Zupełnie świadomie zorganizowałem sobie powrót do przeszłości. Choć tylko częściowy, bo jak potwierdziły się po pewnym czasie moje przewidywania, Nokia 215 jest telefonem znajdującym odpowiedni balans pomiędzy tym co “stare” i tym co “nowe”. Mam też nadzieję, że doczeka się następcy, bo choć już dziś jest to model godny uwagi, to pole do poprawy istnieje.
Nokią 215 zainteresowałem się od razu w dniu premiery. Już od pewnego czasu rozglądałem się za zwykłym telefonem, który mógłby pełnić między innymi role “koła ratunkowego” na czas wyjazdu oraz telefonu pozwalającego na niemal całkowite odcięcie się od świata Internetu, jednak nie kosztem braku kontaktu. Założenie wydawało mi się wręcz idealne - telefon typu “candybar”, czyli o standardowej obudowie, typowa klawiatura alfanumeryczna, obsługa dwóch kart i niezwykle ciekawy dodatek w postaci aplikacji Messenger, pozwalającej w trybie push odbierać powiadomienia o otrzymanych wiadomościach. Doskonale zdajemy sobie wszyscy sprawę, że jednorazowe wkroczenie do świata Facebooka wystarczy, by nasi znajomi przyjęli za “pewnik” naszą ciągłą dostępność. I nie chodzi nawet o ponoszone koszty - po prostu Facebook/Messenger jest najczęściej wygodniejszy od wysłania SMS-a. Dzięki 215 nie ma żadnych przeszkód, by pozostać w ciągłym kontakcie z tymi osobami, ale zacznijmy od rzeczy podstawowych.
Ile to lat minęło?
Minęło już dobrych kilka lat od mojej ostatniej recenzji telefonu posiadającego fizyczną klawiaturę i pozbawionego jednego z najpopularniejszych systemów operacyjnych. Nokia 215 miała być i faktycznie jest prosta do bólu. Plastikowa obudowa dostępna jest w trzech kolorach, pośród których zdecydowanie najbardziej wyróżnia się jaskrawa zieleń. Dla osób potrzebujących bardziej stonowanego koloru telefonu do dyspozycji pozostaje czerń lub biel. Po wzięciu telefonu do ręki upewnimy się tylko w podejrzeniach o niezwykle małej wadze urządzenia (78,4 g), a dla mnie wręcz niewiarygodnej, bacząc na to, że po prostu lubię odczuwać obecność telefonu w kieszeni. Dokładne wymiay to 116 x 50 x 12.9 mm. Niewiele jednak spodziewałem się po klawiaturze, która finalnie okazała się być jedną z zalet tego telefonu. Klawisze, owszem wykonane z podobnej jakości plastiku, lekko gumowane, są miłe w dotyku i posiadają naprawdę komfortowy skok. W bezpośrednim porównaniu wypadły nawet lepiej od propozycji mojego ulubieńca, Sony Ericssona K800i, ale do tej pory nie zdołałem i już chyba nigdy nie zdołam przekonać się do wizji Nokii, co do sposobu wprowadzania tekstu i obsługi znaków specjalnych. Na całe szczęście rozmówcę zawsze słychać głośno i wyraźnie, podobnie jak i nas.
Widzisz coś? Nie. No widzisz
Za nawigację po interfejsie telefonu odpowiada klasyczny kierunkowy d-pad, którego wewnątrz znajduje się przycisk zatwierdzający. Po obydwu jego bokach umieszczono po dwa przyciski. Dwa z nich umożliwiają odebranie/zainicjowanie połączenia (ten po lewej) oraz jego zakończenie, jak również wyłączenie telefonu (ten po prawej). Podsumowując: sama klasyka. Przedni panel został jednak zdominowany przez ekran o przekątnej 2,4 cala, co po przesiadce nawet z niewielkiego smartfona może być delikatnym szokiem (albo dobrym wspomnieniem). Jego rozdzielczość to 320 na 240 pikseli, co wydaje się być rozsądną wartością. Wbrew obawom, to nie rozdzielczość jest największą wadą ekranu, a jego pozostałe cechy.
Kąty widzenia jestem niestety zmuszony określić jako koszmarne. Patrząc prosto na ekran nie sposób odnieść wrażenia, że coś jest z nim nie tak. Delikatne odchylenie w lewo czyni ekran znacznie czytelniejszym i jest to maksimum co można osiągnąć. Na efekt negatywu natrafia się nazbyt często, a dostosowanie odpowiedniego poziomu jasności ekranu to zazwyczaj walka z wiatrakami. Najniższa wartość jest czasem zbyt wysoka, co w ciemniejszych warunkach potrafi naprawdę zirytować i po prostu męczyć wzrok. Wadą numer jeden Nokii 215 jest bez wątpienia jej ekran i jeśli Microsoft w ogóle planuje zaprezentowanie jej następcy, to właśnie od zastąpienia go czymś lepszym powinien rozpocząć projektowanie nowego modelu.
Muzyka. I to bez kabli
Na zdejmowanym tylnym panelu obudowy znajdziemy wygrawerowane logo Nokia, to w samym centrum, a powyżej obiektyw aparatu oraz otwory głośnika. Dolna krawędź pozostała niezagospodarowana, za to na szczycie telefonu umiejscowione zostały kolejno: złącze microUSB (do ładowania i transferu danych), latarka i złącze słuchawkowe. A samym aparacie można tak naprawdę napisać tylko tyle, że jest. Nie zalecałbym wykonywania zdjęć przy jego użyciu w jakichkolwiek okolicznościach, ale na wszelki wypadek taką możliwość mamy - 0,3 megapiksela i wideo VGA 640 na 480 przy 15 klatkach/s to wszystko na co go stać.
Zdecydowanie lepiej wypadają inne multimedialne funkcje telefonu. Odtwarzacz muzyczny jest dobry na tyle, na ile pozwala platforma telefonu, a mnie naprawdę pozytywnie zaskoczyła jakość odtwarzanej muzyki (testowane MP3 i AAC) oraz radia FM. Muzyki słuchać można nie tylko poprzez przewodowe słuchawki, ale także korzystając z łączności Bluetooth, ponieważ obsługiwane są zestawy stereo. Brakowało mi odrobinę przycisków dedykowanych sterowaniem głośnością, ale przy tej cenie trudno ciągle narzekać. Warto dodać, że zakup Nokii 215 wiąże się jednocześnie z zakupem czegoś innego - karty pamięci. Bez niej niemożliwe było nawet zaktualizowanie niektórych aplikacji (Pogoda), ponieważ w tak niewielką pojemność wyposażono pamięć telefonu. W moim przypadku znaleziona w szufladzie microSD 512 MB załatwiła sprawę, pamiętajcie jednak o zupełnym sformatowaniu jej przed włożeniem do telefonu.
Są też aplikacje
W przypadku iOS-a czy Windows Phone ciężko jest zazwyczaj napisać cokolwiek nowego w kwestii oprogramowania. Z Androidem bywa różnie, w zależności od producenta możemy napotkać mniejsze lub większe niespodzianki, ale generalnie podstawy są wszędzie takie same. Jeśli chodzi o tak zwane feature phone’y sprawa na pierwszy rzut oka prezentuje się wręcz banalnie - telefon służy do rozmów, wysyłania SMS-ów, posiada podstawowe aplikacje jak kalendarz i kalkulator, w większości potrafi uruchamiać aplikacje Java, a przede wszystkim gry.
Takie aplikacje jak Twitter, Opera Mini czy Pogoda przyjąłem za standard, choć ostatnia z wymienionych potrafiła sprawić miłą niespodziankę, dzięki opcji lokalizacji użytkownika w celu spersonalizowania informacji o pogodzie. Do tego przywykliśmy raczej na nieco “mądrzejszych” telefonach. Ikonka Facebooka również mało kogo zdziwi - przecież ten największy serwis społecznościowy dotarł już niemal wszędzie, a jego włodarze muszą robić wszystko, by był dostępny z jak największej liczby urządzeń. Ale są dokładnie dwie kwestie, które czynią Nokię 215 modelem wyjątkowym.
Tyle Internetu, ile potrzeba
Otóż aplikacja Facebooka poinformuje nas o wszystkich powiadomieniach w czasie rzeczywistym - to po pierwsze. Po drugie, niebieski dymek z białym zygzakiem w środku może oznaczać tylko jedno - to Messenger. Działa dokładnie jak byśmy tego oczekiwali. Każda nowa wiadomość to dźwięk powiadomienia i podświetlony ekran. Odpisywanie na wiadomości nie jest już tak szybkie i wygodne (choć kilka dni praktyki udowodniło, że nie zapomniałem jak się pisze na takiej klawiaturze), ale najważniejsze jest to, że nie przegapimy żadnej wiadomości. O ile oczywiście tego zapragniemy. Telefon posiada opcję wyłączenia powiadomień push, a także całkowitego zrezygnowania z łączności z internetem. Dysponujemy tylko technologią EDGE, ale jest ona w pełni wystarczająca i oferowana prędkość jest proporcjonalna do możliwości telefonu.
Ale na jak długo?
Jak z tym wszystkim radzi sobie bateria? Dla mnie także była to jedna z ciekawszych rzeczy, które chciałem sprawdzić. Microsoft obiecuje 20 godzin rozmów i do 21 dni w trybie czuwania, co przekłada się na rzeczywistość. Bez ciągłego połączenia z Siecią i tylko okazjonalnym słuchaniem muzyki tydzień bez ładowarki jest jak najbardziej osiągalnym wynikiem. Jeżeli zdecydujemy się wykorzystać większość tego co oferuje Nokia 215, to musimy zrezygnować z nawet dwóch dni pracy bez ładowania. Mimo wszystko jest to jednak naprawdę świetny i wynik, a powrót do smartfona był dla mnie niezwykle bolesny.
Nie ma się nad czym zastanawiać
Już dawno w rękach nie miałem tak wygodnego do trzymania telefonu. Nawet dość śliski plastik na obudowie i zaokrąglone krawędzie nie stwarzają problemów, a wszystko dzięki kompaktowym rozmiarom. Gdy zajdzie potrzeba, zapewni nam gwarancję kontaktu ze znajomymi z Facebooka, gdyby tym zabrakło środków na koncie na wysłanie SMS-a. Pozwoli bezprzewodowo posłuchać sporej ilości muzyki, bo karta pamięci może mieć nawet 128 GB pojemności. Podczas wyjazdu zastąpi dwa telefony i pomoże oświetlić zamek w drzwiach. W zestawie dostajemy tylko ładowarkę, ale to wszystko otrzymamy za rekomendowane 179 złotych, czasem nawet mniej. Polecam to za mało powiedziane. Microsoft stworzył urządznie niczym z innej epoki, lecz godne naszych czasów. Nieliczne niedociągnięcia są rekompensowane z nadwyżką - to po prostu bardzo dobry telefon.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu