Felietony

Rok Linuxa? Właśnie trwa jego epoka - co to dało Microsoftowi?

Jakub Szczęsny
Rok Linuxa? Właśnie trwa jego epoka - co to dało Microsoftowi?
Reklama

Pamiętam jeszcze czasy, gdy nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, jak szybko Microsoft dostanie bęcki od Google, firmy, która wtedy kojarzyła się tylko...

Pamiętam jeszcze czasy, gdy nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, jak szybko Microsoft dostanie bęcki od Google, firmy, która wtedy kojarzyła się tylko z wyszukiwarką i Apple, które znane było dotychczas jedynie z kieszonkowych grajków. Samsung natomiast nieśmiało debiutował w "niewiarygodnie korzystnych" ofertach w Erze z modelem R200, gdzie abonament nie dość, że był drogi, to jeszcze nie był on jedyną składową comiesięcznego rachunku - rozmowy bowiem wtedy nie należały do najtańszych, a darmowych minut było brak. Królowała Nokia, nikt nie myślał wtedy o tym, by telefon robił zdjęcia, czy myślał o pogodzie.

Reklama

Pamiętam też znak tamtych czasów - mokre sny zaokularzonych, poniewieranych przez roślejszych kolegów chłopców we flanelowych koszulach. Według ich proroctw, w niedalekiej przyszłości miały nadejść czasy, gdy cywilizacja zmądrzeje, przestanie korzystać z produktów Microsoftu i zwróci się ku pingwinowi - wybierając wolność, szybkość i "sudo apt-get install xyz" zamiast nudnego instalatora.

Wiecie, co? Szkoda tylko, że niektórzy jeszcze sobie nie zdają sprawy, że epoka Linuxa dzieje się na naszych oczach. A dzieje się jak bounce na dyskotece w Baćkowicach.


Android nieco backdoorem wprowadził Linuxa pod strzechy. W większości przypadków siedzi grzecznie w kieszeniach spodni, czasem w torbach pod postacią tabletu. Zielony robocik, kupiony już całkiem dawno przez Google (mało kto o tym pamięta!) nie jest typową dystrybucją Linuxa, ale nie można mu odmówić przynależności do rodziny takich OS-ów. Android obecnie rządzi i dzieli, dysponuje pewnym miejscem lidera technologii mobilnych. Włada praktycznie całym spektrum cenowym urządzeń - znajdziemy konstrukcję high-endowe kosztujące krocie, ale także i te, które kosztują grosze.

Pingwin rzucił kamieniem w okno...

Kamień odbił się od szyby zostawiając jedynie malutką rysę. Microsoft znowu śmiał się głośno, że pingwin to nielot, że słaby i w ogóle to kiszka. Przyszła sroga zima, pingwin trzymał się dzielnie, w rysa na okienku od zimna rosła, rosła i rosła - po to, by w końcu szczelina przedarła się na drugą stronę. Microsoftowi już nie było tak wesoło i przemyślał swoje postępowanie.


Microsoft trochę przecenił swoją pozycję na rynku. Ale nie od strony ilościowej, lecz jakościowej. Są sektory, w których gigant nie ma sobie równych - i tak na komputerach stacjonarnych na próżno szukać dla niego konkurencji. Mimo sprzedażowej klapy Windows 8.1, Windows na "wymierających" pecetach trzyma się świetnie i tam właściwie marginalizuje inne systemy operacyjne. Sytuacja ma się inaczej, jeżeli zaczniemy mówić o relatywnie nowych sektorach rynku nowych technologii - ściślej o technologiach mobilnych. Smartfony i tablety już konikiem Microsoftu nie są. Tam panują w tandemie Apple i Google. Microsoft wbrew pozorom dopiero zacznie prawdziwą ofensywę. W świetle ostatnich przecieków/działań/informacji/zapowiedzi, można odnieść wrażenie, że Microsoft będzie mieszał Thresholdem. Zapowiada się pełnoprawny sukcesor siódemki przemycający rozwiązania z Windows 8.1. Jak na razie, pasuje mediom, zatem mało prawdopodobne, że powtórzy się scenariusz sprzed premiery Windows 8, gdzie kilka miesięcy przed pojawieniem się systemu w sklepach na Microsoft spadały gromy.

Reklama

W obliczu tego i kilku innych faktów bawią mnie komentarze w stylu: "kolos na glinianych nogach", "Microsoft się kończy", "W(P) pada". Szczytem ignorancji jest takie umiejscawianie Microsoftu, gdy korporacja ta może swobodnie operować 86 miliardami w gotówce i inwestycjach krótkoterminowych. Dziwnie jest mówić o upadku, gdy Azure radzi sobie świetnie na rynku dystansując rozwiązania Amazonu, czy Google i gigant zarabia krocie na rozwiązaniach dla biznesu. Właśnie - Microsoft ma głównie biznesowy rodowód, tak samo jak i rozdział przychodów oraz zysków. Rozwiązania konsumenckie są tym, na czym głównie skupiają się media technologiczne i czasem zapominają o tym, co w Microsofcie jest tak samo ważne, jeśli nawet nie ważniejsze.


Reklama

Świeża sprawa - przejęcie Mojang, odbiła się szerokim echem w mediach. Pół na pół rozdzielano uwagę między sam fakt przejęcia, a kwotą, na którą opiewa transakcja. 2,5 miliarda dolarów dla Microsoftu to jak zakup sushi dysponując dwiema średnimi krajowymi. Mimo wszystko, jest to kwota dosyć spora - teraz należy sobie zadać pytanie - po co to wszystko? Sprawa ma drugie, a nawet trzecie dno. Na logikę można sobie wytłumaczyć, że nie chodzi tutaj tylko o fakt pojawienia się Minecrafta na Windows Phone (byłoby to co najmniej idiotyczne ze strony Microsoftu), a w radzie nadzorczej nie siedzą pryszczate nastolatki, lecz naprawdę doświadczeni biznesmeni. Decyzja o przejęciu Mojang musiała być podparta solidnymi argumentami i jasnymi pomysłami na wykorzystanie potencjału idącego za tą transakcją. Co to może być - nie wiemy. Jestem pewien natomiast, że w najbliższym czasie się tego dowiemy.

Wszyscy teraz ładnie podziękujmy Linuxowi

Linux czyni Microsoft firmą lepszą, niż kiedykolwiek. iOS (system Unixowy co prawda, ale koło Linuxa stoi) i Android zagarnęli dziewiczy dla Microsoftu rynek, motywując tym samym giganta do zmiany kierunku. To już nie jest zamknięta w sobie firma, nieprzyjazna dla zwykłego konsumenta, nudna i "stara". Obrosła w kolory i zyskała młodą twarz. Macha do użytkowników innych platform i woła: "jesteśmy tutaj!".

Gdyby nie ostra konkurencja na perspektywicznym rynku, jakim są urządzenia mobilne - Microsoft zapewne dalej tkwiłby w tym samym miejscu, oferowałby nam cały czas to samo, lecz w innym opakowaniu. A tak, to gigant eksperymentuje. Windows 8 był poligonem dla giganta, gdzie niejako zgodził się na to, by zostać ostrzelany - i przez konsumentów i przez media. Czegoś się nauczył, wybadał sytuację i tym samym wychodzi do nas z dużo ciekawszym i przede wszystkim lepszym rozwiązaniem.


Threshold wydaje się być znaczącym uwieńczeniem owego eksperymentu - scala system Windows, który dotychczas występował w trzech odmianach. Desktopowo-tabletowej, tabletowej i smartfonowej. Według nowej filozofii jeden system ma być od teraz obecny na różnych urządzeniach. Projekt Threshold może być początkiem ciekawego pojedynku między światem opanowanym przez Linuxa, a starą epoką, w której nie tylko zmieniono szaty, ale i kapitał ideologiczny.

Reklama

Niezależnie od tego, kto wygra kolejną wojnę - ja będę zadowolony. Konkurencja zawsze oznacza korzyści dla konsumentów. Microsoft już zrobił wiele, by usprawnić swoją linię produktów. Windows Phone to jedna z tych inwestycji, która zaczyna mi się zwracać. Jestem zadowolony - tak po prostu.

Żeby nie było, że ów tekst napisałem pod wpływem comiesięcznych dostaw paprykarza od Microsoftu - Google i Apple także kibicuję.

Grafika: 1, 2, 3, 4, 5

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama