Ciężarówki elektryczne? Chyba szybciej doczekamy się tych autonomicznych, nad którymi pracuje już przynajmniej kilka firm. I to z efektami: takie pojazdy istnieją. Z zasilaniem elektrycznym jest znacznie gorzej. Bo o ile można wpakować akumulator do samochodu osobowego, czego najlepszym przykładem Tesla, o tyle nie sprawdzi się to w przypadku ciężarówki. Aby zapewnić jej zasilanie na dłuższym odcinku należałoby za przyczepami z towarem postawić jeszcze jedną: z akumulatorami. A to nie ma sensu. Chociaż pojawiają się już propozycje rozwiązań na krótkie dystanse – może z tego wyjdzie coś ciekawego? Wróćmy jednak do Szwecji.
Nie ma wielkich akumulatorów, są przewody
Szwedzi wyszli z założenia, że przyczepa z akumulatorami sensu nie ma, ale energię elektryczną można dostarczać jadącym pojazdom. Przecież to nie jest nic nowego – przykładami wspomniany trolejbus czy tramwaj. Lokalne władze w porozumieniu z firmami Siemens i Scania przystosowują autostradę do poruszania się po niej ciężarówek zasilanych energią elektryczną. Powstał już odcinek testowy o długości około 2 km, będzie testowany przez kilka kwartałów, by uzyskać odpowiedź, jak sprawdza się to w praktyce, jakie są koszty, wady i zalety rozwiązania.
W testach uczestniczą oczywiście hybrydy, ciężarówki zasilane wyłącznie energią elektryczną nie miałyby racji bytu na takim odcinku. Po autostradzie mogą też jeździć samochody z silnikami spalinowymi. Co będzie jeśli testy przyniosą pozytywne rezultaty? Możliwe, że Szwedzi rozbudują tę infrastrukturę, dostosują do takiej formy transportu nawet 200 km autostrady. Celem jest m.in. zmniejszenie poziomu zanieczyszczeń, przejście na zieloną energię, ale pomysłodawcy przekonują, że to będzie też tańsza alternatywa. Jeśli mają rację, firmy pewnie będą zainteresowane współpracą.
Ciężarówki odciążą pociągi
Ktoś stwierdzi, że na podobnej zasadzie działa przecież kolej i nie ma sensu dublować bytów – niech ona korzysta z energii elektrycznej, a ciężarówki z paliw kopalnych. Problem polega na tym, że w Szwecji transport kolejowy jest już ponoć zapchany i trzeba dla niego szukać wsparcia. Powstanie zatem „elastyczna kolej”. Dobra zarówno na długie odcinki, jak i na krótkich dystansach. Jeżeli takie rozwiązanie będzie wdrożone na drodze, która łączy ważne ośrodki przemysłu i handlu, to efekty mogą być naprawdę ciekawe. Spora część transportu kołowego, tego dużego, działa pewnie na krótkich odcinkach, ciężarówki przemieszają się między zakładami produkcyjnymi ulokowanymi niedaleko siebie czy między zakładami a miastami położonymi kilkanaście kilometrów dalej. Może te elektryczne drogi rzeczywiście pozwolą obniżyć zużycie ropy?
Ten pomysł może być pewnie rozwijany, nie zdziwię się, jeśli zaraz zacznie być testowane szybkie ładowanie akumulatorów na przystosowanych do tego odcinkach. Ciężarówki nie będą już potrzebowały wielkich akumulatorów – co kilkadziesiąt kilometrów przejadą przez strefę, w której doładują baterię z trakcji. W przypadku osobówek już od dawna mówi się o bezprzewodowym ładowaniu podczas jazdy. Wspomina się nawet, że energia byłaby pobierana bezpośrednio przez odpowiednio skonstruowane drogi pełniące roli paneli słonecznych. Brzmi nieprawdopodobnie? Patrzę na szwedzkie testy i nie uznaję tego za szaleństwo czy wymysły futurystów.
Źródła grafik: Scania, Siemens
Więcej z kategorii Motoryzacja:
- Tesla na Autopilocie nie wyrobiła na zakręcie. Pasażerowie nie żyją
- Volkswagen ID.4: elektryczny SUV z zasięgiem 522 km i akumulatorami 77 kWh. Jazda próbna
- Mercedes EQS już bez tajemnic, technologicznie przewyższa Teslę
- Audi Q4 e-tron to taki ładniejszy Volkswagen ID.4
- Skoda Kodiaq po liftingu z prawilną wersją RS, a nie dieslem