Ciekawostki technologiczne

Przeszczep głowy zyskał sponsora. Za dwa lata będziemy świadkami czegoś wielkiego?

Maciej Sikorski
Przeszczep głowy zyskał sponsora. Za dwa lata będziemy świadkami czegoś wielkiego?
Reklama

Wielkiego albo strasznego - zastanawiam się nad tym od kilku miesięcy i przyznam, że mam problem z klasyfikacją samego pomysłu. O jego realizacji oraz...

Wielkiego albo strasznego - zastanawiam się nad tym od kilku miesięcy i przyznam, że mam problem z klasyfikacją samego pomysłu. O jego realizacji oraz efektach na razie nie myślę. Do tej pory pisano i mówiono o lekarzu, który chce się podjąć zabiegu oraz o pacjencie "oddającym" głowę. Teraz w "projekcie" pojawia się kolejny ważny element: pieniądze.

Reklama

Pewnie pamiętacie doniesienia sprzed kilku miesięcy dotyczące pomysłu transplantacji głowy. Temat nagłaśniały media na całym świecie, przez jakiś czas przyciągał on sporą uwagę. Wszystko za sprawą włoskiego lekarza Sergio Canavero, który zapowiedział, że podejmie się takiej operacji. Swoje pomysły przedstawił on już w roku 2013 w pewnym artykule, ale wówczas tekst uznano raczej za pracę teoretyczną, może nawet za prowokację. Niedawno uległo to zmianie, neurochirurg dał jasno do zrozumienia, że chce przeprowadzić operację i to już w roku 2017.

Dawcą głowy do przeszczepu miałby być młody Rosjanin, Walery Spiridonow, który cierpi na rdzeniowy zanik mięśni. Choroba jest nieuleczalna, postępuje i w końcu zabije Rosjanina, a to sprawia, że wiele osób rozumie jego decyzję. Sam Spiridonow przekonuje, że zdaje sobie sprawę, w czym zamierza wziąć udział i twierdzi, iż operacja, nawet nieudana, da lekarzom sporo danych. Tym samym ochotnik pchnąłby dalej badania. Dla jednych to szlachetny krok, dla innych szaleństwo, wymyślna forma samobójstwa.

Czytałem opinie ekspertów, którzy uważają, że przeprowadzenie takiej operacji (z sukcesem) jest niemożliwe, poznałem zdanie entuzjastów przekonujących, że trzeba próbować, że kilka dekad temu krytykowano próby przeszczepu serca i w ogóle transplantologię. Spotkałem się nawet z przypuszczeniem, że cała ta akcja to element kampanii marketingowej gry. A jeśli nie gry, to samego Canavero, który chce przejść do historii, a przynajmniej być bohaterem tekstów, audycji, obiektem uwagi...

Obserwowałem to wszystko z lekkim niedowierzaniem i doszedłem do wniosku, że skończy się na wielkim szumie i dyskusji, która do niczego nie doprowadzi. Dzisiaj przeczytałem jednak, iż do tej układanki dołożono kolejny element: znalazł się sponsor. Wcześniej informowano, że przeszczep, przygotowania do niego, kontynuowanie projektu po samej operacji to koszt rzędu 100 mln dolarów. Wielkie pieniądze stanowiące wieli problem. Najwyraźniej ta przeszkoda znika.

Nie jest jasne, kto wyłoży wspomniane środki. To musi być multimilioner, a nawet miliarder. Nie dziwię się, że nie chce ujawnić nazwiska, pewnie wiele osób przyszyłoby mu łatkę sponsora Frankensteina. Czym może się kierować? Może w jego rodzinie znajduje się ktoś sparaliżowany (może sam ma problemy ze zdrowiem), może chce pchnąć rozwój nauki na nowe tory, może jest po prostu ciekawy, czy włoski lekarz ma rację. A może myśli o nieśmiertelności? Stare ciało odmawia posłuszeństwa i byłoby warto spróbować znaleźć nowe...? Tego nie wiemy. Na razie.

Operacja jest już pewna? Raczej nie - trzeba jeszcze znaleźć klinikę/kraj, w którym taki eksperyment będzie można przeprowadzić. Wspomina się, że w Europie i USA pewnie do tego nie dojdzie. Czyżby rękę wyciągnęli Chińczycy? Kolejna kwestia to zespół - Canavero sam nie przeprowadzi zabiegu, mówi się o ponad 100 osobach potrzebnych przy operacji. Nie należy też zapominać, że do przeszczepu potrzebna jest nie tylko głowa, ale i ciało: skąd je wziąć? Tu znowu pojawiają się Chiny, w tym kraju wykonuje się wyroki śmierci, znalazłby się pewnie "dawca". Brzmi brutalnie, nadal nierealnie, ale możliwe, że za dwa lata świat usłyszy o pierwszej próbie przeszczepu głowy.

Trudno w to uwierzyć, oswoić się z taką myślą. Rozumiem Rosjanina i innych ludzi myślących o nowym ciele, wiem, że trudno mi pojąć ich determinację, ale ciągle zastanawiam się nad skutkami tego eksperymentu, konsekwencjami i kolejnymi krokami. Intryguje myśl, że mielibyśmy zmierzyć się z tym tematem już za dwa lata. Szybko pojawia się pytanie o to, jakie pomysły postanowi zrealizować człowiek w kolejnych latach. Kibicować Canavero i cieszyć się z pozyskania sponsora czy kręcić głową z dezaprobatą nad pomysłem, który ze świata SF niepotrzebnie przenoszony jest do reala?

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama