Argylle – szpiegowska komedia od Apple – zadebiutowała dziś w kinach. Sprawdziliśmy, czy warto się na nią wybrać.
Apple kontynuuje podbój kin swoimi oryginalnymi produkcjami. Po Napoleonie i Czasie krwawego księżyca przyszła pora na szpiegowską komedię w iście gwiazdorskiej obsadzie. Argylle Tajny szpieg właśnie dziś wylądował w kinach, a już niebawem trafi także do biblioteki platformy Apple TV+. Czy warto się na niego wybrać? Odpowiedź znajdziecie w poniższej recenzji.
Gdzie arcyszpieg, tam arcykłamstwa
Serwis VOD od Apple znany jest z tego, że mocno inspiruje się literaturą, czerpiąc garściami z powieści anglosaskich autorów. Tym razem pomysł na film jest autorski (choć taka książka faktycznie istnieje), ale motyw powieści znów się tu przewija – choć w nieco incepcyjnym klimacie.
Elly Conway (Bryce Dallas Howard) to z pozoru niczym niewyróżniająca się pisarka po 40. Wiecie – taka z kotem, lampką winą i brakiem wiary w zbudowanie prawdziwej relacji. W życiu towarzyskim nie wiedzie jej się może zbyt wybitnie, ale za to na podłożu zawodowym może mówić o sporych sukcesach. Bohaterkę poznajemy tuż na finiszu jej piątej powieści o tajnych agentach, które cieszą się niemałą popularnością i przyciągają grono oddanych fanów na spotkania autorskie.
O czym pisze? Cóż, głównie o przygodach przystojnego i niezawodnego agenta Argylle (Henry Cavill), równie sztampowych, co każda inna opowieść o szpiegach działających pod banderą tajnych organizacji. Jej spokojnie i wypełnione pracą życie przerywa nietypowe wydarzenie. W pociągu spotyka fana, który okazuje się… prawdziwym szpiegiem. Agent Aiden nie tylko ratuje ją przed tajemniczymi bandziorami, ale też wyjawia szokującą prawdę – Elly nie jest tylko pisarką, a jej książki dalekie są od zwykłego wytworu wyobraźni. Wszystko to, co zapisała, wydarzyło się naprawdę, a aktualna, na wpół dokończona powieść, niejako kreuje rzeczywistość. Ostatnie strony zapisane przez Elly dotyczyły przejęcia nośnika danych, zawierającego ściśle tajne informacje. Jak się już pewnie domyślacie, on także istnieje naprawdę i to właśnie dlatego pisarka znalazła się w samym centrum konfliktu dwóch organizacji szpiegowskich.
Gdy fabuła książki kreuje rzeczywistość
Argylle to komedia akcji od twórcy Kick Ass i serii Kingsman, a ta informacja powinna Wam dać już pewne wyobrażenie tego, co zobaczycie na ekranach. Już od pierwszych minut nie brakuje w nim absurdalnych i intensywnych scen walki, ze szczególnym zadbaniem o dynamikę ruchu bohaterów. Film bawi się motywami charakterystycznymi dla kina szpiegowskiego (a momentami wręcz z nich kpi) – choć przedstawia też kilka oryginalnych pomysłów na prowadzenie akcji. Elly ma bowiem pewien problem ze zweryfikowaniem tego co jest prawdą, a co wytworem jej przepracowanej wyobraźni, przez co – dla przykładu – widzi ratującego ją z opresji agenta Aidena jako głównego bohatera jej książki. To prowadzi oczywiście do komicznych sytuacji i nadaje filmowi komediowy charakter.
Sytuacyjne żarty i gagi są tu jednak jedynie tłem do świetnie zrealizowanych scen akcji i sekwencji licznych walk wręcz, które nadają wybornego tempa zwłaszcza w pierwszych kilkudziesięciu minutach filmu. Piękne są również zdjęcia, kręcone między innymi w Wielkiej Brytanii i Grecji – imponujące, jak na film, mający domyślnie trafić na VOD.
Piękne kadry i absurdalnie dynamiczne sceny akcji
Argylle z utrzymaniem wspomnianego tempa ma jednak pewien problem, bo to zwalnia i rozleniwia się mocno w połowie seansu. Taki zabieg został jednak zastosowany po to, by na spokojnie wyjaśnić widzom prawdziwą naturę Elly Conway i jej burzliwą przeszłość (której Wam tutaj nie zdradzę). Momentami lekko kłuje w oczy CGI – zwłaszcza w przypadku kota Alfiego (maskotki całej produkcji), który został w części scen wygenerowany komputerowo i w dynamicznych momentach rozmywa się na ekranie. Irytować może Was też specyficzna praca kamery, bardzo bliska centrum akcji, przez co w niektórych scenach trudno było skupić się na tym, co dzieje się na ekranie.
To jednak techniczne mankamenty, które giną w zalewie naprawdę dobrej zabawy. Wybitnie zrealizowana jest zwłaszcza jedna z ostatnich scen, w której bohaterowie – tańcząc w obłokach kolorowego dymu – z gracją baletnicy wycinają ogniem karabinów całe zastępy przeciwników. To po prostu trzeba zobaczyć, więc jeśli Argylle jakimś cudem wynudzi Was na tyle, że zechcecie odpuścić w połowie seansu, to dotrwajcie chociaż do tego momentu – gwarantuje, że nie będziecie zawiedzeni.
Argylle – kolejna perełka w koronie Apple TV+?
Argylle nie wyznacza nowych trendów i popularnością raczej nie przebije serii Kingsman (wspominam o tym dlatego, że prawdopodobnie pojawią się kolejne części), ale dostarcza ponad dwóch godzin lekkiej, familijnej i momentami nieco absurdalnej rozrywki. Nie będę Was na siłę odsyłał do kina, bo to produkcja, którą bez wyrzutów sumienia można obejrzeć w domowym zaciszu – to zaś będzie możliwe już niebawem, gdy Argylle trafi do VOD od Apple. Warto jednak mieć ją na uwadze, zwłaszcza jeśli reżyser Matthew Vaughn i jego twórczość jest Wam bliska. Niebagatelne znacznie ma też tutaj gwiazdorska obsada – Henry Cavill, Sam Rockwell, Bryan Cranston czy Samuel L. Jackson przykrywają techniczne niedoróbki sprawiając, że jest to pozycja warta obejrzenia, choć nie ma co ukrywać, że momentami nierówna i głupawa.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu