Recenzja

Recenzja Shadow Tactics. Jeżeli lubiłeś Commandos, musisz w to zagrać

Tomasz Popielarczyk
Recenzja Shadow Tactics. Jeżeli lubiłeś Commandos, musisz w to zagrać
10

Dzisiejsze skradanki kojarzą się głównie z produkcjami z widokiem z perspektywy pierwszej lub ewentualnie trzeciej osoby. A tymczasem u podstaw tego gatunku leżą zupełnie inne produkcje mające wiele wspólnego ze strategiami. Okazuje się, że w 2016 roku ciągle mają one rację bytu. Lubiliście Commandos i Desperados? Czytajcie zatem dalej.

Wspomniane Commandos i Desperados (a później m.in. Robin Hood: The Legend of Sherwood) łączy bowiem przynależność do jednego gatunku - taktycznych skradanek z widokiem izometrycznym. Gracz wciela się tutaj nie w jednego bohatera, a w dowódcę kierującym drużyną złożoną z różnych postaci. Te posiadają unikatowe cechy, umiejętności i ograniczenia. To wszystko idzie w parze z wyśrubowanym poziomem trudności i niezwykle satysfakcjonującą rozgrywką. Tęsknicie za tym? No to już nie musicie, bo za kilka dni na półkach sklepowych pojawi się Shadow Tactics stworzony przez niewielkie studio Mimimi Productions.

Ninja, złodziejka, szpieg, samuraj i co jeszcze?

Trafiamy do feudalnej Japonii (a konkretnie gdzieś w czasy epoki Edo). To wtedy władza w kraju została silnie scentralizowana i dokładnie my powinniśmy o to zadbać. Nasz władca ma bowiem rebelię do opanowania kierowaną przez niejakiego Kage-Samę. Z tym uporać się mogą wyłącznie jego specjalni agenci, tytułowi "Blades of Shogun". Nie jest to szczególnie porywająca fabuła. Prawdę mówiąc nie ma tutaj praktycznie żadnej historii, która mogłaby nas wciągnąć i zaangażować. W trakcie zabawy będziemy oczywiście obserwowali postępy w walce z rebelią, a także poznamy historie kierowanych postaci. To wszystko ma stanowi tutaj jednak wyłącznie dodatek do głównego dania, jakim jest rozgrywka.

Kampania składa się z trzynastu misji. Każda z nich to ok 1-2 godziny gry, w trakcie których pod swoją komendą będziemy mieli dostępny oddział bohaterów. W sumie w grze jest ich pięciu. Powolny i silny samuraj Mugen potrafi przenosić dwa ciała jednocześnie i odciągać uwagę wrogów butelką sake. Szybka Yuki skacze po dachach i zakłada pułapki. Aiko potrafi się przebierać za służące lub kurtyzany i zajmować strażników. Hayato to natomiast ninja sprawnie posługujący się shurikenami. Jest też ktoś od czystej roboty - snajper Takuma eliminujący przeciwników na dystans i dysponujący szopem do (a jakże) prowokowania strażników. W poszczególnych misjach będziemy dysponowali jedynie wybranymi postaciami, co w naturalny sposób podnosi poziom trudności. Jak widać, ich zróżnicowane umiejętności połączone w jedno tworzą śmiercionośną machinę, której efektywność mogłaby paść cieniem na satysfakcję płynącą z rozgrywki.

Kup Shadow Tactics na PC, PS4, Xbox One. Kliknij!

A ta jest ogromna. Przez większość czasu kombinujemy, wyliczamy, układamy plany. Efekty przynosi tylko sumienne i dokładne realizowane przyjętych założeń - przy czym są to wyłącznie nasze założenia, bo twórcy pozostawili pełną swobodę i każdą misję możemy przejść na wiele sposobów. Opłaca się zatem kombinować, łączyć umiejętności i inicjować współprace bohaterów, a także wykorzystywać elementy otoczenia. Przeciwnicy są różni - od najprostszych strażników, przez nie reagujących na zaczepki i odciąganie uwagi kapeluszników, a na najtrudniejszych samurajach, których w bezpośrednim starciu pokona tylko inny samuraj (wspomniany Mugen). Sztuczna inteligencja stoi na zróżnicowanym poziomie, które jest mocno uzależniony od typów nieprzyjaciół. Nie zabrakło jednak fajnych smaczków, jak np. oficerów, którzy po eliminacji przez nas patrolu zaczynają go szukać. A to nie wszystko, bo tu i ówdzie spotkamy też cywili, którzy mogą szybko zaalarmować pobliskich strażników.

Nasze zadania są różne - czasem jest to infiltracja, a innym razem zabójstwo. Sytuacja zmienia się dynamicznie i na przykład w momencie, gdy misja zbliża się ku końcowi, mapę zalewają dziesiątki strażników, przez których musimy się przedrzeć, aby uciec. Urozmaiceniem są też różne warunki na mapach. W nocy poole widzenia jest ograniczone, a w trakcie deszczu poruszanie się powoduje więcej hałasu. Musimy zatem ciągle dostosowywać się do nowych okoliczności, a nawet wykorzystywać to jako naszą przewagę. I choć nie jest to gra tak trudna, jak Commandso, zdecydowanie stanowi dla gracze spore wyzwanie. Zapewniam Was zatem, że będziecie niezwykle często wczytywać zapisane stany gry (na szczęście, zapisu można dokonywać w dowolnym momencie zabawy).

Nie zabrakło też pewnych innowacyjnych rozwiązań. Tutaj szczególnie wyróżnia się tryb cienia, a więc możliwość przypisania naszym postaciom po jednej akcji, które następnie (po stuknięciu klawisza enter) zostaną równolegle wykonane. Chciałbym napisać, że to trochę taki odpowiednik makr, ale niestety nie mamy możliwości kolejkowania rozkazów i automatyzowania misji. Szkoda, bo mogłoby to dawać niesamowite efekty, a tak niestety otrzymujemy smaczny dodatek... z którego skorzystamy okazyjnie.

Cell-shading w malowniczej odsłonie

Oprawę graficzną Shadow Tactics utrzymano w lekkim, bajkowym stylu. Dominuje tutaj cell-shading, w którym zakochałem się od czasów pierwszego Borderlands. Mapy są fantastycznie zaprojektowanie i tryskają soczystymi kolorami. Twórcom udało się doskonale oddać klimat feudalnej Japonii. Niestety, uważnie przypatrując się detalom i zbliżając kamerę, szybko dostrzeżemy budżetowość tej produkcji. Szczególnie rzuca się to w oczy w przypadku modeli postaci, gdzie zaniedbano detale. Nie wpływa to jednak jakoś szczególnie mocno na ogólne, dobre wrażenie z rozgrywki. Zakładając oczywiście, że nie będą Wam przeszkadzały bajkowe, okraszone cell-shadingiem scenerie.

Udźwiękowienie dobrze dopasowano do klimatu. Nie czułem co prawda tutaj żadnych przebłysków geniuszu. Jest  po prostu poprawnie. Japońszczyzna brzmi dostatecznie japońsko, a orientalna muzyka dobrze buduje klimat. Trudno mi napisać na ten temat cokolwiek więcej.

Zdumiewająco dobra!

Shadow Tactics mnie mocno zaskoczyło. Spodziewałem się średniaka - produkcji bazującej mocno na sentymencie i serwującej wtórne rozwiązania ubrane w konwencję feudalnej Japonii. Otrzymałem jednak grę dopracowaną, satysfakcjonującą i rozbudowaną o szereg nietuzinkowych i innowacyjnych w tym gatunku elementów. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że ideał to nie jest. Potencjał Shadow Tactics dało się wykorzystać lepiej. Widać, że grę tworzyło małe studio, bo brakuje w niej tych wszystkich dodatków typowych dla produkcji AAA. I tak zabawa mogłaby być rozbudowana o elementy RPG lub nawet ekonomiczne. Moglibyśmy mieć tutaj dodatkowy system zleceń i między głównymi zadaniami wykonywać mniejsze i krótsze misje poboczne. Możliwości jest cała masa. Twórcy postawili na klasykę, co oczywiście trudno uznać za wadę. Niemniej mam wrażenie, że silniejsze rozbudowanie tej całej otoczki mogłoby znacząco wydłużyć żywot całej produkcji. A tak po tych 15-20 godzinach kombinowania musimy odłożyć ją na półkę i zaczekać na sequel/dodatki.

Co oczywiście nie zmienia faktu, że te 15-20 godzin jest zdecydowanie wartych swojej ceny.

Ocena: 8/10

Kup Shadow Tactics na PC, PS4, Xbox One. Kliknij!

P.S. Na Steam dostępna jest wersja demo gry. Tak, dobrze czytacie - w 2016 roku małe studio wypuszcza demo swojego produktu. Brawo dla nich!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

GryPCrecenzjerecgry