Asus ROG Flow Z13 to najnowszy tablet gamingowy marki. Czy jednak jest możliwe połączyć wszechstronność, moc i wydajność? Nie ująłbym tego w ten sposób.
Asus i ich seria Republic of Gamers stała się na całym świecie synonimem sprzętu dla graczy, a pod tą banderą wypuszczane są płyty główne, komponenty, akcesoria PC, monitory czy nawet smartfony. I w każdej z tej kategorii Asus ma do pokazania coś naprawdę ciekawego. Oczywiście, nie on jedyny ma swoje "gamingowe" serie, ale w tym wypadku mówimy o chyba najszerzej zakrojonych działaniach. Co więcej, mam wrażenie, że w tym wszystkim Asus nie dokłada tylko i wyłącznie obudowy i RGB do już istniejących sprzętów, ale stara się stworzyć w serii coś ciekawego, innego. Innymi słowy - produkty ROG to sprzęt dla prawdziwych pasjonatów, pełen ciekawych nowości i nieszablonowego podejścia przeznaczony dla klienta, który jest za to w stanie zapłacić "premium". I taki właśnie produkt przyszło mi recenzować. Oto Asus ROG Flow Z13.
Asus ROG Flow Z13 - specyfikacja techniczna
Nowy produkt z serii erołdżi (bo tak powinno się to czytać) to gamingowy tablet z systemem Windows, wyposażony w najlepsze podzespoły, które można sobie wyobrazić. Mamy tu więc Intel i9 12 generacji, 16 GB pamięci RAM, karta graficzna RTX 3050 Ti i 1 TB miejsca na dane na dysku m.2 NVMe SDD po PCIe 4.0. Ekran to dotykowy panel IPS 1920x1200 pikseli o częstotliwości odświeżania 120 Hz. Do tego należy dodać baterię 56 WH, ładowaną z mocą 100 W i mamy obraz bardzo mocnego komputera przenośnego zamkniętego w niezwykle kompaktowej i wciąż bardzo lekkiej (nieco ponad 1 kg) obudowie. Jeżeli chodzi o samą obudowę, to jeżeli widzieliście produkty z serii ROG to na pewno wiecie czego można było się spodziewać - ta estetyka może się podobać albo nie, ale na pewno się wyróżnia i raczej tablet Z13 ze swoim RGB będzie widoczny z daleka. Mi koncept Asusa i spójność z innymi produktami marki szalenie się podoba.
Asus ROG Flow Z13 to sprzęt do gier....
Umówmy się, jeszcze niedawno nie byłoby możliwe, by wziąć tablet na taras widokowy pałacu kultury i grać na nim w Dooma czy God of War. Nie i już. Postęp technologiczny jaki dokonał się w tym zakresie dla kogoś, kto pamięta jeszcze komputery na DOSie jest niesamowity. Jednak nawet na współczesne standardy Z13 błyszczy w momentach w których bez konieczności podłączania zewnętrznej karty graficznej uruchamia gry AAA. Jeżeli więc macie zamiar pojechać na wypad w góry nie chcecie, by wasz bagaż w 1/2 był zajęty przez behemota z podwójnym zasilaczem, a chcecie pograć w gry w czasie wolnym, Asus jest produktem dla was. Działa naprawdę szybko, jest bardzo przenośny, a aluminiowa obudowa nie tylko świetnie wygląda, ale też jest bardzo wytrzymała na przeciwności losu. Do tego trzeba naprawdę pochwalić ekran. 120 Hz czuć pod palcami (wszak mówimy o matrycy dotykowej) - całość jest niesamowicie repsonsywna, kolory są bardzo ładne, a obraz czytelny nawet w jaśniejszym słońcu (jasność maksymalna 500 nitów).
Oczywiście, większość z was zapewne wie, że Asus ma także ukrytą broń, czyli dedykowaną do swoich urządzeń zewnętrzną kartę graficzną RTX 3080, która znajduje się w stacji dokującej ASUS ROG XG Mobile. Jeżeli ją podłączymy, możemy wręcz podwoić liczbę FPS'ów, którą jest w stanie wygenerować podstawowa karta graficzna. Nie ma więc żadnych problemów z graniem w najnowsze produkcje w pełnych detalach. Wygląda więc na to, że Flow Z13 to idealne wyważenie pomiędzy mobilnością, wydajnością a jakością wykonania i możliwością zastosowania do wielu różnych zadań. Czy tak jest? I tak i nie.
...któremu jednak nieco brakuje do perfekcji
Znacie to powiedzenie, że jeżeli coś jest do wszystkiego to jest do niczego? Jestem bardzo daleki od stwierdzenia, że komputer jest słaby - bo nie jest. Jednak nie ma ideałów i to tyczy się też Z13. Przede wszystkim, kompaktowe wymiary z turbomocnymi podzespołami sprawiają, że właściciele dosyć szybko przekonają się, że Asus nie nagiął praw fizyki. Mój egzemplarz potrafił się porządnie nagrzać, co niestety sprawiało, że chociażby dłuższe sesje z nim na kolanach nie były zbyt wygodne. Tutaj też mocno widać, że pomimo świetnej, odchylanej nóżki, dzięki której możemy wygodnie ułożyć urządzenie na stole, trzymanie go w ten sposób na kolanach jest trochę... dziwne. Z powodu wspomnianej temperatury praca w trybie tabletu potrafiła być mocno uciążliwa. Druga kwestia to zewnętrzna karta graficzna. Owszem, na wbudowanej spokojnie pogramy w każdy tytuł, jednak jeżeli chcemy wykorzystać możliwości 3080 - będziemy potrzebować gniazdka, ponieważ jest ona zasilana wyłącznie zewnętrznie. Nawet jakby nie była, to lepiej przy graniu nie oddalać się od kontaktu, ponieważ komputer przepala się przez 56 Wh dosyć szybko. 100 W ładowanie nieco łagodzi ten problem, ale dalej wątpię, by bateria wytrzymała sesję gry trwającą np. tyle co jazda pociągiem w relacji Warszawa - Kraków.
To samo tyczy się małego ekranu - choć świetnie wpływa na przenośność, to jednak jego rozmiary sprawiają, że wielu szczegółów w grze zwyczajnie nie widać. Jednocześnie osoby, które chciałyby wykorzystać ten tablet do rysowania mogą się nieco zawieść, ponieważ nie ma on funkcji dedykowanych w tym kierunku (choć do zestawu producent dołącza stylus i to bezpłatnie - to duży plus), a sama matryca nie jest w żaden sposób kalibrowana pod kątem potrzebnej w takim celu wiernej reprodukcji kolorów. Klawiatura? Ta sama historia - jest to dołączany moduł, który choć wygodny do pisania, raczej nie oferuje wrażenia choćby zbliżonego do mechanicznej klawiatury. Bo nie może. Żeby mógł, Asus musiałby zagiąć czasoprzestrzeń. Dlatego jeżeli chcemy grać nieco dłużej, dobrze jest wyposażyć się chociażby w zewnętrzną klawiaturę bądź pada.
Tu wszystko rozbija się tak naprawdę o cenę
Wydawać by się mogło, że to całkiem sporo zarzutów jak na urządzenie, co do którego moja opinia jest raczej pozytywna. Zrozumiecie to za chwilę. Cena nowego ROG Flow Z13 zaczyna się od 8699 zł. zł. Za moduł z dodatkową kartą graficzną należy natomiast zapłacić kolejne 5 tysięcy. Cena nie powinna nikogo zaskoczyć. Jest to wypadkowa ceny produktu premium, braku dostępności takich części jak karty graficzne i słabej złotówki. Nie zmienia to faktu, że 15 tysięcy złotych to harmonia pieniędzy, za które możemy kupić chociażby laptopa MSI czy Dell Alienware. Owszem, nie będą one tak przenośne, ale będą miały większe ekrany z wyższym odświeżaniem, kartę RTX 3080 wewnątrz urządzenia, lepszą klawiaturę, większą baterię i będą sobie lepiej radziły z utrzymaniem temperatury pod kontrolą.
Asus wykonał niesamowitą pracę tworząc to urządzenie, ale kompromisy, na które poszedł aby uzyskać formę dającą się zmieścić do podróżnej torby po prostu bolą. Jeżeli ktoś kupi sobie ten komputer jako dodatkowe urządzenie do grania np. w trakcie podróży, zapewne nie będzie zawiedziony (no, może poza baterią) ale ciężko mi sobie wyobrazić kogoś takiego w Polsce. 15 tys. zł. to kwota kilkukrotnie wyższa niż ta, którą wydałem na swój główny komputer. Stąd też właśnie jestem zdania, że Asus to sprzęt dla osób, które NAPRAWDĘ kochają gry i nie mogą obejść się bez grania np. jadąc tramwajem czy taksówką. Dla takich osób ultraprzenośny komputer z ekranem dotykowym będzie jak znalazł. Odnoszę wrażenia, że dla wszystkich innych, a w szczególności dla osób które chciałyby używać mobilnego komputera także do innych celów (jak praca czy rysowanie), istnieją lepsze alternatywy. Nie tak wydajne, ale bardziej wszechstronne, co jest trochę wymagane od urządzenia za takie pieniądze.
Innymi słowy - jeżeli Asusowi udałoby się zrobić to, co chciał, sprzęt byłby Świętym Graalem elektroniki konsumenckiej. Mocno kibicuje firmie, bo widać, że jest już bardzo blisko swojego celu.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu