Reserved, jego akcja marketingowa, staną się pewnie przykładem, który będzie omawiany przez jedi reklamy i ich padawanów. Oto bowiem udało się zaintrygować rzesze ludzi, wydawało się, że wszystko poszło zgodnie z planem, a potem sytuacja mocno się zmieniła, trzeba było się tłumaczyć, wyjaśniać pomysł, przekonywać, że marka nie chciała nadużyć zaufania klientów. A teraz mamy już zwyczajne przyznawanie się do winy. W rozmowie z wirtualnemedia.pl mówiła o tym Agnieszka Łobuszewska, dyrektor marketingu Reserved:
– Zasięg akcji przerósł nasze oczekiwania. Nadużyliśmy zaufania dużej grupy internautów. To jest dla nas wszystkich wniosek na przyszłość, jak bardzo ostrożnie trzeba dobierać treści do publikacji w sieci, mając świadomość tego, jak duży jest poziom zaufania Polaków do treści publikowanych w internecie. Zbyt lekko potraktowaliśmy mechanizm, w którym zaangażowaliśmy tak bardzo emocje internautów
Z jednej strony cieszy fakt, że ktoś się przejechał na takim pomyśle, może to da do myślenia innym. Z drugiej strony trochę przeraża to, iż Polacy rzeczywiście mają tak duże zaufanie do treści publikowanych w Sieci. Miliony rodaków podchodzą do tego bezrefleksyjnie, uznają za pewnik największą bzdurę znalezioną w jakimś serwisie czy na portalu społecznościowym. Jasne, nie jest to tylko problem Polaków, ale rodzime podwórko najlepiej dostrzec i o nie trzeba się martwić w pierwszej kolejności.
W tym przypadku mieliśmy do czynienia z reklamą sklepu, ale co będzie, gdy podobne akcje będą przybierać na sile np. przed wyborami, ważnymi referendami, przy okazji istotnych debat społecznych? Już przy okazji wyborów w roku 2015 wiele mówiło się o sile Internetu, gdy kolejny raz będziemy szli do urn, może być jeszcze gorzej. Gra nie będzie się wówczas toczyć o to, czy zrobimy zakupy w Reserved, lecz o skład Parlamentu, rządu, o to, kto zajmie urząd Prezydenta. Kto wie, może paradoksalnie te akcje bazujące na oszustwie (nazywajmy rzeczy po imieniu) przysłużą się społeczeństwu – ludzie zrozumieją, że w Internecie łatwo o ściemę…
Najbardziej w tej akcji, w tłumaczeniach jej towarzyszących, bawi mnie to, że kampania miała „odczarować wizerunek polskich mężczyzn”. Człowiek, o którym mówiła Amerykanka, obiekt jej westchnień i poszukiwań, rzeczywiście jawi się jako ideał – pozostaje tylko życzyć wszystkim takiego partnera. Problem polega na tym, że on nie istniał. Dochodzimy zatem do wniosku, że fajny facet z Polski musi być wymyślony. To już podoba mi się mniej, ale wywołuje uśmiech na twarzy. Dziwne, że wcześniej nie zastanowiło to nikogo w Reserved i agencji realizującej kampanię.
Młodej Amerykanki już nie zobaczymy w tej kampanii, na pamiątkę zostaną m.in. komentarze pod słynnym filmem. Spora część dość wulgarna i mocna, te możliwe do cytowania reprezentuje chociażby To uczucie kiedy reklama Reserved sprawia, że nie chcesz kupować w Reserved. Chyba nie tak to sobie wyobrażano… Na koniec dodam, że znana polska marka ostatnio ma „pecha” – w ubiegłym tygodniu wybuchła afera związana z jedną z koszul. Pytałem wówczas, czy ludzie reagowaliby tak nerwowo, gdyby nie wcześniejszy fake? Ach te kłopoty w internetach…
Więcej z kategorii Moje przemyślenia:
- iPhone 12 Mini, czyli cenowy falstart kontrrewolucji
- Tego jednego inni producenci mogą się uczyć od NVIDII
- Jaka jest (moim zdaniem) najlepsza muzyka do pracy?
- Wkrótce miną cztery lata, odkąd Nintendo nie raczy naprawić największego problemu swojej konsoli
- Tytus, Romek i A'Tomek - bohaterowie kilku pokoleń, których niedługo będziemy kojarzyć głównie z reklam Media Markt