Recenzja

Dodatek lepszy niż niejedna samodzielna gra. Recenzja Uncharted: Zaginione Dziedzictwo

Paweł Winiarski
Dodatek lepszy niż niejedna samodzielna gra. Recenzja Uncharted: Zaginione Dziedzictwo
5

Teoretycznie opowieść z serii Uncharted została zamknięta czwartą częścią gry. Naughty Dog postanowiło jednak stworzyć spinoffa i w roli protagonistki osadzić znaną z serii Chloe Frazer. Ale nie stworzyło oddzielnej gry - Uncharted: Zaginione Dziedzictwo to samodzielny dodatek do Uncharted 4, kosztuje połowę tego co normalna konsolowa gra, a wgniata w ziemię niejedną pełnoprawną produkcję.

Indie, fikcyjna wojna domowa, pradawny skarb. Brzmi jak przygoda? I słusznie, Zaginione Dziedzictwo zabierze Was na filmową podróż, podczas której co jakiś czas podskoczy adrenalina, a Wy będziecie żałować, że to tylko gra, a nie realna wycieczka. Niektóre widoki rzucą Was bowiem na kolana. Ale po kolei.

Chloe vs Lara

Mam wrażenie, że w dużych grach z serii Uncharted, Chloe Frazer była bardziej zadziorna i nie ukrywam, że w Zaginionym Dziedzictwie trochę mnie rozczarowała swoim stonowaniem i brakiem pazura. Widzę tu gdzieś brak spójności jeśli chodzi o projekt postaci - albo twórcy nie do końca mieli pomysł jak ją poprowadzić. Wiecie o co chodzi? Jako postać poboczna sprawdzała się dobrze, jako protagonistka nie ma tego czegoś, co Lara lub nawet znany z serii Uncharted Nathan Drake. Była zbyt sympatyczna, a ja spodziewałem się wrednej, twardej, pewnej siebie kobiety. I to w zasadzie jeden konkretny minus jeśli chodzi o nową produkcję Naughty Dog.

Wszystko natomiast dograło jeśli chodzi o mechanikę jej ruchów. Model jako taki prezentuje się świetnie, jego mimika twarzy i …ruchy. Seria Uncharted zawsze była w tym dobra, udało się jednak odpowiednio przenieść mechanikę rozgrywki i animację ruchów na kobiece ciało. Nie starano się tu za wszelką cenę epatować kobiecością, podkreślać seksualności bohaterki - jeśli są takie momenty, to bardzo stonowane, generalnie jednak temat jest pomijany. Nie zmienia to faktu, że patrzenie na ruszającą się Chloe to sama przyjemność. Bohaterka jest bardziej gibka niż Drake, momentami wydaje się naturalniejsza jeśli chodzi o wspinaczkę, skoki czy akrobacja na linie.

HDR i 4K

Podobnie, jak Uncharted 4 - Zaginione Dziedzictwo wygląda fantastycznie. Niezależnie od tego, czy będziecie grać na zwykłym PlayStation 4 (czy też Slim), czy PlayStation 4 Pro. Oczywiście na mocniejszej konsoli dostaniecie wyższą rozdzielczość - 1440p. Sam grałem na PS4 Pro i telewizorze Samsung KS7000, gdzie HDR zrobił świetną robotę. Neony w nocnych indyjskich lokacjach zerwały mi z głowy czapkę, co działo się w zasadzie w każdym momencie gdy Zaginione Dziedzictwo stawiało na zabawę światłem.

No i widoki. W grze jest kilka momentów, których ciężko uwierzyć, że komuś naprawdę chciało się tak pieczołowicie przygotować otoczenie - oczywiście to zabieg twórców, podczas którego odpowiednio grają światłem, dobrze kadrują, wzorowo wręcz operując wirtualną przestrzenią. Ale co z tego, czasami szczęki wręcz nie da się znaleźć na podłodze.

Wirtualne Indie to mnóstwo dość gęstej roślinności, co na pewno daje popalić konsoli. Graczowi natomiast pokazuje jak wiele zaangażowania Naughty Dog włożyło w każdy detal - czy to wspomnianej roślinności, czy budowli. Przy tym cały rozmachu gra działa płynnie w 30 fpsach, a spadki są wręcz incydentalne.

Nie tak filmowo, jak w Uncharted 4

Zaginione Dziedzictwo to gra filmowa. Ale jak to filmowa - zapytacie? Generalnie cała seria Uncharted ma z filmami bardzo dużo wspólnego - chodzi o sposób prowadzenia opowieści, o narrację. Tu nic nie jest przypadkowe, wszystko zaplanowali scenarzyści, którzy odpowiednio dawkują zarówno akcję, jak i emocje. Dlatego ostatnie odsłony Uncharted (a w szczególności czwórkę) przechodziło się wręcz wybornie.

Zaginione Dziedzictwo rozkręca się wolniej i tak naprawdę filmowość czuć w pierwszych kilkudziesięciu minutach i... dopiero w drugiej połowie gry. Pomiędzy nimi dostajemy momentami nużące odkrywanie mapy i jeżdżenie z punktu do punktu. Można było ten element trochę lepiej dopieścić, bywało tak, że miałem dość - szczególnie że zaglądanie do mapy jest niewygodne (samochód staje, animacja rozkładania jest za długa). Doceniam natomiast rozmiar lokacji, ten jest większy niż obecny w czwórce Madagaskar.

Kiedy jednak Zaginione Dziedzictwo wchodzi na filmowe obroty, jest naprawdę konkretnie i intensywnie. Nagle podskoczyłem na kanapie, usiadłem na jej brzegu i grałem z zapartym tchem. Tego oczekuję od filmowych gier.

Mechanika rozgrywki nie została zmieniona. To dokładnie ten sam schemat, który znamy z serii Uncharted. Mamy więc eksplorację, wspinaczkę, walkę wręcz, strzelanie i filmiki przerywnikowe na silniku gry. Do tego pojeździmy trochę jeepem, co znacie już z U4. Poszczególne elementy są odpowiednio wyważone i poza trochę za długim fragmentem z „otwartym światem”, wszystko zostało odpowiednio poprowadzone.

Z jednej strony pozytywnie zaskakującym, z drugiej logicznym (zachętą do zakupu) jest implementacja bardzo dobrego trybu wieloosobowego z Uncharted 4. Oznacza to, że decydując się na zakup, czeka na Was coś więcej niż tylko samotna przygoda. Za tę cenę to naprawdę dobra propozycja.

Werdykt

Jeśli każdy dodatek wyglądałby jak Uncharted: Zaginione Dziedzictwo, świat byłby lepszy. Z czystym sumieniem mogę napisać, że ta „mała” produkcja Naughty Dog deklasuje część dużych gier tego roku, w dodatku w pełnej cenie. Nie jest tak dobra i filmowa jak Uncharted 4: Kres Złodzieja, ale nie przechodźcie obok niej obojętnie.

Przejście gry zajęło mi koło 7 godzin i jak na dodatek, to wynik naprawdę świetny. Myślę, że miłośnicy znajdek spędzą tu jeszcze ze 2 godziny, szczególnie że do niektórych lokacji można dostać się na różne sposoby. Za grę zapłacicie około 140 złotych.

Zaginione Dziedzictwo to naprawdę solidna produkcja, którą warto sprawdzić. Nie spodziewałem się oczywiście niczego innego, ale dobrze że Naughty Dog ponownie nie zawiodło.

Ocena 9/10

Zagraj w Uncharted Zaginione Dziedzictwo już dzisiaj. Kliknij!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu