Recenzja

Gwiazdorski duet i głośna sprawa Bonnie i Clyde'a - oto plan Netflix na Wasz weekend

Konrad Kozłowski
Gwiazdorski duet i głośna sprawa Bonnie i Clyde'a - oto plan Netflix na Wasz weekend
6

O Bonnie i Clyde słyszał zapewne każdy. Ta dwójka siała postrach wśród stróżów prawa, jednocześnie stając się bohaterami narodu - rabowanie banków, przez które pogłębiał się kryzys, w mniemaniu społeczeństwa, przysparzało im popularności. The Highwaymen to nie jest jednak film o nich, a o dwójce podstarzałych, ale skutecznych strażników, którzy ruszyli śladem przestępców tylko w jednym celu. Tak, właśnie w tym celu.

Widniejąca na plakatach dwójka, Kevin Costner i Woody Harrelson, to wspomniani Strażnicy Teksasu. Obydwaj są już na emeryturze, ale widzie im się kompletnie inaczej. Frank Hamer (Costner) poślubił dobrze ustawioną Gladys, dzięki czemu może wieść spokojne i dostatnie życie. Maney Gault znajduje się w zupełnie odwrotnej sytuacji - jego dom został wystawiony przez bank na sprzedaż, a jego córka samodzielnie wychowuje syna. Dodatkowo, postać Harrelsona zmaga się z alkoholizmem. To zdecydowanie nie jest materiał na powracającego do obowiązków Strażnika.

Makabryczne wydarzenia - śmierć kilku oficerów i strażników, postrach siany przez Bonnie i Clyde'a w Teksasie - zmuszają panią gubernator Ma Ferguson (Kathy Bates) do podjęcia trudnej decyzji. Dotychczasowe próby schwytania przestępców nie przynoszą skutków, dlatego Lee Simons (John Carroll Lynch) sugeruje zatrudnienie byłych Strażników Teksasu, którzy... strzelają, by zabić. Powrót do zawodu nie będzie łatwy ani dla Franka, ani dla Maney'a, ale obydwaj zdają sobie sprawę z tego, że właśnie to jest ich życiem.

O działaniach Bonnie i Clyde słyszmy tylko z ust innych bohaterów lub komuikatów z mediów - nie śledzimy och losów. Akcja filmu skupia się na dwóch Strażnikach, co miało wcale nie oznaczać, że historia będzie mniej ciekawa. Sam początek jest intrygujący, ale po kilkunastu minutach tempo znacząco zwalnia i oczekujący prawdziwego sensacyjniaka widzowie będą mogli czuć się zawiedzeni. Co więcej, cały film sprawia wrażenie, jakby pościg i sceny akcji wcale nie były tu najważniejsze, a przeżycia i rozterki dwóch Strażników, którzy choć robią, co do nich należy, przez cały czas zmagają się ze swoimi myślami i mimo wszystko są niepewni swoich działań, a w szczególności przeraża ich perspektywa postrzelenia kobiety.

Trwający ponad dwie godziny film The Highwaymen jest więc mieszanką dramatu i filmu kryminalnego z naciskiem na to pierwsze. Szkoda tylko, że nie do końca udało mi się wczuć w sytuację, w jakiej znaleźli się główni bohaterowie. Występ Costnera i Harrelsona nie jest na tyle przekonujący, bym na czas seansu mógł zapomnieć o wszystkim innym i wczuł się w rolę jednego lub drugiego Strażnika. Obydwaj reprezentują oczywiście wysoki poziom aktorstwa, ale zabrakło tej iskry, tego błysku w oku, który przeważyłby szalę na korzyść ich kreacji.

Zamysł twórców, scenarzysty Johna Fusco i reżysera Johna Lee Hancocka, wydawał się jasny i dobrze rokujący. Pokazanie znanej historii z zupełnie drugiej strony to z pewnością coś świeżego, a zatrudnienie do głównych ról tak sprawdzonych aktorów mogło gwarantować sukces. Z całą pewnością nie mamy do czynienia z filmem kategorii B czy produkcją telewizyjną, ponieważ scenografie, kostiumy i realizacja scen są z najwyższej półki. To fabuła nie sprostała oczekiwaniom, które wcale nie były takie duże. Jeśli odpowiada Wam spokojne poprowadzenie akcji, to nie będziecie rozczarowani, ale soczystej wymiany ognia i godnych zapamiętania cytatów niestety nie uświadczymy.

Ocena filmu The Highwaymen - 6/10. Film dostępny od dziś na Netflix.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu