradę z zasilaniem elektrycznym dla pojazdów, głównie ciężarówek. Przed rokiem pisałem o takim pomyśle w wykonaniu firmy Scania:

Szwedzi wyszli z założenia, że przyczepa z akumulatorami sensu nie ma, ale energię elektryczną można dostarczać jadącym pojazdom. Przecież to nie jest nic nowego – przykładami wspomniany trolejbus czy tramwaj. Lokalne władze w porozumieniu z firmami Siemens i Scania przystosowują autostradę do poruszania się po niej ciężarówek zasilanych energią elektryczną. Powstał już odcinek testowy o długości około 2 km, będzie testowany przez kilka kwartałów, by uzyskać odpowiedź, jak sprawdza się to w praktyce, jakie są koszty, wady i zalety rozwiązania.[źródło]

Teraz wspomniany Siemens będzie realizował podobny pomysł na swoim podwórku, w okolicach Frankfurtu powstanie 10-kilometrowy odcinek autostrady, na którym ciężarówki będą zasilane energią dostarczaną bezpośrednio z sieci przesyłowej. Skorzystają z tego hybrydy: jeśli wyjadą poza wspomnianą sieć, uruchomi się zasilanie spalinowe. Instalacja testowa ma wykazać, czy to się opłaca, jakie są wady i zalety. Brzmi ciekawie, prawda? Jeśli dłużej się nad tym zastanowić, można dojść do winsoku, że plan trzyma się kupy. Ale pojawiają się także wątpliwości: to oznacza rozbudowę infrastruktury, słupy trakcyjne mogą w przyszłości utrudnić przewóz większych ładunków, awaria sieci oznacza paraliż sporego odcinka autostrady. No i rośnie konsumpcja energii elektrycznej, a ta może nadal pochodzić ze spalania paliw kopalnych. To zdecydowanie nie jest pomysł pozbawiony wad.

Powraca zatem myśl, że lepsze będą akumulatory. Tyle, że te pozostawiają dzisiaj wiele do życzenia. Mowa zarówno o ich pojemności, jak i czasie ładowania. O ile w osobówkach można to jeszcze jakoś przeboleć, o tyle w transporcie ładunków sprawa jest poważna. Pisałem jakiś czas temu o pojazdach autonomicznych T-Pod, elektrycznych ciężarówkach ze Skandynawii. Ta maszyna w sprzyjających warunkach przejedzie na jednym ładowaniu 200 km. Dobre przy przewożeniu towarów na krótkich dystansach, ale nie w transporcie na odległość kilku tysięcy kilometrów. Akumulatory pewnie długo nie będą w stanie dać takich wyników, może sytuację poprawią systemy szybkiego ładowania. Ciężko sobie przy tym wyobrazić system zaproponowany przez Siemensa w skali całego kontynentu. A już tym bardziej bezprzewodowe ładowanie pojazdów. To fajnie brzmi, ale jest trudne we wdrożeniu, bardzo drogie i niekoniecznie wydajne.


Wniosek jest taki, że ta przeklęta (zdaniem niektórych) ropa naftowa to wciąż świetne paliwo, doskonałe źródło energii. Tankowanie trwa krótko, a na jednym baku można pokonać znaczne odległości. Za sprawą nowych źródeł i technologii wydobycia wciąż mamy do niego dostęp, ceny nie rosną. Tak może być jeszcze przez długie dekady. I pewnie będzie. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że w końcu paliwo się skończy, bo takie są prawa natury - alternatywy musimy szukać. Dobrze, że firmy i rządy eksperymentują z wodorem, elektrycznym zasilaniem, hybrydami. Prawda jest jednak taka, że ropa naftowa wciąż stanowi świetne rozwiązanie i nie ma sensu się na nią obrażać - zapewniła nam postęp, który trudno przecenić i nadal zasila funkcjonowanie ludzkości.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama