Quantum Conundrum jest przedstawicielem bardzo rzadko występującego gatunku gier w których rozwiązujemy łamigłówki patrząc z perspektywy pierwszej oso...
Recenzja Quantum Conundrum - gry stworzonej przez Kim Swift, odpowiedzialnej również za Portal
Quantum Conundrum jest przedstawicielem bardzo rzadko występującego gatunku gier w których rozwiązujemy łamigłówki patrząc z perspektywy pierwszej osoby. Innym tytułem zaliczanym do tej samej grupy jest jest znany i lubiany Portal. To żaden przypadek, za obie gry odpowiada ta sama osoba - Kim Swift, która jest niewątpliwie utalentowana, jeśli chodzi tworzenie tego rodzaju projektów. Porównań między tymi dwoma tytułami będzie znacznie więcej, bo Portal to jedna z moich ulubionych gier wszech czasów, obie części, a na zakup Quantum Conundrum zdecydowałem się, bo właśnie dzięki Portalowi zauroczyłem się pierwszoosobowymi platformówkami usianymi zadaniami do rozwiązania.
Portal był dodatkiem do Orange Box, niejako bonusem, eksperymentem. Wszyscy zastanawiali się jak zostanie przyjęty. To jak zareagowali gracze przeszło najśmielsze oczekiwania. Wiele osób twierdziło, że to najlepsza gra z całego zestawu, a przypominam, że oprócz Portala w pudełku znalazł się Half Life 2 oraz dwie kolejne jego części: Episode One i Epsiode Two oraz Team Fortress 2. Okazało się, że w sumie prosta idea dwóch portali, pomiędzy którymi możemy się przenosić może zaowocować bardzo satysfakcjonującą rozrywką.
O czym jest ta gra?
W portalu byliśmy obiektem testowym, na którym eksperymenty przeprowadzał GLaDOS (Genetic Lifeform and Disk Operating System), czyli komputer wyposażony w sztuczną inteligencję. Dla odmiany w Quantum Conundrum jesteśmy dzieckiem w wieku od 10 do 12 lat, który trafiło do domu swojego wuja, który jest szalonym naukowcem i wynalazcą. W wyniku nieudanego eksperymentu naukowiec zostaje przeniesiony w nieznane miejsce, a my musimy go odnaleźć. W tym celu przemierzamy jego dom, uruchamiając kolejne generatory prądu i pokonując dziesiątki łamigłówek. Jak się szybko okazuje, jednym sposobem ich rozwiązania jest zastosowanie jednego z wynalazków, który pozwala przełączać się pomiędzy wymiarami.
Zaczynamy od wymiaru pluszowego, gdzie wszystkie elementy stają się lekkie, łatwo je podnieść, przenieść czy nimi rzucić. Następnie do dyspozycji dostajemy wymiar w którym wszystko jest jeszcze cięższe niż zwykle, potem dołącza wymiar pozwalający dwudziestokrotnie spowolnić upływ czasu, aż wreszcie, na końcu mamy do dyspozycji antygrawitację. Pierwsze etapy po otrzymaniu określonego wymiaru skupiają się na wykorzystaniu tylko jednego z nich, jednak z czasem do rozwiązania problemu trzeb zastosować kombinację wszystkich wymiarów, odpowiednio manipulując lżejszymi lub cięższymi niż zwykle przedmiotami, spowalniając czas i tak dalej.
Nie sposób nie dostrzec podobieństw do Portalu już na tym etapie. Chłopczyk jest samotny, nie spotykamy innych ludzi, jednak cały czas obserwowany przez swojego wuja, który raczy nas swoimi komentarzami, podobnie jak robiła to GLaDOS. Historia jest na swój sposób zwariowana, ogólnikowa i niejasna. Dodatkowo elementy prostszych łamigłówek powtarzają się w bardziej skomplikowanych wariacjach. Są jednak bardzo wyraźne różnice. Podczas gdy Portal miał charakter raczej mroczny, sterylny, komputerowy, Quantum Conundrum raczy nas bardziej komiksowym podejściem do tematu i innym rodzajem humoru, lżejszym, bardziej zwariowanym. Zamiast kontrolować jeden element - portal, kontrolujemy całe otoczenie. Mamy też szerszy, bardziej zróżnicowany wybór narzędzi.
Wrażenia z gry
Sama rozgrywka jest dość satysfakcjonująca. Niektóre łamigłówki wymagają zastanowienia i wywołania całej kombinacji wymiarów w odpowiedniej kolejności i odpowiednim czasie. Częściej zdarzają mi się momenty "ale ja nie wiem jak do tego podejść", niż w Portalu 1 i 2, w których to nie zdarzały mi się prawie w ogóle. Jak do tej pory udało mi się pokonać wszystkie trudności bez sięgania do internetu, chociaż gry jeszcze nie ukończyłem. W tej chwili jestem pod koniec trzeciego segmentu, w którym wprowadzono spowolnienie czasu. Dlatego jeśli ktoś poszukuje trochę ćwiczenia dla swoich szarych komórek, nie zawiedzie się. Zwłaszcza na dalszych etapach, bo pierwsze z nich są nieprzyzwoicie łatwe.
Jest jednak jedna istotna różnica. W Quantum Conundrum element zręcznościowy odgrywa znacznie większa rolę niż w Portalu, przynajmniej ja tak to odbieram. Były etapy, gdzie trzeba było wejść na pudło, a następnie się na nim wystrzelić i wylądować w innej części planszy, niedostępnej inaczej. Rzecz w tym, że wiedząc dokładnie jak mam to zrobić, próbowałem ze dwadzieścia razy, zanim mi się udało. To trochę psuje mi to radość z rozgrywki, tym bardziej, że w tym wypadku niepowodzenia miały dla mnie charakter całkowicie losowy. Nie zależały ani od refleksu, ani od opanowania sterowania. W portalu takich sytuacji nie pamiętam, a obie części przeszedłem przynajmniej kilkakrotnie. Jednak patrząc po reakcjach w internecie, nie wszyscy odbierają to tak samo i są osoby, które twierdzą, że jest zupełnie odwrotnie i nie ma przypadkowych niepowodzeń. Ja zostaje przy swoim, chociaż całe szczęście tego rodzaju problemy nie są nagminne, ale gdy się pojawiają, potrafią trochę zirytować.
Skoro przy niepowodzeniach jesteśmy, za każdym razem gdy nasz bohater, który, przypominam, jest najwyżej 12 letnim chłopcem, zginie, spadając w przepaść, albo wpadając pod czerwony laser, wyświetla się plansza informująca co ciekawego nas już z tego powodu w życiu (które dobiegło końca) nie spotka. I tak o to dowiemy się, że nie doświadczymy co to znaczy niechcący wcisnąć "Replay: All", albo nie dowiemy się co jest za następnymi drzwami (bo to jest bardzo fajne, ale już się o tym nigdy nie dowiesz). Wszystkie te anegdotki są numerowane i wyświetlane losowo, nie wiem ile ich wszystkich jest, w końcu numery też mogą być losowe, ale zbliżanie się w okolicę tysiąca wcale nie jest rzadkie. Ten element mrocznego humoru bardzo mi odpowiada i przypomina Portal...
Jednak Portal odpowiadał mi znacznie bardziej pod względem klimatu i miał znacznie więcej elementów, które przejdą do historii gier, jak choćby "the cake is a lie", companion cube czy piosenka na końcu gry "Still Alive". W ogóle jako fanowi literatury S-F, miłośnikowi komputerów i elektroniki klimat Portala odpowiadał mi bardzo. Pogawędki wieżyczek to było coś, czego nigdy bym nie przegapił, nawet przechodząc grę po raz dziesiąty. Pod tym względem Portal był dla mnie niedościgniony. Nie było sensu powielać tego samego poczucia humoru w Quantum Conundrum, który jest jednak inną grą.
Tutaj też trafią się smaczki. Obrazy wiszące na ścianach domu zmieniają się zależnie od wymiaru w którym akurat przebywamy. Włączenie wymiaru Heavy Metal owocuje profesorkiem ubranym w skórę, z gitarą elektryczną w reku. Same komentarze naukowca bywają bardzo zabawne i zwariowane na swój sposób. Mimo wszystko klimat Portala był mi znacznie bliższy. To nie wada QC, to po prostu mój gust i moje preferencje. Po prostu futrzasty Ike, który pojawia się od czasu do czasu nie zastąpi mi słodkiego głosu wieżyczki "Are You still there?" oraz "I don't hate you". Poza tym portal 2 był znacznie bardziej rozbudowany pod względem fabularnym niż jedynka i Quantum Conundrum.
Grafika
Jest tak sobie. Grafika nie jest specjalnie złożona, ani szczegółowa. W tego rodzaju grze nie przeszkadza specjalnie, że nie ma na czym zawiesić oka. Gdyby nie jeden szczegół, mianowicie silnik Source był w tym wypadku znacznie lżejszy przy zachowaniu równie dobrych, a w przypadku Portala 2, może nawet lepszych efektów. Wymagania były na tyle niskie, że nawet na laptopach z wbudowaną w procesor grafiką Intela można było pograć na średnich lub średnio-wysokich detalach. W Quantum Conundrum zdarzają się zadyszki nawet na bardzo mocnym sprzęcie. W głównej mierze jest to spowodowane doczytywaniem się etapów bez planszy ładowania i napisu "proszę czekać". Nie wiem czy to był słuszny zabieg, bo gwałtowny spadek FPS do dwudziestu nie robi dobrego wrażenia. Widać to na filmie nagranym przeze mnie podczas gry, który umieszczam na końcu artykułu. Nagranie było robione na komputerze wyposażonym w kartę graficzną GTX 570. Na laptopie nie próbowałem gry uruchamiać, ale zalecam ostrożność.
Replay value, czyli radość z przechodzenia gry po raz drugi
Ja nie skończyłem jeszcze pierwszego podejścia, więc trudno mi się kategorycznie wypowiadać. Głównym mechanizmem zachęcającym do ponownego przejścia mają być złożone statystki, które określają czas przejścia etapu, ilość zgonów głównego bohatera, znalezienie ukrytych przedmiotów itd. Mnie to prawdę mówiąc specjalnie nie interesuje. Gdy już pokonałem wyzwanie urywanie kolejnych sekund nie daje mi wielkiej satysfakcji. Co najwyżej chęć dostania się do ukrytego przedmiotu, do którego wcześniej nie potrafiłem się dostać jest kusząca, ale bez przesady. Większość rzeczy zbieram za pierwszym podejściem. Poza tym, jak wspominam wcześniej, klimatem Portala nigdy nie mogę nasycić się do końca. Jest jak ulubiona muzyka czy film. Ciągle mam ochotę zobaczyć go znowu. W przypadku Quantum Conundrum tego nie doświadczyłem, ale nie wykluczone, że przejdę grę drugi raz, jak od niej trochę odpocznę.
Podsumowanie
Czy zatem warto przeznaczyć 15 euro na zakup Quantum Conundrum? Jeśli lubisz rozwiązywać łamigłówki w nietypowej perspektywie pierwszej osoby, zwłaszcza manipulując prawami fizyki, to na pewno tak. Z tego gatunku gier nie ma wielkiego wyboru, więc szkoda byłoby przegapić tytuł stworzony przez tą sama osobę, która odpowiada za Portal. Humor jest tutaj dodatkiem, jeśli estetyka nam specjalnie nie przypadnie do gustu, nie popsuje to satysfakcji z rozwiązywania wyzwań, jeśli przypadnie, tym lepiej dla nas. Elementy zręcznościowe, chociaż się pojawiają, nie są wszechobecne i przytłaczające. Nie przekładałbym jednak doświadczeń z Portala na Quantum Conundrum, która z Portalem pod względem klimatu nie ma zupełnie nic wspólnego. Bez companion cube to po prostu nie może być to samo :) Tutaj twórcy poszli w zupełnie nowym kierunku, kwestia gustu, czy lepszym.
Jeśli jeszcze nie jesteście zdecydowani, może pierwsze dwadzieścia minut gry pomoże wam podjąć decyzję. Włączyłem grę po raz pierwszy i nagrywałem spontanicznie i po kolei nowe etapy, dlatego momentami mogą być dłużyzny, za to łatwo się zorientować co nas naprawdę czeka, gdy materiał nie został zmontowany z samych dynamicznych ujęć. Film został niestety podzielony przez You Tube na dwie części.
Na koniec zachęcam do dyskusji w komentarzach. Jeśli wśród czytelników są osoby, które już grały w Quantum Conundrum, niech podzielą się swoimi wrażeniami. Jeśli są wśród was miłośnicy Portala, chętnie się o tym dowiem. Warto również podyskutować o tym specyficznym gatunku gier, jakim jest pierwszoosobowa platformówka z łamigłówkami.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu