Apple to bez wątpienia kura znosząca złote jaja. Ich wyniki od kilkunastu lat są wręcz fenomenalne, a pomimo tego, że w dużym stopniu zatracili swój innowacyjny charakter, sama spójność ekosystemu ciągle przyciąga klientów. Wyniki za Q4 2020 są, pomimo pandemii COVID-19, po raz kolejny rekordowe. Giełda zareagowała na nie jednak dość mocnymi spadkami. Dlaczego?
Odpowiedź jest chyba dość prosta, iPhony, koło zamachowe Apple z ostatniej dekady zanotowało spore spadki sprzedaży, a wypowiedzi CEO i CFO na sesji pytań od inwestorów na temat początkowej sprzedaży nowych modeli, były raczej ostrożne. Dzisiejsza giełda to bardziej kasyno niż instytucja ekonomiczna, więc zdecydowały emocje. Za parę dni, albo i wcześniej, wszystko wróci do normy, ponieważ w dzisiejszych niepewnych czasach Apple i tak stabilnie stoi i to na coraz większej ilości nóg.
Efekt Covid
Podział dochodów na poszczególne kategorie pokazuje wyraźnie, jak bardzo pandemia wpływa na poziom sprzedaży, dotychczas będących w odwrocie, większych urządzeń. Sprzedaż komputerów osiągnęła 9,032 mld dolarów, w porównaniu do 6,991 mld w analogicznym kwartale poprzedniego roku. Tabletów Apple sprzedano na kwotę 6,797 mld, co oznacza wzrost o 2,141 mld w stosunku do Q4 2019.
Bezprecedensowy wzrost sprzedaży Maców jest tym bardziej imponujący, że z pewnością część potencjalnych klientów wstrzymała się z zakupami do czasu prezentacji nowej linii z procesorami Apple Silicon. Sprzedaż w dziale „Wearables, Home and Accessories”, czyli całej drobnicy z Apple Watch i AirPodsami na czele, podskoczyła o 1,356 mld dolarów, a Usługi aż o prawie 2 mld dolarów.
iPhone za to spada, ale...
Ja widzicie, każdy z wymienionych działów zanotował solidne wzrosty, a cała firma osiągnęła rekordowe, jak na ten kwartał dochody wynoszące 64,7 mld dolarów. Dlaczego akcję poleciały w dół? Wzrost sprzedaży w stosunku do poprzedniego kwartału wyniósł bowiem zaledwie 1,1%. Solidne wzrosty z pozostałych działów skonsumował bowiem mocny spadek sprzedaży iPhonów, z 33,362 na 26,444 mld dolarów. Spadł też z 13,686 na 12,673 mld zysk netto.
Oczywiście wynik ten jest zaburzony covidowymi opóźnieniami we wprowadzaniu na rynek nowej generacji iPhonów, ale ostrożna wypowiedź Tima Cooka mówiąca, że sprzedaż nowych modeli jest „całkiem dobra”, chyba bardziej zaniepokoiła, niż uspokoiła graczy giełdowych. Wcześniej sprzedaż po debiucie określano raczej zawsze wręcz entuzjastycznymi „epitetami”.
Wydaje się też, że tak duży wzrost sprzedaży komputerów i tabletów nie został przez rynek uznany za stały trend. Traderzy kalkulują to raczej jako chwilowe wahnięcie, które po uzupełnieniu braków wróci do swojego normalnego w ostatnich latach stanu. Część z graczy mogły też zaniepokoić spore spadki sprzedaży na rynku chińskim, łącząc je z wojną gospodarczą rozpętaną przez Trumpa. Wydaje się jednak, i tak to przedstawiano na spotkaniu z akcjonariuszami, że więcej „zasług” ma w tym przesunięta premiera iPhonów 12.
Więcej pytań, niż odpowiedzi
Osobiście sytuację Apple, pomimo moich podejrzeń o pompowanie wyniku usług, wygląda lepiej niż jeszcze 2 - 3 lata temu. Należy pamiętać, że spadki przychodów, które obecnie obserwujemy, wynikają też z wprowadzenie tańszych linii SE, które mogą znacząco zwiększyć bazę klientów. To za jakiś czas przełoży się na rzeczywistą sprzedaż usług, o ile oczywiście Apple poprawi ich jakość, szczególnie w zakresie Apple TV+.
Jednocześnie nie da się ukryć, że dla jakichkolwiek analiz długoterminowych wyniki za ten kwartał są bezużyteczne. Opóźnione i rozciągnięte w czasie premiery iPhonów, Covid i ostatnie chwile przed rewolucją Apple Silicon powodują, że obrazu tego, w jakim kierunku pójdzie firma, zobaczymy dopiero w 2021 r.
Cały raport finansowy (PDF) znajdziecie tutaj.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu