Recenzja

Xiaomi Redmi Note 7 - recenzja. Telefon dobry, ale 48 Mpix to straszna ściema

Paweł Winiarski
Xiaomi Redmi Note 7 - recenzja. Telefon dobry, ale 48 Mpix to straszna ściema
28

Wygląd i wykonanie Xiaomi Redmi Note 7 Jeszcze kilka lat temu w półce cenowej do tysiąca złotych przeszkadzało mi to, że sprzęty mocno odstawały wyglądem i wykonaniem od produktów premium. Nie żebym był osobą, która zamierza świeci telefonem znajomym przed oczami, natomiast lubię ładne rzeczy. Sprz...

Wygląd i wykonanie Xiaomi Redmi Note 7

Jeszcze kilka lat temu w półce cenowej do tysiąca złotych przeszkadzało mi to, że sprzęty mocno odstawały wyglądem i wykonaniem od produktów premium. Nie żebym był osobą, która zamierza świeci telefonem znajomym przed oczami, natomiast lubię ładne rzeczy. Sprzęty do tysiąca złotych nie były ładne, brakowało im finezji, dobrego wykończenia, dobrych materiałów. Generalnie cały rynek smartfonów wyglądał trochę inaczej i ewidentnie jestem fanem nowszych konstrukcji. Połóżcie po prostu obok siebie telefon -  powiedzmy z 2014 roku, a takiego z 2019 - różnica w wyglądzie jest kolosalna.

Xiaomi Redmi Note 7 może się podobać - ba, powiem więcej, uważam że to ładny smatfon. Xiaomi zgrabnie połączyło dwie tafle szkła, przy czym testowany przeze mnie egzemplarz ma bardzo ładne niebieskie plecki. Trochę gradientowe, dzięki czemu konstrukcja potrafi ciekawie odbijać promienie światła i delikatnie zmieniać odcień barwy. Zaskakujące jest natomiast to, jakiego materiału użyło Xiaomi do stworzenia ramki. Strzelacie? Plastiku. Co ciekawe, wygląda on bardzo dobrze, ma fajną połyskującą farbę, jednak trudno oczekiwać, że rozwiązanie to będzie trwałe. Póki co sprzęt nie spadł mi ani razu, ale chyba nie chciałbym zobaczyć ramki po spotkaniu z czymś twardym.

Smartfon bez wątpienia sprawia wrażenie urządzenia droższego niż jest w rzeczywistości i choć trudno mówić tu o jakiejkolwiek oryginalności konstrukcji, to jednak wygląd i wykonanie zdecydowanie na plus, choć mam pewne zastrzeżenia poza wspomnianą plastikową ramką.

Któryś z projektantów wpadł bowiem na dziwny pomysł, jakoby bardzo mocno wystające soczewki aparatów były czymś dobrym. Jedynym plusem takiego rozwiązania jest mocne wyciągnięcie ich z bryły smartfona, co bardzo dobrze wygląda, ale jestem więcej niż pewien, że oczka aparatów będą się niemiłosiernie rysować. Również na pleckach znajdziemy napisa 48 Mp, co jest niezłą ściemą, ale o tym za chwilę.

Na prawej ściance przycisk głośności i przycisk power, na lewej tacka na karty sim, na górze złącze słuchawkowe jack 3,5mm oraz port podczerwieni, na dole USB typu C. Wielki plus za nowoczesny port ładowania i przesyłania danych, w tej półce cenowej nie jest to bowiem takie oczywiste.

Również na pleckach znalazło się miejsce dla czytnika linii papilarnych. Ten działa bez zarzutu, jest szybki i umieszczony na tyle dobrze, że nie miałem żadnych problemów z trafieniem w niego.

Ekran Xiaomi Redmi Note 7

Przyzwyczajony do swojego OLED-a zawsze muszę się chwilę przyzwyczajać do ekranów IPS. Taki bowiem wyświetlacz LCD zainstalowano w Xiaomi Redmi Note 7. I ponownie - jak na tę półkę cenową jest dobrze, nie ma się co przyczepić do kątów widzenia czy poziomów jasności. W mocnym świetle dziennym raczej nie spodziewałbym się cudów, jednak to cecha tego typu ekranów i ciężko wyciągnąć tu coś więcej.

Nakładka pozwala regulować temperaturę barw wyświetlacza, jednak mimo grzebamnia przy nich nie byłem w stanie zmusić wyświetlacza do ustawienia odpowiadających mi barw. Szczególnie irytowało mnie to na filmach na YT, gdzie kolory wydawały się dziwnie wyprane. Przeglądałem własne materiały na AntywebTV i choćby skóra wyglądająca dobrze na moim OnePlus 6, monitorze i laptopie, na ekranie Redmi Note 7 wydawała się blada, pozbawiona barw.

Ekran ma przekątną 6,3 cala, rozdzielczość FHD+, proporcje 19,5:9 przy zagęszczeniu na poziomie 409 ppi - jak najbardziej ok. Wyświetlacz chroni szkło Gorilla Glass 5. Wyświetlacz Xiaomi Redmi Note 7 ma notcha, który wydaje się dodany wyłącznie dlatego, że to teraz modne i podobno nowoczesne. No cóż, jeśli telefonowi faktycznie blisko do bezramkowca, jestem w stanie zrozumieć taki zabieg, w Xiaomi Redmi Note 7 nie potrafię go jednak wytłumaczyć. O bezramkowości nie ma tu bowiem mowy, ekran zajmuje jedynie 81,4% przedniego panelu i czarne ramki zarówno po bokach, jak i na dole mocno dają się we znaki. Ba, sam notch nie ma tu sensu, bo w ogóle nie wykorzystano przestrzeni wokół niego. Naprawdę tak trudno zmusić oprogramowanie do stałego wyświetlania na tym pasku powiadomień? Jakoś innym się to udaje, a Xiaomi ponownie ma z tym problemy, podobnie jak w Mi 8.

Ktoś chyba pokpił też kwestie symetrii ramek, bowiem bródka jest dużo szersza (wyższa?) niż góra i boki, wygląda to tak sobie. Włączając białe tło lub ustawienia telefonu, gdzie biel bije po oczach, przy ramkach można dojrzeć również delikatne szare przebarwienia podświetlenia.

Ale i tak największą niespodzianką, z której pewnie będziecie się śmiać, jest umieszczenie diody powiadomień. Nie dość, że jest słabo widoczna, znajduje się w bródce, to w dodatku jakiś geniusz wrzucił ją tam bez ładu i składu w jakieś losowe miejsce.

Aparaty w Xiaomi Redmi Note 7

48 Mpix w telefonie poniżej 1000 zł? Niesamowite! Jestem bardzo ciekawy ile osób sugerując się w sklepie nadrukiem na pleckach telefonu wybierze właśnie Xiaomi Redmi Note 7 sądząc, że przy takiej matrycy aparat oferuje więcej niż konkurencja za 4000 zł. Otóż matryca z 48 Mpix w Redmi Note 7 to jedna wielka ściema. 48 smatrfon osiąga przez interpolację. Innymi słowy zdjęcie jest robione w 12 Mpix i resamplowane do 48. Jakby tego było mało do 48 Mpix mamy dostęp wyłącznie z poziomu trybu profesjonalnego, automat niby powinien, ale jednak nie zmienia sam tej wartości. I jeszcze przy przełączaniu w pro pojawiają się jakieś dziwne chińskie znaczki.

Zauważyłem, że w komentarzach pod recenzją temat 48 Mpix wywołał dyskusję, więc warto tę kwestię wyjaśnić.

Redmi Note 7 został wyposażony w matrycę Samsung ISOCELL Bright GM1. Według początkowych informacji oraz danych, jakie możemy znaleźć w specyfikacjach technicznych, dysponuje ona rozdzielczością 48 Mpix, co połowicznie jest prawdą. Dlaczego? Mianowicie sensor wykorzystuje układ pikseli w układzie Quad Bayer. O ile w przypadku Sony IMX586, które znajdziemy w Redmi Note 7 Pro, firma postawiła na realnie osobne piksele, o tyle Samsung poszedł po linii mniejszego oporu. W przypadku japońskiej konstrukcji możliwa jest zmiana sposobu pobierania danych z pikseli w taki sposób, aby rzeczywiście osiągnąć rozdzielczość 48 Mpix, ponieważ gdy u Koreańczyków cały proces przypomina bardziej interpolację. Z tego względu patrząc na to fizycznie, Samsung może pochwalić się 48 Mpix, choć same zdjęcia finalnie będą mieć 12 Mpix i fotografie w 48 Mpix nie powstają w sposób bezpośredni, więc informacje o 48 Mpix są częściowo prawdziwe.

Sony IMX586

Samsung GM1

[/cover]

A jaka jest różnica między zdjęciami w 12 Mpix, a w udawanych 48 Mpix? Taka, że rozmiar fotki jest dużo większy, poza tym różnica bywa niezauważalna, a czasem nawet niekorzystna dla większej wartości, bo pojawia się więcej szumów (zwróćcie uwagę na poniższe zdjęcia, szczególnie na dolną część drzewa). Marketingowy bełkot i szkoda, że Xiaomi posunęło się do takich zagrywek.

12 Mpix

48 Mpix

Szczególnie, że tylny aparat nie jest zły. Ma światło f/1.8, wspiera go aparat ze światłem f/2.4 z matrycą 5 Mpix i służy on do badania głębi ostrości. Zdjęcia w dobrych warunkach oświetleniowych wychodzą naprawdę ładne, choć na zbliżeniach można dostrzec rozmycia, na przykład na trawie, gdzie zamiast szczegółów potrafią pojawić się “plamy”. Na ekranie smartfona i na social media jednak tak tego nie widać, więc będziecie zadowoleni z efektów.

W nocy różnie. Trudno tu  niestety mówić o dobrej ostrości i detalach na nocnych fotkach. Dodatkowo automat potrafi czasem za mocno podbić jasność, więc warto czasem spróbować trybu nocnego, który poprosi Was o stabilizowanie ujęcia, ale wyciągnie z nocnego zdjęcia więcej szczegółów. Generalnie jak na tę półkę cenową jest naprawdę dobrze i powinniście być zadowoleni.

Przedni aparat ma światło f/2.2, wyposażono go w matrycę 13 Mpix. Nie spodziewajcie się po nim szału - zdarza się, że aparat mocno przepala jaśniejsze elementy zdjęcia, jednak do selfie na media społecznościowe w zupełności wystarczy.

Podzespoły i wydajność Xiaomi Redmi Note 7

Smartfona wyposażono w Snapdragona 660, testowana przeze mnie wersja miała 4GB pamięci RAM i 64 GB pamięci na dane. Doskonale pamiętam w jakiej półce cenowej jestem i biorąc ten aspekt pod uwagę, jest dobrze, czasem nawet bardzo dobrze. Sprzęt działa płynnie, nie jest to jakaś rakieta, ale przy codziennym użytkowaniu będziecie zadowoleni. Czuć małe zwolnienia przy przełączaniu się między aplikacjami, ale idzie do tego przywyknąć, szczególnie że sprzęt bardzo dobrze radzi sobie z uruchamianiem programów. Nie wygra w kategorii najszybszego i najbardziej wydajnego smartfona za małe pieniądze, ale nie ma się czego wstydzić.

Sprzęt działa na Androidzie Pie z nakładką MIUI 10 która ma zarówno fanów jak i przeciwników. Mi pasuje, ma kilka fajnych opcji i serio idzie się do niej przyzwyczaić.

Bateria Redmi Note 7 i czas pracy na jednym ładowaniu

4000 mAh to sporo, a jeśli dodacie do tego niezłe zarządzanie energią, będzie naprawdę fajnie. Screen on time na poziomie ponad 8 godzin to bardzo dobry wynik, Redmi Note 7 przy moim dość intensywnym trybie użytkowania nie potrafiłem rozładować do końca dnia, a kiedy później sprzęt leżał przez jakiś czas na szafce, spadki energii były ledwo zauważalne. Myślę, że część z Was bez problemu wyciągnie na tym smartfonie i dwa dni pracy - brawo dla Xiaomi. Redmi Note 7 obsługuje standard szybkiego ładowania QuickCharge 4, natomiast ładowarka w pudełku to 2-amperówka i ładuje telefon aż dwie godziny. Trochę szkoda, że producent nie pokusił się o coś lepszego, szczególnie, że do takiego Mi Mix 3 dodaje przecież w zestawie ładowarkę bezprzewodową, która swoje też kosztuje.

Cena Xiaomi Redmi Note 7. Czy warto kupić?

Redmi Note 7 w wesji z 4GB pamięci RAM i 64GB pamięci wewnętrznej kupicie za 899 złotych. Sprzęt bez wątpienia zawojuje półkę cenową do tysiąca złotych i myślę, że zasłużenie. Nie jest to jednak telefon idealny i zastanowiłbym się czy nie lepiej trochę zaoszczędzić i nie kupić raczej Redmi Note 5, różnice nie są bowiem tak znaczące. Serio. Jeśli się na niego zdecydujecie, to będzie dobra decyzja, pomyślałbym jednak o dołożeniu kilku stówek i rozważeniu zakupu Honora Play lub Pocophone F1, ale to tylko taka sugestia.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu