Gry

Recenzja Europa Universalis IV – Wielka Rzeczpospolita, od Morza Północnego po Adriatyk

Kamil Ostrowski
Recenzja Europa Universalis IV – Wielka Rzeczpospolita, od Morza Północnego po Adriatyk
0

Jeżeli miałbym wymienić najbardziej uzależniające gry, z jakimi przyszło mi się zetknąć, to na tej liście na pewno znalazło by się miejsce dla Europy Universalis IV. Jeszcze jedna wojna, jeszcze tylko wyciągnę kraj z chaosu, jeszcze tylko zredukuję inflację, zaanektuję wasala, itd. Europa Unive...

Jeżeli miałbym wymienić najbardziej uzależniające gry, z jakimi przyszło mi się zetknąć, to na tej liście na pewno znalazło by się miejsce dla Europy Universalis IV. Jeszcze jedna wojna, jeszcze tylko wyciągnę kraj z chaosu, jeszcze tylko zredukuję inflację, zaanektuję wasala, itd.

Europa Universalis IV pozwala nam na przejęcie kontroli nad dowolnym państwem w historii, w dowolnym momencie od późnego średniowiecza, do wczesnej nowożytności, z dokładnością co do dnia. Do tego momentu historia toczy się normalnym biegiem, jednakże kiedy my staniemy na czele danej nacji... wszystko może się zdarzyć.

Nikogo chyba nie zdziwi, jeżeli przyznam, że od razu wziąłem w obroty Polskę. Podczas grania w wersję beta szło mi świetnie, do momentu, w którym okazało się, że przedobrzyłem. Szereg zwycięskich wojen pozwolił mi zająć spore terytorium, włączając w to kawał Niemiec, Węgier czy Czech. Problem w tym, że państwo było rozdarte konfliktami, wszyscy sąsiedzi mnie znienawidzili, a poszczególne prowincje poza kilkoma w centrum, były zapuszczone i zacofane. Nie mówiąc o tym, że technologicznie odstawałem od reszty. Krótko mówiąc – okres pokoju, jest równie ważny, co okres wojny. Kilka lat konfliktu potrafi z krainy mlekiem i miodem płynącej, zrobić rzeźnię, ogarniętą wojnami domowymi. Mam wrażenie, że w pełnej wersji gry, wojny trzeba toczyć z jeszcze większym umiarem.

Najistotniejszą rolę w Europa Universalis IV ogrywają punkty siły: administracyjnej, dyplomatycznej i militarnej. Zebranie sporej ilości każdego z nich pozwoli na awans technologiczny, co będzie skutkowało dostępem do lepszych jednostek, możliwością budowania ulepszeń w prowincjach, nowymi opcjami działania, itp. Niejednokrotnie będziemy musieli wydać też trochę tych punktów na bieżące sprawy. Punkty administracji pozwolą na zapuszczenie „korzeni” w danej dzielnicy, przez co zwiększy się dochód i zmniejszy się szansa na wybuch powstania. Punkty dyplomacji zużyjemy wymuszając kosztowny dla rywala pokój po zakończonej wojnie, albo zmieniając kulturę danej prowincji. Natomiast punkty militarne pozwolą nam chociażby na zwerbowanie generała, albo wprowadzenie surowych porządków w niepokornej dzielnicy. Punkty możemy też wydawać na idee, czyli specjalne, ogólnonarodowe „perki”, albo bonusy, jak kto woli to nazwać. To droga inwestycja, przynosząca jednak długofalowe korzyści. Musimy pamiętać, żeby korzystać z punktów rozsądnie. Jeżeli skupimy się na „tu i teraz”, to w dłuższej perspektywie możemy mieć problem z powodu zacofania naszego państwa. Trudno o łatwiejszą drogę, żeby znaleźć się na śmietniku historii.

Ogromną rolę odgrywają doradcy, których zatrudnianie jest pieruńsko drogie, ale zapewnia nam szybszy przyrost punktów, a także dodatkowe bonusy (zmniejszenie szansy na wybuch powstania, redukcję inflacji, zwiększenie dyscypliny, itp.). Odpowiednie zbilansowanie wydatków pomiędzy i zachowanie zdrowego umiaru, pomiędzy inwestowaniem w technologię, czyli doradców, a pakowaniem środków w ulepszenia prowincji to klucz do stworzenia stabilnego i silnego państwa. Zresztą, umiar, rozsądek, zimna krew i cierpliwość, to klucze do sukcesu.

Niewykonalnym byłoby opisywanie chociażby ułamka mechaniki, stojącej za Europą Universalis IV w recenzji. Muszę jednak przyznać, że pomimo poziomu skomplikowania, gra Paradoksu potrafi urzec, nawet jeżeli nie rozumiemy jej kompleksowości. Ogólne pojęcie o mechanice pozwala dobrze się bawić, nawet na początku, a odkrywanie sposobu działania kolejnych szczegółów sprawi, że będziemy mogli coraz lepiej kontrolować sytuację. Mam niemało godzin na liczniku z Europą Universalis IV i ciągle się uczę.

Dodatkowym motywatorem napędzającym nas i przykuwającym do monitora na wiele godzin, są zadania i elementy losowe. Co jakiś czas, po zakończeniu poprzedniej misji, możemy wybierać cele dla naszej nacji. Zająć prowincję sąsiada, naprawić stosunki z innym, wybudować szczególny fort – tego typu rzeczy. To niby drobnostki, ale zanim się zorientujemy, minie nam parę godzin na przymierzaniu się do odbicia z rąk rywala Śląska. Drugą atrakcją są losowe zdarzenia. Ot, mamy możliwość wybudowania akademii, co będzie nas sporo kosztowało, ale podniesie prestiż nacji. Innym razem staniemy przed wyborem: stracić krewnego-zdrajcę czy odpuścić mu głupotę i paplaninę o sprawach wagi państwowej? W każdym wypadku coś stracimy, innym razem zyskamy. Wybór należy do nas, a również takie decyzje składają się na stan w jakim znajduje się kraj.

Podczas gry zauważyłem jedną zależność. Żadne zachowanie w Europa Universalis IV nie jest tak piętnowane jak niecierpliwość. Pokus jest sporo, a wiele nagród wydaje się na wyciągnięcie ręki. Wystarczy jednak chwila słabości, żeby nasi rywale rzucili się na nas jak szakale. Brutalny świat rozgrywek politycznych nie wybacza.

Stąd trzeba uważać, żeby nie przeforsować swojego kraju. Warto więc być powściągliwym w zawiązywaniu sojuszy. Nasi alianci korzystając z faktu, że stoimy za nimi murem, chętnie rozpoczną działania zbrojne, które nas mogą wykończyć. Jeżeli zawieramy sojusze strategiczne, np. z sąsiadem naszego wroga, który zamieszkuje tereny odległe, to nie ma co liczyć na jego pomoc w walce z oponentem z drugiej strony naszych granic. Strategiczne myślenie i geopolityczne szarady to ważny element Europy Universalis IV – tym bardziej, że sztuczna inteligencja działa bardzo dobrze. Nie raz zdarzyło mi się, że państwo do którego zajęcia się przymierzałem, wchodziło w kluczowe sojusze z moimi oponentami, co krzyżowało mi szyki.

Warto jest mieć Europę Universalis IV. Jeżeli lubicie tego typu zabawę, to jest to wręcz pozycja obowiązkowa, która wciągnie Was na setki, albo i tysiące godzin. To gra, której można poświęcić całe miesiące życia, o ile nie lata. Nawet pojedyncze poprowadzenie Polski, od roku 1444 do końca kampanii, to zadanie na kilkadziesiąt godzin. Tymczasem do dyspozycji jest też szereg innych, interesujących nacji, które możemy poprowadzić, poprzez przestrzeń wieków. Europa Universalis IV udowodni Wam, że rządzenie państwem, to nie kaszka z mleczkiem. Ta gra wydrenuje Was, zajmie większość uwagi w ciągu dnia, zawłaszczy rozum i serce. Nawet kiedy nie będziecie przy komputerze, Wasze myśli będą przy państwie, które niańczycie przez wieki. Jak wybrnąć z tej sytuacji? Będzie wojna? Z kim zawiązać sojusz? Dam radę walczyć na dwóch frontach jednocześnie? Jak przepędzić Szwedów ze stolicy? Powinienem wspierać rozwój handlu czy produkcję?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu