Polska

Sprawdziłem, jak działa "mobilna łazienka" stworzona przez Polaków. HandyShower ma potencjał, ale...

Maciej Sikorski
Sprawdziłem, jak działa "mobilna łazienka" stworzona przez Polaków. HandyShower ma potencjał, ale...
49

Zrobić biznes i... pomóc potrzebującym - te dwie rzeczy chcą połączyć twórcy HandyShower, przenośnego prysznica, o którym ostatnio zrobiło się głośno. Głównie za sprawą akcji crowdfundingowej przeprowadzonej w jednym z polskich serwisów oraz towarzyszącej temu promocji: wynalazców i ich sprzęt mogliśmy zobaczyć w telewizji czy mediach społecznościowych, przeczytać o nich w Sieci. Poznaliśmy teorię, przyszedł czas na praktykę - jakie wrażenia po teście?

HandyShower pojawił się w moim tekście miesiąc temu - odsyłam do niego osoby, które nie mają pojęcia, czym jest ten sprzęt:

Mamy do czynienia z samozamykajacym się zaworem oraz systemem wymiennych końcówek. Za pomocą wężyka ów zawór podłącza się do źródła wody – może to być butelka, wiadro albo zbiornik dołączany do zestawu. W oferowanej obecnie wersji ma on pojemność 2 litrów, ale twórcy przekonują, że klient będzie mógł skorzystać z większego, nawet 40-litrowego. Źródło wody należy gdzieś zawiesić, to rozwiązanie grawitacyjne. Potem pozostaje już korzystać z prysznica, kranu czy końcówki bidetowej.[źródło]

Gdzie przyda się taki gadżet? Na biwaku, pielgrzymce, wycieczce z plecakiem. Ale też w obozie dla uchodźców czy ofiar trzęsienia ziemi. W teorii odbiorców jest wielu, można na tym zarobić, ale jednocześnie zrobić coś naprawdę dobrego współpracując z organizacjami humanitarnymi. Przejdźmy do szczegółów.

Mobilność HandyShower

Sprzęt trafił do mnie w futerale wielkości kosmetyczki. Męskiej i dość kompaktowej. Niewielka rzecz, a mieści w sobie wspomniany zawór, plastikową rurkę, worek o pojemności 2 litrów, elementy do zawieszenia prysznica (magnes i przyssawka) oraz dwie wymienne dysze. Zdecydowanie więcej, niż obecnie znajdziemy w zestawie basic. Można to bez problemu spakować po użyciu do rzeczonego futerału, nie trzeba dopychać kolanem. Saszetka z zestawem nie należy do ciężkich przedmiotów, w plecaku raczej nie zrobi różnicy. Jeżeli ktoś ma duże kieszenie boczne w spodniach, pewnie zmieści w nich HandyShower. Jeśli zabierzecie ze sobą jedynie słuchawkę prysznicową z jedną dyszą i przewodem, zmieści to nawet w zwyczajnej kieszeni. Ten element zdecydowanie na plus.

Działanie przenośnego prysznica

Prysznic składa się bardzo szybko: worek łączymy z przewodem, na jego końcu jest słuchawka. Dysze łatwo się wykręcają i wkręcają, gdy już nauczymy się to robić - przyznam, że początkowo miałem z tym mały problem, swoje pewnie robi też fakt, że to wczesna wersja produktu, który ciągle jest ulepszany. Zakładam przy tym, że spora część użytkowników nie będzie zmieniała dysz (bo np. kupi zestaw podstawowy, w którym jest jedna) i wtedy nie tyka się tego elementu przez dłuższy czas.

Napełniony worek (lub inne źródło wody) musi być wyżej od słuchawki - HandyShower to prysznic grawitacyjny, nie dzieją się tu czary, trzeba po prostu pomóc fizyce. Nie ma większego problemu z tym, by zawiesić pojemnik na gwoździu, haczyku, elemencie ogrodzenia czy... jakimkolwiek innym przedmiocie zdolnym do utrzymania dwóch litrów wody - gałąź w lesie też będzie ok.

Pozostaje już tylko nacisnąć na słuchawkę i korzystać z wody. Ten element jest najważniejszy, to nim najbardziej chwalą się twórcy - woda nie leje się przez cały czas, pojawia się wtedy, gdy chce tego użytkownik. To zapewnia oszczędność i wygodę. Prysznic dobrze leży w dłoni, zawór bez problemu obsługuje się naciśnięciem kciuka. Nie trzeba dużej siły, chodzi w miarę sprawnie. Wiem, że wynalazcy pracują nad tym, by zawór działał jeszcze lepiej, więc w finalnej wersji, tej produkcyjnej, nawet dziecko w mig uruchomi strumień wody. Skoro już o strumieniu mowa...

Przyznam, że zaskoczyło mnie ciśnienie wody lecącej z dyszy - dotarła dość daleko. To nie jest kapanie, lecz rzeczywiście prysznic. Czy to wystarcza, by umyć ręce? Tak. Całe ciało? Też nie widzę przeszkód. Włosy? W moim przypadku byłby spory problem - nie wyobrażam sobie tego procesu. Ale moja czupryna jest naprawdę długa i gęsta, osoba krótko ścięta pewnie sobie poradzi. HandyShower sprawdzi się zarówno jako bidet, jak i źródło wody potrzebnej przy myciu naczyń.

Sensowny jest zestaw dodatków umożliwiających zawieszenie słuchawki - przyssawka dobrze sprawdza się na różnych powierzchniach, magnes był w stanie nawet utrzymać worek napełniony wodą. Mogłoby się wydawać, że z takimi gadżetami mycie pójdzie jeszcze szybciej, bo można używać obu rąk. I tu pojawia się problem: zawór musi być naciskany, by woda leciała - jeśli puścimy, odskoczy do góry i... po prysznicu. Motyw, nad którym twórcy powinni popracować (dowiedziałem się, że już to robią): byłoby znacznie wygodniej, gdyby HandyShower miał opcję uruchomienia strumienia i utrzymywania go bez udziału kciuka - niczym w długopisie: klik i działa, klik i nie działa. Opcja używania bezdotykowego będzie super.

Wykonanie HandyShower

Końcówka prysznicowa jest naprawdę solidna, trudno to złamać przypadkiem. Podobnie jest z dyszami. Na wężyku raczej nie ma sensu się skupiać, bo to nieskomplikowany element. Zastrzeżenia mam do worka. Moim zdaniem, wlew można ulokować w innym miejscu, dzięki czemu pomieści jeszcze więcej wody. Trafiłem też na egzemplarz uszkodzony, jest wyciek w okolicach podłączenia do wężyka. Pewnie to zwyczajny pech, ale dzięki temu wiem, które miejsce jest newralgiczne. Jeżeli ktoś podłączy prysznic do kanistra z wodą, dużej butli albo nawet beczki, worek przestaje mieć dla niego znaczenie. Przypominam, że ma on pojemność zaledwie dwóch litrów - grupa biwakowiczów musiałaby go często uzupełniać.

HandyShower ma sens?

Nie nazwę tego urządzenia genialnym, doskonałym i przełomowym. Nie napiszę też, jest tanio, bo za zestaw premium trzeba zapłacić 160 złotych. Na taki zakup pewnie bym się nie zdecydował. Ale wersja podstawowa za kilka dyszek, w której znajdę najważniejszy element, czyli prysznic, brzmi już nieźle. Zakładam przy tym, że odpowiednia skala produkcji sprawi, że cena spadnie. I to zauważalnie. Zdecydowanie widzę w tym potencjał - sam dostrzegłem kilka rzeczy, które można poprawić, te uwagi docierają do twórców i w kolejnych wersjach pojawią się ulepszenia, zmiany. W efekcie powstanie naprawdę solidny prysznic mobilny. Byłoby dobrze, gdyby w przyszłości można komponować własne zestawy kupując elementy, które są nam potrzebne. A dodatków można tu sporo wymyślić. Klient będzie zadowolony z możliwości wyboru, producent zyska szansę na większy zysk. Podejrzewam, że na samą słuchawkę prysznicową popyt będzie spory. Zwłaszcza, gdy doczeka się ona pewnych ulepszeń.

W tym wszystkim należy pamiętać, że jest to coś więcej niż biznes: HandyShower ma pomóc ludziom, którzy zmagają się z niedoborem wody czy brakiem łazienki. To w miarę uniwersalne rozwiązanie do utrzymywania higieny w oszczędny sposób. Warto mieć na uwadze, że ponad miliard ludzi na świecie nie korzysta z takich wygód, jak bieżąca woda w kranie, prysznic, ubikacja podłączona do systemu ścieków. I chociaż zauważyłem, że nie brakuje głosów krytycznych pod adresem tego gadżetu, to kibicuję jego twórcom, jeśli będą w stanie ułatwić życie przywołanej rzeszy osób.

Na razie daję 6 punktów na 10, ale jestem przekonany, że z pomocą środków zdobytych w crowdfundingu (zrealizowano cel, zebrano ponad 32 tysiące złotych), uda się dopracować i ulepszyć prysznic. Może kolejny tekst poświęcony temu zagadnieniu będzie już dotyczył niezłych wyników finansowych i doniesieniom z jakiegoś obozu dla uchodźców, w którym funkcjonowanie stało się bardziej znośne? Oby...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

hot