O Motoroli Moto G mówiło się już od dłuższego czasu, jako o smartfonie, który będzie dedykowany masom. Google przy okazji premiery modelu Moto X pokaz...
O Motoroli Moto G mówiło się już od dłuższego czasu, jako o smartfonie, który będzie dedykowany masom. Google przy okazji premiery modelu Moto X pokazał, że nie celuje w najwyższy segment cenowy i wydajnościowy, a tym razem chce zejść jeszcze niżej. Czy nowe urządzenie będzie właśnie tym przełomowym?
Sytuacja Motoroli nie wygląda najlepiej. Koncern ciągle stanowi kulę u nogi kalifornijskiego giganta, a doniesienia o kiepskiej sprzedaży modelu Moto X wcale nie napawają optymizmem. Google niejednokrotnie jednak udowadniał, że potrafi zaskakiwać i mimo braku doświadczenia (nie licząc rodziny Nexusów) w produkowaniu smartfonów ma ogromny potencjał ku temu, by poważnie zagrozić liderom segmentu Androida. O dziwo nie robi tego w sposób konwencjonalny, ataakując z marszu high-end. Motorola w rękach Google'a to firma, która chce zaoferować użytkownikom coś więcej, pewną wartość dodaną wybiegającą ponad giaherce i gigabajty. Czy się uda?
Na scenie pojawia się Dennis Woodside, opowiadając o reakcji na premierę Moto X, a także nowościach, które wprowadzono w smartfonie. Wszyscy wiemy, co to było za urządzenie, więc to raczej swoiste przypomnienie o tym, z czym mieliśmy do czynienia kilka miesięcy temu. Z nieoficjalnych doniesień, które pojawiły się w sieci w ostatnim czasie, Moto X nie sprzedawał się tak dobrze, jak zachwala Woodside, ale to już inna historia. Istotne jest to, że Moto X zapoczątkował nowy okres w historii Motoroli. Pora na kolejny rozdział.
Jak nietrudno było się domyślić, Woodside tłumaczy, że tanie smartfony są naprawdę kiepskie i oferują "wczorajsze" podzespoły oraz parametry. Za dobrą wydajność i komfort użytkowania do tej pory musieliśmy słono zapłacić. Niemniej jest to ogromny rynek i dlatego Motorola wkracza na niego z modelem Moto G, oferującym wydajność i możliwości dzisiejszych modeli za 1/3 ceny SGS4 czy iPhone'a 5S
Charlie Tritschler opowiada o tym, jak przygotowywano model Moto G. Ma on być reakcją na zakrojone na szeroką skalę badania, które wskazały, że użytkownicy oczekują dużych wyświetlaczy, solidnego wykonania i przyzwoitej wydajności od swoich urządzeń. A to niespodzianka.
Ekran Moto G ma mieć 4,5 cala i rozdzielczość 720p, co daje gęstość pikseli na poziomie 329 PPI. Wewnątrz znajdziemy Snapdragona 400 z czterema rdzeniami pracującymi z częstotliwości 1,2 GHz oraz 1 GB pamięci RAM. Wbudowana bateria ma pozwolić swobodnie na cały dzień pracy (przed premierą mówiono nieoficjalnie o pojemności 1950 mAh). Całość ma pracować na Androidzie 4.3 z zapewnieniem aktualizacji do wersji 4.4 KitKat.
Na rynku zadebiutują też naturalnie akcesoria. Tych ma być od groma - począwszy od różnych rodzajów etui, poprzez ładowarki mobilne, a na głośnikach bezprzewodowych skończywszy.
Cena wypada niezwykle korzystnie. Za wersję 8 Gb zapłacimy 179 dolarów, a za 16 GB - 199 dolarów. W przeliczeniu najtańszy model to... 560 złotych. Pokażcie mi smartfona ze Snapdragonem 400, Androidem 4.3 wyprodukowanego przez dużą firmę za taką cenę. Motorola zaszalała.
Następnie wyświetlane jest wideo przedstawiające mieszkanców odległych zakątków świata - głównie tych niezbyt zamożnych, którzy opowiadają o korzyściach płynących z korzystania z Moto G. Wskazuje to wyraźnie, że smartfon będzie dostępny globalnie.
Na scenie pojawia się Punit Soni, który będzie opowiadał o oprogramowaniu. Ma ono łączyć trzy cechy - czystego Androida, dodatki Motoroli i wartościowe dla użytkownika funkcje. Co jednak najważniejsze, Android 4.4 KitKat ma zawitać w tym modelu już w styczniu 2014.
System Moto G ma być maksymalnie zoptymalizowany. Soni podkreśla, że był to jeden z kluczowych priorytetów. Zoptymalizowano niemal wszystko - począwszy od startu, przez działanie aplikacji, a na reagowaniu na polecenia skończywszy. Efekt - spójrzcie na grafikę wyżej. Zapowiada się niesamowicie.
Oczywiście nie zabrakło funkcji "uczących" się nawyków użytkownika, co ma głównie związek z Google Now i powiązanymi z nim funkcjami. Przeprojektowano ponadto całkowicie aplikację aparatu, która ma teraz oferować zupełnie nowe doświadczenia. Mimo 5 Mpix matrycy jakość zdjęć ma być bardzo wysoka. Zaprezentowano przykładowe fotografie, ale trudno przez ich pryzmat oceniać możliwości fotograficzne Moto G.
Smartfon ma mieć dwa sloty na karty SIM, a także dysponować tunerem FM do słuchania radia. To typowe cechy urządzeń z tego segmentu, więc trudno się dziwić, że ich tutaj nie zabrakło. Wartością dodaną jest niewątpliwie 65 GB przestrzeni w Google Drive. Z pewnością dla nikogo nie będzie to mało, biorąc pod uwagę target urządzenia.
Znów pokazywane jest wideo z reklamą, a tuż po nim na scenę wraca Woodside. Moto G ma być dostępny od dziś w Brazylii, a wkrótce potem w ponad 30 krajach (w pierwszej kolejności Ameryki Południowej). Niestety na liście nie dopatrzyłem się Polski, a więc będziemy mogli tylko o nim pomarzyć (tudzież importować na własną rękę albo przepłacać u pośredników).
I tym smutnym akcentem kończy się prezentacja Moto G. Jak wam się podoba kolejny rozdział w historii Motoroli?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu