Polska

Redesign Filmweba, czyli jak się tego robić nie powinno

Tomasz Popielarczyk
Redesign Filmweba, czyli jak się tego robić nie powinno
89

Zmiana interfejsu strony internetowej to nie taka prosta sprawa. Wiąże się z tym ogromne ryzyko, a ostateczny efekt w oczach użytkowników najczęściej i tak okazuje się niewystarczająco dobry. Lepsze jest wrogiem dobrego, ale wobec zmieniającej się internetowej rzeczywistości, nowych trendów w webdes...

Zmiana interfejsu strony internetowej to nie taka prosta sprawa. Wiąże się z tym ogromne ryzyko, a ostateczny efekt w oczach użytkowników najczęściej i tak okazuje się niewystarczająco dobry. Lepsze jest wrogiem dobrego, ale wobec zmieniającej się internetowej rzeczywistości, nowych trendów w webdesignie, ewolucja jest koniecznością. Jak jednak wytłumaczyć sytuację, w której nowy layout jest bardziej przestarzały od poprzedniego?

Filmweba nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. To największy serwis (wortal?) tego typu w polskim internecie. Według Megapanelu, w styczniu 2014 odwiedziło go łącznie 5 mln internautów, którzy wygenerowali ponad 311 mln odsłon. Takie wyniki to nie tylko ogromny sukces, ale też spora odpowiedzialność. Filmweb przyzwyczaił swoich użytkowników do pewnego poziomu, poniżej którego nie schodzi. Niewątpliwą wartością dodaną jest też ogromna baza filmów z systemem ocen, forami oraz sprawnie działającym systemem rekomendacji. Jeżeli dodamy do tego bardzo dobre aplikacje mobilne na wszystkie popularne platformy, otrzymamy naprawdę solidny pakiet usług.

Sam przyznaję, ze Filmweb jest dla mnie codziennym źródłem informacji. Mobilna aplikacja służy mi do podglądania ostatnich filmów obejrzanych przez znajomych oraz sprawdzania programu telewizyjnego. W przeglądarce najczęściej natomiast dokonuję wyboru filmu na wieczorny seans i przeglądam najświeższe informacje o ulubionych aktorach oraz serialach. Domyślam się, ze nie tylko ja odwiedzam strony Filmweba codziennie i korzystam z niego w taki sposób.

W 16. rocznicę istnienia Filmweba, serwis przeszedł pewne przeobrażenia. Zmieniło się logo, zmienił się layout. Serwis postawił na ewolucję zamiast rewolucji, ale i tak dało się to solidnie we znaki. Zacznijmy od logotypu. Poprzedni mocno nawiązywał do identyfikacji wizualnej serwisu, na którą praktycznie od zawsze składał się kolor czerwony (a nawet trochę bordowy). Nie było to może najładniejsze logo w sieci, ale dobrze wpisywało się w obecnie obowiązujące trendy dzięki prostocie, umiarkowanemu minimalizmowi oraz spłaszczeniu (flat).

Nie potrafię wyjaśnić tego, co przyświecało twórcom podczas zmiany. Obecny logotyp nie dość, że nie przypomina praktycznie w ogóle pierwowzoru (no może poza charakterystycznym połączeniem taśmy filmowej z emotikoną), to jest zwyczajnie brzydki. Wybrany przez twórców font to natomiast już całkowity strzał w kolano. Spójrzcie chociażby na poszarpane "W", a to nie wszystko. Cały napis sprawia wrażenie nienaturalnie ściśniętego. Nijak się ma do nieco futurystycznej czcionki z poprzedniego logo, ale co najważniejsze jest zbyt minimalistyczny. Tak naprawdę, mając do dyspozycji tę uśmiechniętą buźkę obok, lepsze logo stworzyłby gimnazjalista w Wordzie.

Twórcy zaskoczyli też kolorystyką. Komu wcześniej Filmweb kojarzył się z intensywną żółcią (choć to chyba taki trochę złotawy)? Ano właśnie... Rozumiem chyba po części ideę - nawiązanie do kolorów statuetek rozdawanych na oskarowej i innych galach. Ale nowy kolor praktycznie w ogóle tutaj nie pasuje. Filmweb zawsze kojarzył się użytkownikom z kolorem bordowym, a rezygnacja z niego psuje kreowaną przez lata identyfikację wizualną, która przecież zakorzeniła się już w świadomości użytkowników.

Dalej niestety nie jest lepiej. Odwiedzając teraz stronę Filmweba doświadczymy pomieszania z poplątaniem. Dominuje tutaj czerń, która była domeną webdesignu w latach poprzednich. Dziś duże mainstreamowe witryny stawiają na jasne barwy, które są bardziej czytelne i lepiej współgrają z innymi elementami.

Gwoździem do trumny byłoby tutaj ciemne tło pod treścią tekstu, ale tutaj na szczęście pozostały tradycyjne barwy. Nie jest to jednak ani trochę spójne. Odnoszę wrażenie jakbym odwiedzał kilka różnych serwisów. Jednocześnie za każdym razem w oczy rzucają się przestarzałe elementy (jak szare tło w postaci tekstury chociażby), które przecież łatwo można wyeliminować. Dlaczego nie zwrócono na to uwagi?

Co jednak zaskakuje najbardziej, strona główna jest w dalszym ciągu akcentowana kolorem bordowym (a miejscami również białym, co jest szczególnie widoczne w menu - białe tło z grubymi na 2-3 px ramkami działa odpychająco). Czyżby brak konsekwencji? To nie jedyny grzech nowego layoutu. Twórcom nie udało się również efektywnie wykorzystać przestrzeni na ekranie. Nie wiem pod jakie rozdzielczości był projektowany nowy Filmweb, ale ja na odchodzącym dziś już powoli do lamusa 1366 x 768 widzę po bokach masę wolnego miejsca. Jasne, trzeba na czymś zarabiać. Dlatego Filmweb wykorzystuje tę przestrzeń na bardzo skuteczną i klikalną reklamę w tle. Zdecydowanie jednak nie straciłaby ona na wartości, gdyby chociaż górna belka i stopa rozciągały się na całą szerokość strony. A tak mamy layout rodem z początków XX wieku.

A skoro o reklamach mowa, główna strona wręcz nimi ocieka. Właściwie więcej tutaj flashowych animacji, aniżeli treści. Przewijając niżej jest już trochę lepiej, ale to i tak zdecydowana przesada. Dodam, ze uruchamiając kartę z Filmwebem przeglądarka zaczęła działać na pełnych obrotach - tyle animacji Flash zmusiło wentylator laptopa do głośniejszej pracy, a ja nerwowo uruchomiłem menedżer zadań zaskoczony takim obrotem spraw. Spróbujcie zablokować te reklamy Adblockiem, a zobaczycie coś strasznego. Cóż, jednego twórcom odmówić nie można - wiedzą jak zniechęcić do używania wtyczek blokujących reklamy.

Warto jeszcze na chwilę zatrzymać się przy zmianach merytorycznych. Nowy Filmweb znacząco uprościł nawigację i to trzeba uznać za jeden z pozytywów. Horyzontalne menu zawiera teraz tylko dziewięć pozycji, z czego 7 jest rozwijanych. Wygląda to o wiele bardziej przejrzyście (nie mylić z "ładnie" ani "przystępnie", bo nie znajdziemy tutaj ani jednego ani drugiego). Delikatnie zmienił się też układ treści w niektórych działach - to również należy zaliczyć generalnie na plus, bo poprawiło intuicyjność. Więcej pozytywnych zmian niestety wymienić nie potrafię.

Strach pomyśleć, co będzie potem. Zapowiedziano bowiem kolejne zmiany - w tym na stronie głównej i na podstronach z filmami. Boję się tego, co one oznaczają. Nie da się ukryć, że z filmem kojarzą się pewne kolory, ale to, jak dosłownie traktują te skojarzenia twórcy nowego layoutu budzi spory niepokój. Szczególnie odrzucająca jest tutaj ta wszechobecna czerń i udawany minimalizm, który przypomina projekty robione na kolanie albo darmowe motywy dla Wordpressa (chociaż znalazłbym pewnie od ręki kilka, które by wyglądały lepiej od tego, co znajdziemy teraz pod adresem filmweb.pl).

Zmiany na Filmwebie mnie zdecydowanie rozczarowały. Zamiast odświeżenia i uczynienia interfejsu bardziej nowoczesnym zafundowano nam wehikuł czasu przenoszący kilka(naście) dobrych lat wstecz. Nie jestem profesjonalnym webdesignerem, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że dziś tak strom (a już w szczególności wortali) tak się nie projektuje. Kompletnie nie potrafię też zrozumieć, co twórcom przeszkadzało w starym logo, które przecież wystarczyło jedynie delikatnie odświeżyć. Zamiast tego otrzymaliśmy naprawdę marną namiastkę nowoczesnego minimalizmu. Być może jestem w swojej ocenie zbyt surowy, ale nie mogę patrzeć na to, co się dzieje z jednym z moich ulubionych serwisów w polskim internecie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu