Gry

Recenzja The Wolf Among Us – jak zły jest wilk?

Kamil Ostrowski
Recenzja The Wolf Among Us – jak zły jest wilk?
4

Nie doszukujcie się przypadkiem w tytule sugestii do jakości najnowszej (zamkniętej już) gry Telltale Games. The Wolf Among Us to bardzo dobry tytuł. Pod wieloma względami bardzo różny od słynnego The Walking Dead. Bez tej iskry geniuszu, co seria o żywych trupach, ale w dalszym ciągu ze wszech miar...

Nie doszukujcie się przypadkiem w tytule sugestii do jakości najnowszej (zamkniętej już) gry Telltale Games. The Wolf Among Us to bardzo dobry tytuł. Pod wieloma względami bardzo różny od słynnego The Walking Dead. Bez tej iskry geniuszu, co seria o żywych trupach, ale w dalszym ciągu ze wszech miar wart uwagi.

The Wolf Among Us narodziło się w bólach. Świeżo upieczeni niby-fani przygodówek, błędnie sądzący, że The Walking Dead przekonało ich do tego gatunku (reszta to ciężki orzech do zgryzienia, wierzcie mi), mieli iście kosmiczne wymagania. Na domiar złego, po pierwszym odcinku nastąpiła długa przerwa, w którym to czasie zdążyliśmy już niemalże zapomnieć o fascynujących, neonowych kolorach Fabletown – miasta w mieście, ukrytej dzielnicy, zaklętej, aby pozostawać niezauważalną dla zwykłych ludzi.

Zwykłych? Kto w takim razie zamieszkuje Fabletown? Postaci z bajek oczywiście. Jest Królewna Śnieżka, tytułowy Zły Wilk z Czerwonego Kapturka, Piękna i Bestia, a także tysiące innych bohaterów i bohaterek. Szczerze powiedziawszy, większości nie da się rozpoznać, nie będąc... bajkologiem? Nieeee, to chyba złe słowo... Tak czy inaczej, do naszej dyspozycji jest oddana „Book of Fables”, w której możemy znaleźć krótką biografię każdej z pojawiających się nowych postaci. Przejdźmy dalej.

Nie bójcie się jednak, jeżeli obawiacie się przesłodzonych klimatów i happy endów. The Wolf Among Us ma się do słodkich opowiastek Disney’a, jak Hobbit do Gry o Tron. Trup ściele się gęsto, a w powietrzu kłębią się rozpusta, bieda i generalna degrengolada moralna. Naszym zadaniem, jako szeryfa (tak – zły wilk jest szeryfem), jest dbać o porządek w mieście, w którym niewiele osób uznaje autorytet władzy, natomiast każdy ugnie się pod odpowiednio ciężkim butem i schyli po odpowiednio gruby plik banknotów. No, prawie każdy.

W takich oto okolicznościach przyrody Bigby’emu przychodzi rozwiązywać sprawę morderstwa. Przy okazji natkniemy się jeszcze na korupcję, zboczenia, sutenerstwo, dilerkę nielegalnymi zaklęciami i inne tego rodzaju przyjemności. Jak widać sporo w bajkowym miasteczku roboty dla jednego szeryfa.

Kto grał w The Walking Dead, ten wie czego się spodziewać w kwestii mechaniki po The Wolf Among Us. Pozostałym tłumaczę, jak wyglądają „przygodówki”, wedle Telltale Games. To przede wszystkim dużo dialogów, sporo quick-time-eventów (wychylić gałkę w odpowiednią stronę, wciskać szybko dany przycisk, itp.), trochę prościutkich zagadek, świetne ujęcia kamery i ciężkie wybory moralne.

O ile jednak The Walking Dead skupiało się na grupie, na budowaniu, chociażby w ostatecznym rozrachunku nieważnych, relacji i na kształtowaniu w graczu świadomości istniena więzi na linii Lee-Clementine, tak The Wolf Among Us to przede wszystkim historia i tajemnica, którą chcemy poznać. Tajemnica morderstwa i stojących za nim motywów, a także parę pobocznych konsztachtów i układzików. Głównym bohaterem The Wolf Among Us tak naprawdę nie jest Bigby, a samo Fabletown, które poznajemy od zaplecza. Miejsca, gdzie pełno jest niedomówień, stąpania po cienkiej linii i niełatwych wyborów, które w ostatecznym rozrachunku mają pozwolić utrzymać w całości grupę, której nie w smak się dogadywać i budować wspólnotę. Kształtując swój wizerunek jako szeryfa, kształtujemy porządek, jaki byśmy chcieli widzieć w Fabletown. Czy „bajki” trzeba trzymać krótko? A może raczej powinno się próbować wykazywać empatię i wyciągać rękę, narażając się na to, że dając palec, stracimy całą rękę? Każda ze ścieżek prawdopodobnie skończy się rozczarowaniem.

Klimat miasta, neonowa stylistyka, którą możecie podziwiać na screenach, świetna ścieżka dźwiękowa, ciężkie wybory moralne (nie sprowadzające się do zasady: „my, albo oni”) i parę niezłych postaci (w tym główny bohater) – tym wyróżnia się The Wolf Among Us. Nieco brakuje dynamiki pomiędzy bohaterami, a scenarzyści niepotrzebnie nadali wagę pewnym wątkom czy postaciom, żeby później je porzucić. Sprawia to momentami wrażenie, jakby poszczególne odcinki były od siebie oderwane.

Na plus trzeba zaliczyć, że nasze wybory mają większe znaczenie, niż w The Walking Dead. Dużo zależy też od naszej spostrzegawczości i chęci do budowania własnych interpretacji – podczas oglądania napisów końcowych ciężko jest przestać myśleć o historii, której się właśnie doświadczyło i składania jej do kupy. Tym bardziej, że ostatecznie nie wszystko okazuje się takie proste, jakby mogło się wydawać. A później... miesza się jeszcze trochę.

Szczerze mówiąc, miałem nadzieję na odrobinkę więcej. Na ten dodatkowy szlif. Na nadanie postaciom tej dodatkowej głębi. Może odrobinkę bardziej wyrazistego głównego antagonisty. Zabrakło mi pewnego rodzaju napięcia, które odróżnia bardzo dobrą grę, od arcydzieła, które zgarnia nagrody dla Gry Roku. Grą Roku The Wolf Among Us na pewno nie zostanie, nie zmienia to jednak faktu, że nie żałuję ani minuty spędzonej w Fabletown. Warto.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu