Za kilka dni miną dokładnie dwa miesiące od chwili, w której Windows 10 zastąpił na moim komputerze Windows 8.1. Drugi z wymienionych systemów służył ...
Za kilka dni miną dokładnie dwa miesiące od chwili, w której Windows 10 zastąpił na moim komputerze Windows 8.1. Drugi z wymienionych systemów służył mi od końcówki 2012 roku, więc blisko trzy lata. W międzyczasie zyskał wiele ważnych uaktualnień, z czego część została niemal wymuszona przez użytkowników. Windows 10 powstawał od podstaw właśnie w oparciu o ich opinie, więc stwierdzenie, że to najlepszy Windows w historii powinno być niezwykle bliskie prawdy. Jako sceptyk wobec nowego systemu zweryfikowałem swój pogląd podczas tych dwóch miesięcy i cieszę się, że spotkało mnie pozytywne zaskoczenie.
Spoglądając na klipy reklamowe i banery na temat Windows 10 nie można nie odnieść wrażenia, że powrót Menu Start to największy z ukłonów wobec użytkowników. Nie byłem z tego gestu zadowolony, gdyż Ekran Start był czymś zupełnie nowym, co jednocześnie wyzwoliło w Microsofcie chęć do kolejnych innowacji. Przykro patrzyło się na działania niektórych pojedynczych deweloperów próbujących swoich sił zamieszczając swoje aplikacje w Sklepie Windows, ale idea aplikacji uniwersalnych, której nowa odsłona zawitała w Windows 10, okazała się wciąż mającym spory potencjał pomysłem. Wróćmy jednak do Menu Start, które uważałem za wręcz krok wstecz.
Nowe, ze starymi niedociągnięciami
Nie przyznam, że się zupełnie myliłem, bo nadal występuje w tym elemencie systemu tak wiele niedociągnięć i problematycznych rozwiązań, ale nie przypuszczałem, że “przesiadka” z pełnoekranowego Startu na ten klasyczny będzie tak... bezbolesna. Brak możliwości zaznaczenia kilku kafelków, przez co niemożliwe jest też ich masowe edytowanie, ustawianie czy usuwanie, to wada, której wybaczyć nie mogę, a przecież podobne początki miał Windows 8. Przewijanie w pionie jest również w mojej ocenie nie do końca komfortowym rozwiązaniem w przypadku kafelków, dlatego byłbym niezwykle wdzięczny, gdyby Microsoft postanowił dodać opcję zmiany orientacji przewijania. Przywykłem też do wysuwanego z lewej strony panelu z listą aplikacji oraz do Charms Bara. Zamiast tego powróciłem do trybu okienkowego. Owszem, problemu z taką obsługą aplikacji nie mam, ale kompletne wymieszanie obydwu typów aplikacji nie do końca mi się podoba. Najczęściej na komputerze posługuję się tymi z kategorii multimediów, czyli odtwarzające filmy czy gry, więc po prostu nie mam potrzeby uruchamiania ich w oknie obok pozostałych aplikacji.
To mi się podoba
Ale jest też wiele nowych funkcji, które naprawdę doceniam. Wirtualne pulpity, które nareszcie stały się integralną częścią systemu, to chyba najczęściej przeze wykorzystywana nowość. Wcześniej opierać się można było na dodatkowym oprogramowaniu, oczywiście, ale gdy jest ona dostępna “zaraz po wyjęciu z pudełka”, czyli instalacji systemu, to od razu częściej się po nią sięga. Przypinanie aplikacji nie tylko do krawędzi, ale także i rogów ekranu jest bardzo pomocne, podobnie jak asystent wyboru kolejnej aplikacji. Przygotowanie własnego środowiska do pracy zajmuje mniej czasu i można je oddzielić od pozostałych, także działających programów, właśnie za pomocą wirtualnych pulpitów.
Wśród zapowiadanych nowości pojawiały się także nowe Ustawienia, czyli miejsce gdzie mamy znaleźć wszystkie najczęściej potrzebne opcje dotyczące działania komputera. Niestety, po raz kolejny, bo w Windows 8 było podobnie, nie wszystko czego poszukiwałem odnalazłem w tej aplikacji. Po pewnym czasie zorientowałem się nawet, że tęsknię za czasami gdy dostępny był też pełny, a nie zubożony Panel sterowania. Wystarczyło odwiedzić tylko jedną lokalizację, by dotrzeć do ustawień, których szukam. Odnoszę wrażenie, że ten wciąż przejściowy etap, może przynieść więcej dyskomfortu użytkownikom, aniżeli wcześniejsza próba. Przykład? Ustawienia kompozycji systemu, z których nadal korzystam, pozostały w niezmienionej formie.
Jako posiadacz Xboxa, trudno bym nie był zadowolony z pojawienia się aplikacji Xbox w Windows 10 oraz opcji streamowania gier z konsoli. Nie sądziłem, że będę jej używał tak często jak to robię i muszę przyznać, że jestem zachwycony. W obrębie sieci lokalnej funkcja działa wyśmienicie, nawet przy użyciu sieci bezprzewodowej i “bardzo wysokiej” jakości obrazu. Zdalne uruchomienie konsoli - miodzio.
Strzeżonego... i tak dalej
Na sam koniec jestem jednak zmuszony napisać kilka gorzkich słów, gdyż podobnie jak koledzy z redakcji nie przekonałem się do przeglądarki Edge. Wymagana ona solidnego dopracowania i jak na razie nie ma na rynku produktu, który dorównałby Chrome. Do Centrum Akcji także zaglądam sporadycznie, przede wszystkim w celu wyczyszczenia listy powiadomień. Jakie nowości i zmiany przyniesie jesienna aktualizacja? Mam nadzieję, że chociaż część z nich będzie odpowiedzią na wymienione przeze mnie problemy.
Pozostaję jednak ostrożny. Na Ultrabooku, gdzie z ekranu dotykowego korzystam niemal równie często co z touchpada, oraz tablecie, gdzie wciąż prym wiodą gesty, których brakuje w Windows 10, w dalszym ciągu pracuje Windows 8.1. Nie spieszy mi się do przeprowadzenia procesu aktualizacji, gdyż - aż samemu trudno mi uwierzyć że to piszę - “skoro wszystko działa, to po co zmieniać”. Zaktualizowana “ósemka” spełnia wszystkie moje oczekiwania wobec systemu na wymienionych mobilnych urządzeniach, co ewidentnie pokazuje dla kogo (a raczej dla czego) stworzono Windows 10.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu