Recenzja

Recenzja Pro Evolution Soccer 2016. Król wraca na tron... ale tylko na konsolach

Tomasz Popielarczyk
Recenzja Pro Evolution Soccer 2016. Król wraca na tron... ale tylko na konsolach
Reklama

Pisząc rok temu recenzję Pro Evolution Soccer 2015, krytykowałem zbyt ostrożne i zachowawcze zmiany. To było zdecydowanie za mało, aby zagrozić fantas...

Pisząc rok temu recenzję Pro Evolution Soccer 2015, krytykowałem zbyt ostrożne i zachowawcze zmiany. To było zdecydowanie za mało, aby zagrozić fantastycznie spisującej się konkurencji. W głębi serca jednak po cichu liczyłem, że Konami nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa. Doczekałem się. PES 2016 jest świetny!

Reklama

Na wstępie od razu zaznaczę, że od kilku dni gram zarówno w PES-a 2016 jak i nową FIFĘ, która została mi udostępniona na 10 godzin gry w ramach subskrypcji EA Access na Xboksie One. Mam zatem pewien punkt odniesienia, a także dostrzegam zmiany, jakie dokonały się w tym roku u konkurencji. Tym bardziej z czystym sumieniem mogę napisać, że to PES w tym roku bryluje na boiskach.

Piłka jest okrągła...

Porównując tegorocznego PES-a z tym, co ogrywałem przez minione miesiące, widzę przepaść. Szczególnie jest to dostrzegalne w poruszaniu się zawodników po boisku. Twórcy dodali dziesiątki nowych animacji, które wygląda fantastycznie i bardzo naturalnie. Szczególnie fajnie to wygląda podczas oddawania strzałów, walki bark w bark, walce o piłkę, ale również podczas samego sprintu. Dynamika rozgrywki w PES była zawsze zauważalnie niższa niż u konkurencji. W tym roku obie gry są pod tym względem bardzo podobne (FIFA 16 też została mocno spowolniona), ale to PES wypada lepiej podczas konstruowania ataku pozycyjnego. W produkcji EA na boisku panuje zdecydowanie za duży ścisk. Czasem dochodzi do kuriozalnych sytuacji, gdy zawodnicy, niczym swobodne elektrony poruszają się między atakiem a obroną wspierając poszczególne formacje. PES na tym polu jest bardziej realistyczny. Wygrywa również pod względem dośrodkowań, które nie "wpadają same na głowę" zawodników. Do zalet trzeba dopisać mocno poprawioną responsywność piłkarzy, a także ogólną płynność rozgrywki - w obu tych aspektach udało się w końcu dorównać konkurencyjnej FIFIE.

Tym sposobem gracz otrzymał więcej możliwości prowadzenia gry. W końcu nic nie stoi na przeszkodzie, aby skutecznie zasłonić piłkę ciałem, wyprowadzić nie tylko efektowny ale i skuteczny drybling (liczba trików zauważalnie wzrosła, co ucieszy fanów hiszpańskiej czy brazylijskiej piłki). Miłym dodatkiem jest też możliwość kontrolowania "cieszynek" po strzeleniu brami, co jednak jest ewidentną kopią analogicznego rozwiązania stosowanego od kilku lat przez konkurencję.

Zmiany są widoczne również w fizyce. Mam tutaj na myśli zarówno zachowanie piłki, która nareszcie sprawia wrażenie, jakby straciła ze 2 kilogramy, jak i samych zawodników. Zderzające się postaci na boisku w końcu nie przypominają błędu w grze. Całość nabrała znacznie większej płynności i dynamiki, co skutecznie podnosi poziom realizmu.

Dużych usprawnień doczekała się też sztuczna inteligencja. Mam tutaj na myśli nie tylko naszych zawodników, ale również przeciwnika. Ci pierwsi w końcu nam zaczęli pomagać zamiast przeszkadzać. Obrona potrafi sprawnie się ustawiać, a napastnicy ruszają do piłki wtedy, kiedy jest to konieczne (czyli niemal zawsze). Problemem ciągle są ułomni bramkarze, którzy wpuszczają dalekie strzały - pod tym względem mam wrażenie, że niewiele się zmieniło. Nie można jednak powiedzieć, że gra goalkeeperów nie uległa poprawie - widać tutaj pewien progres. Niemniej wraz z poziomem trudności strzelenie bramki przychodzi trudniej. Komputerowi przeciwnicy są teraz bardziej wymagający niż kiedykolwiek (szczególnie w kwestii pressingu), ale dzięki temu zwycięstwo smakuje znacznie lepiej.

Tryby i trybiki

Szereg zmian wprowadzono oczywiście w trybach rozgrywki. Szczególnie mocno pod tym względem zmienił się bardzo lubiany przeze mnie Master League. Zafundowano mu odświeżony interfejs, a także rozbudowano o nowe aspekty zarządzania drużyną. Bardzo skorzystał na tym mechanizm transferów, który jest teraz bardziej przejrzysty. Na fanach Football Managera zapewne nie zrobi to wrażenia, ale pozostałych powinno usatysfakcjonować.

Tryb MyClub, który jest bezpośrednim odpowiednikiem Ultimate Team ciągle może pastować swojemu konkurentowi buty. Jednak i tutaj widać kilka poprawek, które podnoszą jakość zabawy. Przede wszystkim podniesiona została dynamika rozwoju zawodników, a także ich liczba. Rozgrywka przez to stała się bardziej dynamiczna.

Reklama

W pozostałych aspektach nie dostrzegłem jakichkolwiek zauważalnych zmian. Podobnie jak w kwestii licencji. PES ciągle na tym polu jest wybrakowany. Nie uświadczymy tutaj większości niemieckich drużyn, a o polskiej lidze możemy pomarzyć. Co gorsza, część składów pozostaje nieaktualna, a mnie znani piłkarze niezbyt przypominają swoich rzeczywistych odpowiedników. Niemniej dokonała się tutaj pewna poprawa i dodano dziesiątki nowych twarzy. Plusem są jednak licencje na rozgrywki klubowe. Możemy wziąć udział w największych turniejach: Lidze Mistrzów, Lidze Europy, a także ich amerykańskich i azjatyckich odpowiednikach. To zdecydowana przewaga nad FIFĄ, ale nie rekompensuje jednak braków w składach i drużynach. Najgorsze jest to, że pod tym względem w produkcji Konami nic się nie zmienia - rok do roku mamy ten sam problem.

Piękno futbolu

W kwestii wizualnej dokonało się sporo zmian, ale pod tym względem FIFA wydaje mi się zauważalnie ładniejsza. Nie widać tego przy powtórkach i zbliżeniach, gdzie PES sporo zyskuje. Problemem jest widok z góry, gdy prowadzimy rozgrywkę - modelom piłkarzy zdecydowanie brakuje wówczas detali. Ale i przy zbliżeniu są ciągle duże problemy z mimiką twarzy.

Reklama

Problemem na boisku jest samo boisku. O ile do mocno urozmaiconych w tym roku kibiców oraz graficznych projektów stadionów trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia, to efekty pogodowe są moim zdaniem mało efektowne (nie licząc zbliżeń w powtórkach). Jest to szczególnie dziwne, gdyż Konami w tej edycji wprowadziło do tego elementu więcej dynamiki i mżawka potrafi zamienić się w trakcie spotkania w ulewę. Niestety, jak dla mnie, niewiele to zmienia - choć jest odczuwalne podczas samej rozgrywki. Doping kibiców też sprawia wrażenie niemrawego. Szczególnie jest to widoczne, gdy zestawimy go z nową FIFĄ. Tam kibice śpiewają, ryczą, gwiżdżą i bardzo żywo reagują na to, co dzieje się na boisku. PES na tym polu wyraźnie odstaje.

Jeżeli chodzi o pozostałe elementy udźwiękowienia, trudno mi cokolwiek wytknąć. Zachowanie piłkarzy wygląda pod tym względem dość naturalnie: krzyczą do siebie, wyją z bólu po brutalnym faulu itd. Pozytywnie zaskoczyła mnie również muzyka. Playlista składa się z fajnych, wpadających w ucho utworów. Pod tym względem są one porównywalne z FIFĄ, ale to oczywiście bardzo subiektywny punkt widzenia.

W tym roku zostaję z Pro Evo

W ubiegłym roku po zrecenzowaniu FIFY i PES-a zdecydowałem się postawić na produkcję EA. Do PES-a wracałem dość okazyjnie, sprawdzając, co poprawiły patche. Teraz wybór był zdecydowanie trudniejszy. Za FIFĄ przemawia możliwość zagrania drużynami kobiecymi, co delikatnie zmienia sposób rozgrywki (panie są mniej wytrzymałe i preferują grę krótszymi podaniami). Plusem jest też kompletna licencja i ładniejsza oprawa graficzna. PES jednak rządzi, jeśli chodzi o gameplay i pozwala poczuć klimat największych rozgrywek klubowych na świecie: Ligi Mistrzów, Ligi Europy i nie tylko. Zmiany są w tym roku na tyle duże, że postanowiłem zostać z Konami. Właśnie ściągnąłem fanowską aktualizację składów - więcej do szczęścia mi nie potrzeba.

Muszę jednak tutaj zaznaczyć, że moja recenzja dotyczy wersji na Xboksa One. Na konsolach obecnej generacji PES jest rzeczywiście świetny (choć wcale nie idealny). W przypadku wersji PC sytuacja wygląda zgoła odmiennie. Tutaj gracze otrzymują znacznie mniej nowości i zmian. Przypomina mi to trochę jeszcze niedawne problemy EA Sports, gdy pecetowi gracze otrzymywali grę na starym silniku, a konsolowcy drugi rok z rzędu grali na nowym (wówczas rewolucyjnym). Konami nie może sobie pozwolić na podobną sytuację i dalszy odpływ fanów - szczególnie, gdy konkurencja dziś dostarcza identyczny produkt na wszystkich platformach. Duży błąd.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama