Nauka

Humanoidalny robot do przeszukiwania głębin. Zanurzenie na kilometr to dla niego pestka.

Patryk Koncewicz
Humanoidalny robot do przeszukiwania głębin. Zanurzenie na kilometr to dla niego pestka.
Reklama

Osiem silników sterujących, ramiona z systemem informacji zwrotnej i możliwość nurkowania na głębokości kilometra. OceanOneK to rasowy odkrywca morskich głębin.

Przestrzeń powietrzną opanowały już latające drony, a po lądzie dreptają psy-roboty od Boston Dynamics. Co z morskimi głębinami? Te rozległe i niedostępne dla człowieka rejony od lat rozbudzają wyobraźnie naukowców. Ludzie eksplorują już kosmos, a oceany wciąż pozostają w znaczniej części niezbadane. I tu z pomocą ponownie przychodzą roboty. Wytrzymałe, napakowane technologią i zdolne do zadań specjalnych. Ten, o którym za chwilę przeczytacie, pozwala człowiekowi doświadczyć głębinowych tajemnic bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

Reklama

Maszyna, która pozwala poczuć podmorskie skarby na własnej skórze

Pomysł na stworzenie wodnego bota powstał w laboratoriach Uniwersytetu Stanforda. Oussama Khatib i jego studenci chcieli opracować maszynę zdolną do badania raf kolorowych w Morzu Czerwonym, na głębokościach wykraczających poza ludzkie możliwości. Urządzenie musiało być na tyle wytrzymałe, aby znosić miażdżące ciśnienie, ale jednocześnie odpowiednio delikatne, aby nie uszkodzić wrażliwych morskich organizmów. Dodatkowo miał zrealizować odwieczną ludzką potrzebę eksplorowania głębin przy pomocy własnych rąk, obcowania z zatopionymi artefaktami, których ludzkie oczy nie widziały od wieków. I tak oto powstał OceanOneK.

Źródło: Stanford News Service

Ten humanoidalny robot to półtorametrowa maszyna, wyposażona w zaawansowany system ośmiu wielofunkcyjnych silników sterujących. Z wyglądu przypomina upiornego nurka rodem z Bioshock, głównie za sprawą mechanicznych ramion i „głowy” przypominającej skafander nurka, z parą kamer ukrytych w oczach. Wygląd ten nie jest przypadkowy. Robot miał jak najlepiej symulować faktyczne nurkowanie w głębinach, a do zwiększenia poziomu immersji – a co za tym idzie, delikatniejszych ruchów – zastosowano system informacji zwrotnej.

Operator podczas zdalnego sterowania robotem jest w stanie „poczuć” krawędzie dotykanych obiektów oraz opór wody.

„Zbliżasz się bardzo blisko niesamowitej struktury i gdy jej dotkniesz, dzieje się coś niesamowitego: naprawdę to czujesz” – Oussama Khatib, kierownik projektu

Robot początkowo został zaprojektowany do nurkowania na głębokości około 200 metrów, jednak rafy koralowe tylko rozbudziły apetyt badaczy na poważne odkrywanie. Po kilku modyfikacjach – między innymi obudowaniu korpusu pianką ze szklanymi mikrosferami zwieszającymi odporność na ciśnienie – OceanOneK był gotowy do kilometrowego zanurzenia, co otworzyło drogę do fantastycznych odkryć.

Robotyczny Indiana Jones

Pierwszym poważnym testem było zbadanie wraku rzymskiej łodzi z II wieku u wybrzeży Korsyki. Robot zszedł na głębokość 334 metrów, pozwalając badaczom wejść w interakcję z obiektami nietkniętymi od setek lat. Podczas eksplorowania pozostałości po włoskim parowcu Le Francesco Crispi, spoczywającego na głębokości 500 metrów, OceanOneK wydobył z wraku „wazon wielkości grejpfruta”, a sterującym nim operator czuł się tak, jakby to on trzymał w rękach zatopiony skarb.

Na trasie badawczej znalazły się ponadto takie cele jak samolot P-38 Lightning z okresu II Wojny Światowej czy francuski okręt podwodny Le Protée. Nie obyło się jednak bez komplikacji. Maszyna jest zaawansowana technologicznie, a niektóre z wrażliwych części są narażone na awarie. W czasie jednej z ekspedycji ramię robota zacięło się, a studenci musieli w środku nocnej burzy naprawiać je na łodzi w prowizorycznych warunkach. Dlatego też zespół pracujący przy projekcie OceanOneK traktuje robota ja własne dziecko, podkreślając, że zapoznanie się z działaniem każdej pojedynczej części jest absolutnie kluczowe.

Źródło: Uniwersytet Stanforda

Przyszłość robota pełna jest nowych wyzwań. W nadchodzącej ekspedycji zbada zatopiony parowiec na jeziorze Titicaca na granicy Peru i Boliwii, a jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zawita także do przestrzeni kosmicznej. OceanOneK okazał się bowiem tak dużym sukcesem, że zainteresowała się nim ESA, chcąc wykorzystać jego zdolności do zdalnej pracy na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Ambitny plan zakłada eksplorowanie wód innych planet, o ile kiedykolwiek udam nam się do takich dotrzeć.

Reklama

Obrazek wyróżniający: Stanford News Service

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama