Polska

Projekt e-podręczników się opóźnia, a Amazon robi swoje

Piotr Peszko
Projekt e-podręczników się opóźnia, a Amazon robi swoje
9

Projekt e-podręczników się opóźnia, choć MEN tego nie zauważa. Co chwila wybuchają kolejne "afery", a lobby wydawnicze trzyma mocno za twarz. W tym samym czasie Amazon tworzy darmowe narzędzie do zarządzania flotą czytników i ich zawartością. Zacznijmy w ramach wprowadzenia od naszego podwórka. P...

Projekt e-podręczników się opóźnia, choć MEN tego nie zauważa. Co chwila wybuchają kolejne "afery", a lobby wydawnicze trzyma mocno za twarz. W tym samym czasie Amazon tworzy darmowe narzędzie do zarządzania flotą czytników i ich zawartością.

Zacznijmy w ramach wprowadzenia od naszego podwórka. Program "Cyfrowa szkoła", w skład której wchodzi projekt tworzenia e-podręczników to pilotaż, który pochłonie 115 mln zł z pieniędzy budżetowych i unijnych. Zgodnie z jego założeniami powstanie w sumie 18 e-podręczników do 14 różnych przedmiotów. Będą one przeznaczone do użytku w szkołach podstawowych, gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. "W 2012 (pojawią się) prototypy e-podręczników, pierwsze podręczniki we wrześniu 2014, a wszystkie z końcem czerwca 2015" - powiedziała telewizji TVN Joanna Berdzik, Podsekretarz Stanu w MEN, kontynuując asekuracyjnie wobec wydawców - "Nie chcemy zastąpić e-podręcznikiem podręczników papierowych. Mają one istnieć obok siebie, jak winda i schody."

W tym samym czasie za oceanem ebookowy potentat stworzył i udostępnił darmowe narzędzie do zarządzania windami - przepraszam - e-podręcznikami. Od 17. października każdy zainteresowany może założyć konto w serwisie Whispercast i pobawić się nowym narzędziem, które pozwala na:

  1. Zarządzanie flotą czytników: Administratorzy będą mogli zarejestrować urządzenia i przypisać je do konkretnych użytkowników poersonalizując ich zawartość.
  2. Bezprzewodowe przesyłanie książek, dokumentów i aplikacji: W ciągu najbliższych miesięcy (bo funkcja ta jeszcze nie działa) administratorzy Whispercast będą mogli przesyłać do poszczególnych grup książki, dokumenty i aplikacje. Wartym uwagi jest fakt, że nie muszą to być książki wydawane przez Amazon.
  3. Tworzenie grup użytkowników: Administratorzy będą mieli możliwość tworzenia grup użytkowników, np. Szkolnych klas, i przypisywania im odpowiednich treści.
  4. Bezprzewodową konfigurację polegającą na: kontroli dostępu do sieci, ochronie urządzenia hasłem, zarządzaniu dostępem do Facebooka, Twittera, przeglądarki i Kindle Store.
  5. Wsparcie dla wszystkich wersji Kindle i innych urządzeń poprzez standardowe (Windows, OSX) i mobilne (iOS, Android, Windows7, Blackberry) aplikacje Kindle.
  6. Wsparcie zakupów na Amazonie (ale to chyba oczywiste).

Brzmi wspaniale, ale informacja pochodzi z notki prasowej Amazonu, więc trzeba jeszcze zajrzeć do umowy. Znajdziemy tam kilka kwiatków. Po pierwsze każdy użytkownik/uczeń będzie musiał mieć konto w Amazon.com. Każda kopia treści, która zostanie zakupiona przez Whispercast może być dostarczona tylko do jednego konta Amazon.com, a więc piractwo jest złamaniem umowy. Nie można na dystrybucji książek zarabiać. Amazon zastrzega sobie prawo do usunięcia, ograniczenia dostępu lub modyfikacji naszych własnych treści (nazwanych sprytnie Documents), czyli wszystkiego, co nie zostało zakupione poprzez Kindle Store.

Wspaniale zareklamowany Whispercast jest więc w gruncie rzeczy zaawansowanym narzędziem wpisującym się w strategię budowania bazy przyszłych kupujących i przyzwyczajenia ich do tego, że książki są z Amazonu, a nie z księgarni. Na szczęście możemy się nie martwić, że grozi nam takie samo podejście, bo zgodnie z zapisami umowy serwis dostępny jedynie w Stanach Zjednoczonych, chociaż bez problemu założyłem w pełni funkcjonalne konto.

Opinię tę potwierdza Robert Drózd (ŚwiatCzytników.pl):

"Amazon zrobił świetny ekosystem do zarządzania kupionymi u nich książkami. Od wielu lat działa to dobrze dla pojedynczych klientów, a teraz będzie przeniesione na poziom całych grup. Ale nie zmienia się to, że chodzi o promowanie kupowania w Kindle Store. Z naszego punktu widzenia, korzystając z własnych materiałów, będziemy tam zawsze użytkownikami drugiej kategorii. Ale skoro sporo polskich księgarni ma wysyłkę na Kindle, to nie widzę powodu, dla którego nie miałoby to tak działać w serwisach edukacyjnych.
To jest przede wszystkim wskazówka dla projektantów całych systemów - najlepiej wszystko będzie działać, jeśli powiążemy system z urządzeniem. Inaczej przez pół lekcji zamiast czytania będziemy się męczyć z problemami technicznymi."

Przenosząc się z powrotem do kraju zapytałem kilka zainteresowanych edukacją i projektem e-podręczniki osób, co sądzą na temat zarządzania sprzętem i jego zawartością. Temat okazał się wcale nie taki prosty, a opinie i podejścia są różne.

Osobę najbardziej kompetentną w tym zakresie, jest oczywiście Krzysztof Wojewodzic, koordynator programu „E-podręcznik do kształcenia ogólnego". Założenia technologiczne mówią, o tym, że po ściągnięciu danego rozdziału lub całości podręcznika na dysk, będzie go można przeglądać offline. Będzie możliwe też drukowanie dowolnych zasobów.

"W rzeczywistości wyglądało to będzie tak, że e-podręcznik stoi na platformie z opcją ściągnięcia. Nie będzie sterowania e-podręcznikami, bo skala przedsięwzięcia jest za duża. Platforma będzie działała na zasadzie wikipedii, ale zamiast informacji uczeń będzie otrzymywał program uczenia" - powiedział Wojewodzic.

Z punktu widzenia nauczyciela i osoby dbającej na co dzień o szkolną infrastrukturę zarządzanie sprzętem i zasobami jest bardzo ważną kwestią, którą należy dyskutować.

Powinny zostać ustalone standardy tego, w jaki sposób będą na poziomie szkoły zarządzane urządzenia, oprogramowanie i treści. Z tego co wiem, to w kwestii zarządzania dostępem na różnych poziomach PCSS (Poznańskie Centrum Superkomputerowo-Sieciowe jest partnerem technologicznym projektu e-podręczników) ma doświadczenia we wdrażaniu takich systemów na uczelniach. Wystarczy więc przenieść dobre praktyki" - powiedział Andrzej Grzybowski, koordynator projektu Kreatywna Szkoł@ w ramach którego Gmina Jarocin jako pierwsza w Polsce wyposażyła 25 szkół podstawowych i gimnazjalnych w ponad 850 netbooków edukacyjnych.

Bardzo rzadko wspomina się o niezmiernie ważnych kwestiach technologicznych związanych z jednej strony z tworzeniem treści, a z drugiej z ich dystrybucją, zarządzaniem i utrzymaniem. O pilotażu sprzętowym nic nie słychać. Wydawnictwa, pewnie z racji okresu żniw, też jakoś ucichły. Nauczyciele są jednak pełni obaw.

"Największą słabością tego projektu na poziomie szkół będzie przepustowość sieci. Ciężko będzie korzystać z e-podręczników umieszczonych w chmurze. Poza tym, pozbawiając urządzenia i treść bez kontroli, pojawia się ryzyko, że w końcu dostarczanie treści będzie "wolną amerykanką" i nikt nie będzie wiedział, kto z czego korzysta. Będziemy żyli w świecie ułudy i nieświadomości. Brak monitoringu i nadzoru będzie problemem nauczyciela, a z punktu widzenia dyrektora pojawi się problem dodatkowych kosztów związanych np. z uruchomieniem serwera, zarządzaniem infrastrukturą" powiedział - Roman Lorens, nauczyciel, metodyk i trenet, ekspert Fundacji Instytut Edukacji Jutra.

Słuchając poszczególnych opinii, w kolejności od Pani Minister do nauczyciela, zauważyłem drastyczny spadek optymizmu i nie ma się co dziwić. Wszystko przecież opiera się o fakt, że ktoś będzie musiał zakasać rękawy i zabrać się do pracy, a prawdziwe problemy z dodawaniem literki "e" do podręczników dopiero przed nauczycielami.

Trzymając rękę na pulsie tego, co dzieje się z e-podręcznikami na świecie mogę stwierdzić, że nigdzie nie jest różowo, ale warto mieć otwarte oczy, zbierać dobre praktyki i prowadzić otwartą dyskusję na temat tego co jest, a co mogłoby powstawać. Osobiście bardzo chcę wierzyć w ten projekt i nie mogę się doczekać momentu, kiedy  już wszystko będzie na finiszu. Chociaż mam świadomość tego, że wtedy trzeba będzie zwalczyć naszą polską chęć do narzekania. Zrobić rachunek zysków i strat. Docenić to, co jest dobre i wartościowe. Zaakceptować działania, które się nie udały. Nawet jeśli to nie będzie nasza wina, wziąć ją na siebie i naprawić skutki najlepiej jak można pamiętając, żeby się to nie powtórzyło. Nie biczujmy się więc za porażki, nie krytykujmy ślepo tego, co powstaje, tylko zaakceptujmy wyzwania. Pogódźmy się ze światem, który wymaga od nas robienia rzeczy, których jeszcze nikt nie robił i uczenia się tematów, które do tej pory nie były zrozumiane.

Zdj. Johan Larsson , CC-BY

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu