Do The Novelist zasiadałem nieco już znużony. Dawno nie trafiła mi się gra, która porządnie dałaby mi do myślenia. W ogóle tegoroczne VGX uświadomiły ...
Do The Novelist zasiadałem nieco już znużony. Dawno nie trafiła mi się gra, która porządnie dałaby mi do myślenia. W ogóle tegoroczne VGX uświadomiły mi, jak kiepski mieliśmy rok w branży. Na szczęście, końcówka roku stała się trochę łatwiejsza do zniesienia, dzięki akcencie nadziei, jakim wypełniło mnie The Novelist.
Gra przybliża nam historię rodziny Kaplanów, która wynajęła na całe lato piękny dom nad morzem - ojciec jest początkującym pisarzem i właśnie zajmuje się swoją drugą książką. Matka trochę maluje, trochę się nudzi, a głównie zajmuje się wychowywaniem syna. Ich małżeństwo przeżywa obecnie trudny okres, a wspólny wyjazd może być ostatnią szansą, żeby uniknąć rozwodu. Tommy z kolei ma kilka lat i jest zapatrzony w ojca. Młody ma kilka problemów, ale w gruncie rzeczy to mądry, słodki chłopak.
Cała "zabawa" skupia się wokół wyborów, których musimy dokonywać, niemalże każdego dnia. Każdy rozdział to sytuacja, w której ścierają się ze sobą interesy, które bardzo ciężko jest pogodzić. Chodząc po domu, w roli ducha, poznajemy zarys sprawy. Raz jest to pogrzeb babci, nie do pogodzenia z akcją promocyjną podpisywania książek. Innym razem mały Tommy cierpi z powodu braku kontaktu z ojcem, do czego pije zresztą matka, której przeszkadza fakt, że Dan popija sobie wieczorami, aby nieco wspomóc proces twórczy. I tak dalej, i tak dalej. Każdorazowo możemy pójść na kompromis z jedną tylko osobą, co kończy się tym, że któryś członek rodziny pozostaje niezadowolony.
Wydawało mi się, że dosyć sprawnie manewrowałem i udawało mi się zaspokoić najważniejsze i najrozsądniejsze potrzeby rodziny Kaplanów, ale miałem wciąż wrażenie, że sprawa jest na ostrzu noża. Nie wiem czy jest możliwe przejście gry, aby osiągnąć absolutny happy-end. Podejrzewam, że tak. W moim przypadku jednak dał o sobie znać mój własny, niedoskonały sposób wartościowania potrzeb nie wedle tego, na czym komu najbardziej zależy, ale raczej na tym, co przyniesie najwięcej korzyści w ostatecznym rozrachunku rodzinie. Podczas gdy, jak się okazało, rodzina była dosyć krucha.
Gra jest krótka, udało mi się ją przejść w mniej więcej dwie godziny. Fabułę poznajemy poprzez czytanie notatek, okazyjne podsłuchiwanie myśli, a także fragmentów rozmów. Zdarzało mi się, że się nieco nudziłem, a nawet przerywałem grę, żeby zająć się czymś innym. Wiąże się to jednak z budową The Novelist - dzieląc produkcję na króciutkie segmenty autor niemalże prosi nas, żebyśmy podchodzili do tego tytułu spokojnie. Wspomniałem o nudzie? Tutaj muszę porównać grę do filmu - Przed Północą. Również nuda, jednakże w ostatecznym rachunku, nie można nie docenić faktu, że to mądry film. Nie martwcie się jednak, Ci którzy widzieliście ten obraz. The Novelist nie jest nawet w połowie tak nudny. A jest przynajmniej tak samo mądry.
Produkcja Kenta Hudsona to typowy przykład gry wideo, w której mechanika jest zupełnie, ale to zupełnie służebna względem treści. Możemy co prawda włączyć tryb, w której rodzinka może nas zobaczyć, a wtedy The Novelist zmienia się w skradankę, ale jest skradanką słabą. Lepiej jest skupić się na opowieści.
Piękne jest w The Novelist, z jaką gracją przedstawia trudy życia. Codzienne wybory w świecie, w którym wiecznie jest za mało czasu. Kariera czy związek? Relacja z żoną czy z synem? Poświęcimy cenne dni czy tygodnie dla partnera, który wydaje się gonić własny ogon, ale czujemy się to poniekąd winny, w zamian za wsparcie, jakie my otrzymujemy? Nie ma łatwych odpowiedzi. Jeżeli uda Wam się rozwiązać sytuację Kaplanów w taki sposób, żeby wszyscy byli szczęśliwi, to gratuluję i życzę, żeby udawało się Wam równie sprawnie załatwiać konflikty w prawdziwym życiu. Mi się nie udało i mnie to trochę martwi.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu