Felietony

Codziennie na polskich drogach widzę potencjalnych morderców. Samobójców też

Jakub Szczęsny
Codziennie na polskich drogach widzę potencjalnych morderców. Samobójców też
Reklama

Czego obawia się myślący na drodze kierowca? Kiedy na czole kierującego autem występuje pot, a na usta cisną się najgorsze możliwe inwektywy? I ostatecznie, czego nie powinien robić pieszy? Zapewne odpowiedzieliście sobie po swojemu na pytania zadane we wstępie. Ja zaś podzielę się z Wami swoimi spostrzeżeniami - zarówno jako kierowca i czasami też jako pieszy.

Trzeba sobie na początku powiedzieć jedno, jeżeli już poruszamy temat relacji pieszych oraz kierowców. Ci drudzy są "fizycznie" uprzywilejowani względem drugich. W sytuacji, gdy dojdzie do nieszczęśliwej konfrontacji między tymi uczestnikami ruchu, najbardziej poszkodowany zawsze będzie pieszy. Jego nie chroni karoseria, toteż bardzo możliwe, że dojdzie do tragicznej skutkach sytuacji. Codziennie wychodzę z takiego założenia - będąc i kierowcą i pieszym. Dlatego staram się postępować tak, aby do owej konfrontacji nie doszło.

Reklama

Ja swoje, ale praktyka swoje. I kierowcy i piesi mają sporo za uszami

Nie będę Wam teraz udowadniał, że gdyby na drogach poruszały się tylko autonomiczne samochody, to takich problemów by nie było. Nie taki jest cel tego wpisu. Owszem, mógłbym zamknąć ten tekst w takim stwierdzeniu, ale dopóki perspektywa upowszechnienia się tego typu rozwiązań jest dla nas jeszcze odległa, ważniejsze jest to, co dzieje się "tu i teraz". A na polskich drogach, bo te interesują nas najbardziej nie jest kolorowo w relacjach pieszy - kierowca. Często z winy tych drugich, ale i niezmotoryzowani uczestnicy ruchu drogowego mają się czego wstydzić.


Mnie jednak najbardziej irytuje bardzo krótkowzroczne postępowanie kierowców, które w pewnych okolicznościach może doprowadzić do tragedii. Stali czytelnicy Antyweba zapewne orientują się, że mieszkam w Rzeszowie - mieście nieporównywalnie mniejszym od stolicy i dodatkowo, dużo prostszym jeżeli chodzi o jazdę samochodem. Jednak i tutaj można znaleźć sporo niebezpiecznych punktów, a takimi z pewnością są przejścia dla pieszych na drogach dwujezdniowych oddzielonych pasami zieleni. Okazuje się, że kierowcy nie do końca rozumieją pojęcie wyprzedzania, a już z pewnością większość nie stosuje się do zakazu tego manewru tuż przed przejściem, albo bezpośrednio na nim:

Art. 26. 3. Kierującemu pojazdem zabrania się:
1) wyprzedzania pojazdu na przejściu dla pieszych i bezpośrednio przed nim, z wyjątkiem przejścia, na którym ruch jest kierowany;
2) omijania pojazdu, który jechał w tym samym kierunku, lecz zatrzymał się w celu ustąpienia pierwszeństwa pieszemu;

~ Ustawa: Prawo o ruchu drogowym

Dodatkowo, inny artykuł jednoznacznie definiuje pojęcie wyprzedzania, co ma zastosowanie w powyżej zarysowanej sytuacji:

Art. 2. Użyte w ustawie określenia oznaczają (…)
26) wymijanie – przejeżdżanie (przechodzenie) obok pojazdu lub uczestnika ruchu poruszającego się w przeciwnym kierunku;
27) omijanie – przejeżdżanie (przechodzenie) obok nieporuszającego się pojazdu, uczestnika ruchu lub przeszkody;
28) wyprzedzanie – przejeżdżanie (przechodzenie) obok pojazdu lub uczestnika ruchu poruszającego się w tym samym kierunku;

Reklama

~ Ustawa: Prawo o ruchu drogowym

Przepisy całkiem jednoznacznie stanowią, że wyprzedzanie (zdefiniowane w taki sposób, że obejmuje również drogi dwujezdniowe o wielu pasach ruchu) na przejściach dla pieszych jest zabronione. O ile jest to zrozumiałe dla kierowców na drogach jednojezdniowych, tak na tych nieco bardziej rozbudowanych już nie bardzo. Tego typu zachowanie może mieć tragiczne w skutkach konsekwencje, których tłumaczyć nie trzeba. Ekstremalne przypadki to takie, w których auto zatrzymuje się celem przepuszczenia (kontrowersyjnego w niektórych kręgach...) pieszego, a po pasie obok mknie niezwykle spieszący się kierowca, który albo nie uważa na znaki poziome i pionowe lub po prostu nie zna przepisów.

Reklama

Wielokrotnie zdarzało się, że po przepuszczeniu mnie - jako pieszego na pasach uratowało mnie ostrożne zaglądanie na sąsiedni pas ruchu na drodze dwujezdniowej. Gdybym tego nie zrobił, w najlepszym wypadku czekałaby mnie długa rehabilitacja. W najgorszym zaś cmentarz, a tam jest mi raczej niespieszno. Sam, gdy przepuszczam pieszego w takich miejscach zaglądam w lewe lusterko i sprawdzam, czy do przejścia nie zbliża się niebezpiecznie rozpędzony pojazd. Jeżeli tak się dzieje, daję o tym znać pieszemu - trąbiąc, albo wychylam się zza bocznej szyby. Konsekwencje tak nieprzemyślanego manewru mogą być bardzo surowe: taryfikator przewiduje za to 10 pkt. karnych oraz 200 złotych mandatu.

Przepuszczać, czy nie?

W Polsce pieszy nie ma bezwzględnego pierwszeństwa na przejściu. Przede wszystkim, ten uczestnik ruchu nie może wtargnąć tuż przed nadjeżdżający pojazd. Do obowiązków kierowcy natomiast należy ustąpienie pierwszeństwa pieszym znajdującym się na przejściu (co jest zrozumiałe), nie zaś takim, którzy wyrażają taki zamiar (jak ma to miejsce w wielu krajach Europy). Przepuszczenie pieszego jest raczej aktem grzeczności, zresztą mile widzianym przez niezmotoryzowanych uczestników ruchu, którzy bardzo chętnie za to dziękują. Niemniej, należy pamiętać, żeby podczas takowego przepuszczania nie spowodować zagrożenia dla pojazdów jadących z tyłu (mocne hamowanie przed przejściem może skończyć się przecież karambolem), a jeżeli już pieszy wkracza na jezdnię, warto spojrzeć w lusterko, by upewnić się, czy nic mu nie grozi na drodze dwujezdniowej z wieloma pasami ruchu w tą samą stronę.

W ocenie sytuacji "przepuszczać, czy nie" należy kierować się zdrowym rozsądkiem i jeżeli już decydujemy się na taką "grzeczność", należy ocenić, czy tym samym nie spowodujemy zagrożenia dla ruchu.


Piesi też potrafią dać się we znaki

Niektórzy niezmotoryzowani uczestnicy ruchu drogowego uważają się dosłownie za "święte krowy". Bodaj największym grzechem pieszych jest przechodzenie przez jezdnię w miejscach niedozwolonych w sposób, który stwarza zagrożenie dla innych użytkowników drogi. Nagminne jest również spacerowanie nieprawidłową stroną drogi, bez żadnego elementu odblaskowego w godzinach wieczornych oraz nocnych. W miesiącach zimowych, w trudnych warunkach atmosferycznych to wręcz proszenie się o kłopoty.

Reklama

Nie tyle niebezpiecznym, co bezmyślnym zachowaniem jest jednak wystawanie w pobliżu przejść dla pieszych bez zamiaru przejścia przez nie. Osobiście należę do grona kierowców, którzy chętnie robią przysługę pieszym i dla spokoju ducha (i o ile pozwala na to sytuacja) zatrzymują się przed przejściami, gdzie pieszy wykazuje chęć skorzystania z tego elementu infrastruktury. Czasami dzieje się jednak tak, że mimo zatrzymania się, pieszy nie przechodzi przez jezdnię. Dlaczego? Bo wcale nie miał takiego zamiaru. Dodatkowo, piesi nie zachowują ostrożności już będąc na przejściu - zapominają o przedszkolnym, ale jakże ważnym bacznym obserwowaniu drogi.

Co można zrobić zrobić dla usprawnienia relacji pieszy - kierowca?

W szczególnie niebezpiecznych miejscach stosuje się "fizyczne" metody ograniczania prędkości - z pomocą progów zwalniających. Nie jest to jednak rozwiązanie bez wad, bo miejscowo może ono tamować ruch pojazdów. Dodatkowo, montowane są ostrzegawcze sygnały świetlne, prowadzi się wzmożone kontrole prędkości w newralgicznych punktach. W niektórych miejscach konstruuje się również przejścia z azylem dla pieszych na drogach jednojezdniowych, gdzie pojazdy muszą zmniejszyć prędkość w trakcie docierania do takiego punktu. Możliwości jeest wiele, ale nic nie zastąpi zdrowego rozsądku, ostrożności oraz stosowania przepisów - i wśród kierowców i wśród pieszych.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama