Recenzja

Recenzja TomTom GO Premium. Lepsza nawigacja GPS czy Google Maps?

Tomasz Popielarczyk
Recenzja TomTom GO Premium. Lepsza nawigacja GPS czy Google Maps?
34

Smartfony wyeliminowały z naszego życia mnóstwo urządzeń. Pierwszymi ofiarami były odtwarzacze MP3/MP4 i kompaktowe aparaty fotograficzne. Z czasem przyszedł czas na karty płatnicze oraz nawigacje GPS. Te ostatnie jednak ciągle walczą. Nowe urządzenia tego typu oferują więcej niż kiedykolwiek. Czy jednak są w stanie rywalizować z coraz bardziej kompletnymi i, co najważniejsze, darmowymi Google Maps?

Jeszcze kilka lat temu nawigacja samochodowa była jednym z podstawowych narzędzi kierowcy. Komfort jazdy z nawigacją był nieporównywalnie wyższy - szczególnie, jeżeli zestawimy to z analogowym odpowiednikiem, jakim jest mapa i pytanie przechodniów o drogę. Producenci smartfonów jednak szybko dostrzegli popyt na tego typu usługi i gdy tylko dotykowe ekrany zyskały na popularności (i rozmiarze) pojawiły się aplikacje typu Google Maps, Waze, Apple Maps itp.

Dziś producenci nawigacji GPS nie znajdują się w komfortowej sytuacji. Google Maps są usługą na naprawdę wysokim poziomie. Co więcej, w miarę upływu czasu otrzymują kolejne funkcje. Nie tak dawno pojawił się w nich asystent pasa ruchu, a kilka tygodni temu informowaliśmy o informowaniu o fotoradarach oraz monitorowaniu prędkości, z jaką jedziemy. Maps to też (a może przede wszystkim) ogromna baza sklepów, hoteli, stacji paliw i całej masy innych punktów. Każdy z nich dokładnie opisany, z mnóstwem ocen użytkowników i wysokiej jakości zdjęciami. Jak nawigacja GPS może z tym rywalizować?

Podobno kiedy coś jest do wszystkiego, to tak naprawdę nie nadaje się do niczego. Smartfony pokazały, że nie do końca to prawda, ale czy w przypadku nawigacji samochodowej nie oczekujemy aby produktu bardziej wyspecjalizowanego i dostosowanego do potrzeb kierującego?

TomTom określa swój produkt GO Premium jako najbardziej zaawansowaną, inteligentną, napakowaną funkcjami i połączoną z siecią nawigację samochodową, jaka dotąd powstała. Czy faktycznie tak jest?

Archaiczny mały telewizorek

Zawartość pudełka można określić jako standardową. Otrzymujemy ładowarkę samochodową, kabel USB oraz uchwyt. Przy tym ostatnim warto się na sekundę zatrzymać, bo został naprawdę dobrze przemyślany. Zamiast zaczepów producent zastosował tutaj magnes, który naprawdę mocno i stabilnie utrzymuje nawigację w jednej pozycji, jednocześnie ułatwiając jej wyjęcie. Oczywiście kabelek zasilania podłączamy właśnie do uchwytu, więc wychodząc z samochodu, wystarczy jedną ręką odczepić nawigację i włożyć ją do kieszeni. Bardzo funkcjonalne.

Samo urządzenie niczym niestety nie przypomina dzisiejszych smartfonów. Grube ramki wokół ekranu i dość masywna obudowa przywodzą raczej na myśl konstrukcje sprzed 3-4 lat.

Przód to w przeważającej mierze ekran z wyraźnym, srebrnym logo marki TomTom. Z tyłu mamy ogromną siatkę, która w górnej części zamienia się w maskownicę głośnika. Jest on stosunkowo głośny i wyraźny, ale nie nazwałbym go perfekcyjnym. W gorzej wyciszonych autach dźwięki opon i silnika mogą zagłuszyć bez problemu lektora.

Sześciopinowe złącze do ładowania przez uchwyt oraz port MicroUSB tuż obok (szkoda, że nie pokuszono się już tutaj o USB-C). W lewym górnym rogu w oczy rzuca się przycisk zasilania. Wgłębienie na dole to dwa otwory na haczyki uchwytu - pomiędzy nimi ukryto slot na karty pamięci MicroSD. Obsługuje on nośniki o maksymalnej pojemności 32 GB, ale warto dodać, że 16 GB już mamy wbudowanych w samo urządzenie.

Całość wykonano bardzo solidnie - mimo, że do konstrukcji TomTom GO Premium użyto praktycznie wyłącznie plastiku, obudowa jest dobrze spasowana. Nie ma mowy o trzeszczeniu czy uginaniu się któregokolwiek z elementów.

Co taka nawigacja potrafi?

TomTom GO Premium spełnia swoją rolę znakomicie. To po prostu nawigacja, która prowadzi nas jak po sznurku do wskazanych punktów. Przejechałem z nią w sumie 1200 kilometrów po całej Polsce i muszę przyznać, że spisywała się dobrze.

Z ciekawości równolegle bardzo często podłączałem na smartfonie Google Maps, żeby porównać skuteczność obu produktów. Usługa od Google ma tendencję do prowadzenia po mniej uczęszczanych wiejskich drogach, skupiając się na tym, aby dystans był możliwie najmniejszy. TomTom, jak się potem okazało, też może zostać tak skonfigurowany, ale domyślnie nawigacja wybierała główne trasy, w rezultacie czego dystans był na ogół nieco większy. TomTom też bardziej racjonalnie oceniał czas przybycia na miejsce, kiedy Google potrafił tutaj szacować nieco nazbyt optymistycznie.

Podczas moich podróży każda z nawigacji miała wpadki. TomTom pokierował mnie w drogę bez wyjazdu uparcie sugerując, że dotrę tędy do głównej trasy. Google Maps kazało mi natomiast skręcić w ulicę jednokierunkową i jechać pod prąd. Pod pozostałymi względami skuteczność była porównywalna - śmiało obie mapy można nazwać porównywalnymi produktami.

Problem pojawił się gdzie indziej. Na moim 6,4-calowym ekranie FHD+ Huawei Mate 20 Pro wszystko wyglądało o wiele lepiej niż na 5-calowym ekranie nawigacji pracującym w rozdzielczości 480 x 272 px. Smartfon pokazywał większą przestrzeń i więcej trasy przede mną. Całość była też czytelniejsza. Oczywiście TomTom ma w ofercie też nawigację 6-calową, ale w dalszym ciągu nie uświadczymy tutaj rozdzielczości Full HD.

Co JESZCZE potrafi nawigacja?

Wraz z TomTom GO Premium otrzymujemy dożywotnie aktualizacje map, usługę fotoradarów oraz TomTom Traffic - a więc informacje o ruchu drogowym, zdarzeniach, korkach etc. Nawigacja posiada wbudowaną kartę SIM, która łączy się automatycznie z siecią niezależnie od naszego położenia i pobiera tego typu informacje. I tutaj pojawiają się pierwsze przewagi nad Google Maps, które pod tym względem bywają niedoskonałe. W szczególności mam tutaj na myśli informacje o zdarzeniach oraz fotoradary. Te ostatnie dodano dopiero niedawno, więc baza jest mocno niekompletna.

TomTom potrafi również informować nas o ograniczeniach prędkości. I byłaby to znakomita funkcja, gdyby nie to, że lubi wprowadzać w błąd. Dziesiątki razy w terenie zabudowanym nawigacja pokazywała mi, że mogę spokojnie jechać 90 na godzinę. Nie chcę myśleć, co by było, gdybym się jej posłuchał. Jest to fantastyczne udogodnienie, ale wymaga jeszcze dopracowania.

Innym ciekawym dodatkiem jest funkcja udostępniania trasy. Możemy robić to na kilka sposobów. W trakcie jazdy możemy poinformować bliskich, gdzie jesteśmy i kiedy będziemy. Po zakończeniu podróży możemy natomiast zapisać trasę, aby podzielić się nią z innymi. Nie są to jakoś szczególnie często używane funkcje, ale domyślam się, że klienci TomTom ich używają, skoro się tutaj znalazły.

Ta nawigacja nie jest konkurencją dla smartfona?

Tutaj warto zwrócić uwagę na ciekawą kwestię, bo TomTom GO Premium został naszpikowany rozwiązaniami integrującymi naszą nawigację ze smartfonem. Przede wszystkim po połączeniu z telefonem nawigacja zostaje wyposażona w asystenta głosowego - Siri lub Google Now, co kolosalnie rozbudowuje jej możliwości. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zapytać ją wówczas o prognozę pogody czy wyszukiwać informacje w sieci. Świetne udogodnienie.

Na tym nie koniec, bo sama obsługa głosem jest oczywiście wbudowana też natywnie (bez potrzeby używania smartfona). Możemy w ten sposób wprowadzić do nawigacji adres, podając ulicę i miasto. Odpowiednimi komendami wygenerujemy też alternatywną trasę oraz dostosujemy głośność i jasność ekranu. Wszystko bez zdejmowania rąk z kierownicy. I trzeba przyznać, że to faktycznie działa.

Wróćmy jednak do kwestii smartfonowej. Nawigacja może bowiem pełnić też funkcję zestawu głośnomówiącego oraz odczytywać przychodzące na naszego smartfona wiadomości. Jeżeli nie dysponujemy tego typu funkcjami w aucie (u mnie akurat ich nie ma) będzie to kolejne ważne udogodnienie, które pozwoli nie odciągać uwagi od jazdy.

Smartfon może okazać się też pomocny podczas planowania trasy. Możemy bowiem to wszystko zrobić na jego ekranie, a po wejściu do samochodu i połączeniu z nawigacją przesłać wszystkie informacje. Do tego celu będzie nam potrzebna aplikacja TomTom MyDrive. Na tym jej rola się nie kończy, bo MyDrive zapisuje również pozycję zaparkowanego samochodu. Kto choć raz zgubił auto na parkingu w obcym mieście, zapewne doceni to rozwiązanie.

Na sam koniec warto też wspomnieć o integracji z IFTTT. Jest to usługa, która służy tworzenia scenariuszy, w których dwa różne serwisy mogą się ze sobą komunikować. TomTom GO Premium dzięki temu może się komunikować na przykład z telefonem naszego męża/żony i w sytuacji, gdy będziemy zbliżać się do domu wysłać mu/jej powiadomienie. Inny przykład to integracja z rozwiązaniami typu smart home - nawigacja może poinformować nasz dom, że jesteśmy tuż pod nim, a ten automatycznie uruchomi oświetlenie i otworzy bramę garażową. Albo jeszcze inny - dodajemy spotkanie do kalendarza i wprowadzamy adres, a IFTTT wysyła tę lokalizację do naszej nawigacji, która od razu wyznacza trasę. Takich scenariuszy można układać nieskończenie wiele, bo IFTTT integruje się z setkami najróżniejszych usług i urządzeń.

TomTom GO Premium - dla kogo?

Trudno mi jednoznacznie ocenić nawigację TomTom jako lepszą alternatywę dla Google Maps, bo dla moich potrzeb rozwiązanie w smartfonie jest w zupełności wystarczające.

Jestem jednak przekonany, że są kierowcy, dla których funkcje oferowane przez TomTom będą o wiele bardziej przydatne. Tutaj przede wszystkim trzeba podkreślić, że nawigacja tego typu jest dostępna przez praktycznie 24 godziny i 7 dni w tygodniu. Google Maps zaczyna wariować w przypadku braku dostępu do internetu, a o to nie jest wcale tak trudno - szczególnie za granicą. TomTom góruje też w kwestii fotoradarów i zdarzeń na drodze, co obsługuje za pomocą wbudowanej karty SIM - działającej niezależnie od miejsca i kraju.

Tutaj od razu warto też wspomnieć, że TomTom GO Premium nie wymaga komputera do aktualizacji. Wystarczy, że podłączymy nawigację do dowolnej sieci WiFi, a ta poinformuje nas o nowych wersjach map, bazie fotoradarów itp. Możemy zatem aktualizować ją nawet będąc na wakacjach i nie martwić się, że w trakcie drogi powrotnej coś nas zaskoczy.

Problemem może być niestety cena takiego rozwiązania. Nawigacja w wersji 5-calowej to wydatek na poziomie 1499 złotych. W tej cenie mamy już naprawdę przyzwoitego smartfona i... darmowe mapy Google. Wydaje mi się zatem, że jeżeli nie jeździmy dużo i nie planujemy częstych podróży zagranicznych, Google Maps nam wystarczy. Użytkownicy z większymi oczekiwaniami i wymaganiami prędzej czy później jednak przekonają się na własnej skórze, że bez tradycyjnej nawigacji ani rusz.

 

Plusy

+ Funkcjonalny magnetyczny uchwyt

+ Dożywotnie aktualizacje map, fotoradarów i informacji o ruchu

+ Wbudowany SIM

+ Użyteczna obsługa głosowa

+ Rozbudowane funkcje integracji ze smartfonem i niezła aplikacja

+ Integracja z IFTTT

Minusy

- Archaiczna konstrukcja (który mamy rok?!)

- Ekran mógłby być lepszy, bo wymięka w porównaniu z pierwszym lepszym smartfonem

- Głośnik zresztą też

- Wysoka cena

 

Ocena: 7

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu