Felietony

Przestałem pisać odręcznie i dziwnie się z tym czuję. Wszystko przez rozwój technologii

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

Reklama

Zastanawiacie się czasem jak rozwój technologii wpływa na Waszą codzienność, Wasze nawyki i przyzwyczajenia - czy po prostu zwykłe czynności? Ćwicząc z moim synem pisanie złapałem się na tym, że od jakiegoś czasu sam praktycznie tego nie robię. I strasznie dziwnie się z tym czuję.

Kiedyś pisałem papierowe listy

Nauczyłem się pisać bezwzrokowo na klawiaturze jeszcze w szkole średniej, w drugiej połowie lat 90. ubiegłego wieku. Nie uczęszczałem na żadne kursy, nikt mi niczego nie podpowiadał - po prostu spędzałem dużo czasu stukając w plastikowe przyciski. W tamtym czasie byłem częścią demosceny, a przy swoim nicku pisałem “swapper”. Zanim jeszcze upowszechnił się internet swapperzy dystrybuowali produkcje scenowe. Wrzucali je na dyskietki, te pakowali do kopert i wysyłali w świat. W moim przypadku w Polskę, bo wszystkie moje ctx-y (kontakty) mieszkały w kraju. Zdarzało mi się pojawiać na chartsach (listy przebojów) w kategorii swapper i myślę, że dopiąłem w tym “zawodzie” wszystkiego, co sobie na początku założyłem.

Reklama

Mam jednak nadzieję, że ludzie z którymi regularnie korespondowałem nie będą mnie pamiętać jedynie ze względu na szybkość dostarczanych materiałów, ale również ciekawe listy wrzucane na dyskietki w pliku txt. Nawiązałem wtedy wiele przyjaźni właśnie dzięki korespondencji opierającej się na czymś więcej niż tylko “hej, podrzucam nowe dema”. Prowadziłem dwa scenowe ziny, jeden nawet sam zakładałem, pisałem dużo demoscenowych tekstów. Zdarzało mi się też przepisywać różnego rodzaju materiały dla mojej mamy, myślę więc, iż te dwie czynności sprawiły, że szybkie stukanie w klawisze stało się dla mnie naturalne. Były to jednak czasy, kiedy taka umiejętność budziła wśród ludzi zarówno zdziwienie, jak i zainteresowanie. Co zabawne, piszę tak samo szybko jak wtedy, przez te wszystkie lata nie udało mi się doszkolić tej umiejętności, co więcej pracując w branży tech widzę, że nie jest to nic nadzwyczajnego. Wspominam o tym dlatego, że wtedy jeszcze korespondencja mailowa dopiero w naszym kraju raczkowała i pisaliśmy również...normalne listy.

Tak, mimo tej całej fascynacji klawiaturą, regularnie pisywałem z dwiema osobami. Brałem po prostu kartkę papieru, długopis i pisałem elaboraty na kilka lub kilkanaście stron. Do tego oczywiście dochodziło pisanie w szkole, często bezmyślne przepisywanie z tablicy. Wszystkie kartkówki, sprawdziany, wypracowania oddawaliśmy na odręcznie zapisanych kartkach. A powiem Wam, że - jak na faceta - pisałem ładnie, ale to akurat zasługa mojej mamy, która wiele lat wcześniej stała nade mną i pilnowała bym nie stawiał kulfonów. Dziś widzę jak stoi podobnie nad moim synem i mam nadzieję, że efekt będzie podobny. Problem w tym, że chłopak nie ma wzorców, bo tak naprawdę nikt u nas w domu nie pisze już odręcznie. No może poza listą zakupów, którą pewnie niedługo przeniesiemy do jakiejś aplikacji. Miałem w tym roku zacząć prowadzić papierowy kalendarz i ponownie wróciłem do aplikacji Googla - chociażby po to, by mieć do niego dostęp z kilku urządzeń. Dlaczego? Bo dwa razy nie wrzuciłem kalendarza do plecaka jadąc do redakcji.

Patrzę więc na młodego człowieka, który codziennie w szkole zapisuje kartki w zeszycie, wypełnia karty ćwiczeń, trenuje pisanie liter, słów, zdań, stara się doprowadzić je wszystkie do perfekcji ucząc się również  połączeń i odpowiedniego rozplanowania zdań w jednej linii. Co więcej, podręczniki i jego nauczycielka jasno określa jak mają wyglądać te litery i nie wszystkie prezentują się tak, jak w moich zeszytach. Małe “b” nie ma zamkniętego brzuszka, podobnie “p”, a duże “H” nie jest trzema połączonymi kreskami tylko zawijasem tak samo wykręconym jak klucz wiolinowy. Ktoś oprócz dzieciaków w pierwszych klasach podstawówki jeszcze tak pisze?

Choć młody uczeń ani razu nie powiedział “tato, przecież Ty nigdy nie piszesz” to doskonale wiem, że to widzi. Siedzi więc nad tą kartką i ćwiczy coś, co dla jego ojca jest archaizmem. Wiecie gdzie jeszcze piszę odręcznie? Na kwitach dla kurierów kiedy oddaję sprzęt po testach. Co ciekawe zanim zacząłem na stałe pracować w Antywebie pisałem dużo, kreśliłem na wydrukowanych stronach, robiłem notatki, podpisywałem się pod pieczątką. Ba, używałem piór, które bardzo robiłem. Kiedy w pierwszym tygodniu w redakcji zapytałem czy są tu jakieś kartki żebym mógł coś sobie zanotować, Grzesiek tylko się zaśmiał i przypomniał mi o dokumentach Googla prosząc, żebym potem udostępnił je pozostałym osobom, które dzięki temu również skorzystają z tych wpisów. Po kilku tygodniach stało się to dla mnie tak naturalne, że zupełnie zapomniałem o standardowych notatkach odręcznych.

Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że masa osób wciąż pisze odręcznie w pracy - choć pewnie marzy o tym, żeby całkowicie przenieść się do cyfrowych dokumentów. Nie żebym jakoś specjalnie tęsknił za pismem odręcznym, ale jednak to bardzo dziwne uczucie pisać w szkole, pisać po szkole, na studiach, później w pracy, a od kilku lat omijać długopisy, ołówki i pióra szerokim łukiem. Szczególnie, że przez tyle lat ćwiczyłem i udoskonalałem swój styl pisania żeby był czytelny, a notowanie zajmowało mi jak najmniej czasu. Dziś po prostu wyciągnąłbym laptopa lub smartfona, co regularnie robię na służbowych konferencjach.

Reklama

Absolutnie nie uważam, że pismo odręczne powinno zostać zastąpione przez elektronikę. Powiem więcej, gdybym zamiast OnePlusa 6 kupił Galaxy Note, pewnie mazałbym po ekranie tym rysikiem jak szalony i połączył oba style. Ale kiedy zdarza się usiąść jednak do kartki papieru i chwycić w dłoń długopis, mam wrażenie, że piszę wolniej niż kiedyś, trochę mnie to drażni i wolę usiąść do komputera. Takie sytuacje sprawiają, że myślę o tym jak wiele zmieniła technologia w moim życiu i jak wiele może zmienić w kolejnych latach. Szkoda tylko, że cały czas nie nie dotyczy to najmłodszych - sam wreszcie doświadczyłem jak ciężkie są plecaki uczniów, jak wiele podręczników i zeszytów ćwiczeń muszą w nich dźwigać. Po co? Naprawdę nie wystarczyłby im jeden tablet, który odciążyłby młode kręgosłupy? Kupiłbym go bez wahania tylko po to, żeby dziecko nie musiało ciągać ze sobą codziennie tej tony papieru - zeszyt ćwiczeń ma kilkadziesiąt stron, które trzeba przynieść i wrócić z nimi do domu, podczas gdy w szkole użyte są jedynie dwie albo trzy. Technologia powinna pomagać wszystkim i żałuję, że w polskich szkołach wciąż jest to tylko ciekawostka, a te wszystkie nowości z udziałem AI kompletnie ich nie dotyczą. Dobrze chociaż, że starsi uczniowie robią zaliczeniowe prezentacje, ja musiałem przynosić wszystko na papierze, bo jedyne komputery w szkole stały w sali informatycznej.

A jak to wygląda u Was? Odręczne pisanie wciąż jest nieodłącznym elementem codzienności czy zostało wyparte przez klawiatury i dotykowe ekrany?

Reklama

grafika: 1, 2, 3

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama