Internet

Tak wyglądałaby prawdziwa gra z widokiem z oczu bohatera

Paweł Winiarski
Tak wyglądałaby prawdziwa gra z widokiem z oczu bohatera
Reklama

Eksperyment, ciekawostka? Trudno jednoznacznie ocenić czym był pomysł brytyjskiego studia Realm Pictures, które pozwoliło losowym użytkownikom sieci s...

Eksperyment, ciekawostka? Trudno jednoznacznie ocenić czym był pomysł brytyjskiego studia Realm Pictures, które pozwoliło losowym użytkownikom sieci spojrzeć „oczami bohatera” na inscenizację apokalipsy zombie.

Reklama

Używając dobrodziejstw sieciowego czatu Chatroulette, Omegle i Skype’a, studio stworzyło transmisję, w której oglądający mieli bezpośredni wpływ na działania człowieka z przyczepioną kamerą (z widokiem podobnym do tego, który znamy z gier FPP). Warto dodać, że owy bohater został rzucony w inscenizację świata ogarniętego epidemią zombie, podczas której jego zadaniem jest przeżyć i nie dać się ugryźć. Brzmi ciekawie i tak samo wygląda.

Wyglądało to trochę jak gra FPP, z tą jednak różnicą, że zamiast kontrolowania protagonisty za pomocą klawiatury, myszki lub pada, oglądający sugerowali, a w zasadzie decydowali o tym, co bohater transmisji zrobi. Sądząc po ich reakcjach, robiło to zdecydowanie większe wrażenie niż klasyczna gra. Trochę trudno się temu dziwić - choć wszystko wyglądało jak inscenizacja (i nie prezentowało się jak kinowe produkcje), to jednak obraz z kamery robi na widzach większe wrażenie niż komputerowa animacja.

Materiał w fajny sposób pokazuje, jak różne były podejścia poszczególnych widzów do widzianych na ekranie sytuacji. Podczas gdy w grach po prostu kładzie się zombiaki jak mięso armatnie, przy transmisji jeden z „grających” zasugerowała powalenie zombie, a później sprawdzenie czy przeciwnik jest na pewno martwy. Nie chcę się czepiać, ale no hej - zombie było przecież martwe jeszcze przed uderzeniem. Inni widzowie, na wzór typowych graczy, sugerowali natomiast żeby sprawdzać wszystkie zakamarki i skrzynki w poszukiwaniu nowych broni, dodatkowej amunicji i granatów. Studio uzupełniło swój film materiałem wideo, który zdradza w jaki sposób cała akcja została przeprowadzona.

A ja zastanawiam się, jak wyglądałoby podejście graczy do apokalipsy zombie. Czy gdyby faktycznie taka tragedia miała miejsce w realnym świecie, przydałaby się wiedza i doświadczenie, które zdobyli właśnie przy grach lub przy filmach? Wbrew pozorom nie jest to takie głupie, jak może się początkowo wydawać. Teoretycznie większość z nas uciekałaby gdzie pieprz rośnie, nie wiedząc jak poradzić sobie z zastaną sytuacją. A gry faktycznie nauczyły mnie, żeby przeszukiwać miejsca, w których jestem, czy zachowywać się w towarzystwie zombie cicho. Oczywiście prawdziwi nieumarli musieliby się jeszcze zachowywać jak ci znani z gier.

Powiecie, że przecież granie w Call of Duty czy Battlefielda nie nauczy nas bycia żołnierzem, a spędzanie czasu przy grach samochodowych nie zrobi z gracza kierowcy rajdowego. Tyle tylko, że przecież nie tak dawno czytaliśmy o graczu Gran Turismo, który ostatecznie wylądował na prawdziwym torze wyścigowym.

I tak, przeszło mi przez myśl, że któregoś dnia tak może właśnie wyglądać prawdziwa elektroniczna rozrywka dla bogatych dzieciaków, tylko zamiast inscenizacji, kierowany przez „gracza” „bohater” stanie w obliczu prawdziwego niebezpieczeństwa i to od poczynań „sterujące” zależeć będzie to, czy przeżyje. Oby nikt nigdy nie wpadł na taki pomysł.

grafika: 1

Reklama

Źródło

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama