E-sport

Profesjonalny gracz – zawód idealny?

Artur Janczak

...

Reklama

Tysiące młodych ludzi ogląda setki esportowych spotkań każdego roku. Z ich perspektywy, wszystkie drużyny biorące udział w turniejach trafiły szóstkę w lotka, gdyż otrzymują pieniądze za to, że grają w dane produkcje. Mocno uogólniając, tak to właśnie wygląda, ale to tylko pozory. Każda wymarzona praca ma dwie strony medalu, tylko że zawsze mówi się o jednej, tej pozytywnej i trzeba o tym pamiętać. Może i profesjonaliści wykonują podobne czynności, co zwykli gracze, ale jeżeli ktoś będzie na tyle dociekliwy, to dowie się, że to, co widzimy podczas transmisji, to jedynie ostateczny efekt długich przygotowań. Żeby dostać się do finałów największych imprez esportowych, potrzeba często wielu lat, na początku trzeba brać udział w przedsięwzięciach dla amatorów, aby zacząć swoją „karierę”, choć na tym etapie, to jeszcze zabawa.

Najbardziej znane persony nie planowały od samego początku, że zostaną najlepszymi graczami na świecie. Oczywiście, historia każdego z nich jest inna, ale nie raz bywało tak, że konkretne wydarzenia, wygrana, bądź propozycja oferty pracy sprawiły, że ich życie wywróciło się do góry nogami. Dobrym przykładem, może być zawodnik drużyny Ninjas in Pyjamas – Christopher "GeT_RiGhT" Alesund, który zainteresował się grą Counter-Strike za sprawą brata. Później, jego idolem stał się Emil „HeatoN” Christensen, który był kapitanem wspomnianej formacji wiele lat temu. W pewnym momencie doszło do sytuacji, że GeT_RiGhT pokonał swojego ulubieńca, a ten później zaprosił go do NiP gdzie sam został jego trenerem. Nikt tego nie zaplanował, a nawet nie zakładał, że taka sytuacja będzie miała miejsce. Oczywiście, to jest przykład przedstawiony w wielkim skrócie, bo nikt z dnia na dzień nie zostaje mistrzem. Młody Christopher musiał nie raz wstawać o czwartej w nocy, aby brać udział w turniejach, bo wtedy zaczynały się mecze w USA, gdzie była zupełnie inna pora dnia. Trzeba wielu godzin ciężkiej pracy, aby móc w ogóle myśleć o karierze profesjonalnego gracza. Zaczyna się od zera i lepiej powoli podwyższać poprzeczkę, niż od razu rzucać się na głęboką wodę.

Reklama

Warto zacząć od zainwestowania pieniędzy w lepszy sprzęt. Nie trzeba mieć komputera za dziesięć tysięcy złotych, tylko taki, który zagwarantuje stabilną i płynną rozgrywkę w grze, która nas interesuje. Jak wiadomo, Counter-Strike: Global Offensive, StarCraft II, League od Legends czy DOTA 2 nie wymagają tak potężnych podzespołów. Podobnie jest z myszką i klawiaturą. Należy wybrać model, który będzie najwygodniejszy w użytkowaniu. Oczywiście, mając akcesoria za 20zł, może być problem, aby zdziałać coś więcej, ale dobrej jakości akcesoria można spokojnie nabyć za około 300-400zł. Następne, w kolejności to znalezienie drużyny, chyba że decydujecie się na samotne rozgrywki, chociażby w SCII. Proces dość czasochłonny, bo nie zawsze jest tak, że można dołączyć do konkretnego składu. Nie raz trzeba będzie szukać zawodników do wspólnych rozgrywek. Tutaj nie ma złotego środka, ale przy obecnym dostępie do sieci, dużej ilości imprez, łatwej komunikacji i tak jest o wiele lepiej, niż 10 lat temu. Kiedy będziecie mieli komplet, to zacznie się czas ciężkich treningów i tego przeskoczyć się nie da. Im więcej poświecicie na doskonalenie swoich umiejętności, tym lepiej. Nie można jednak zapominać, że w esporcie ważna jest nie tylko sprawność fizyczna, ale i psychiczna. Zaniedbywanie swojego organizmu to najgorsze, co można zrobić.

Wielu zawodowych graczy jest w świetnej kondycji, uprawiają sporty i bardzo o siebie dbają. Jeżeli ktoś nie weźmie tego pod uwagę, to zapewne nigdy nie osiągnie najlepszych rezultatów, gdyż nie będzie wystarczająco szybki, spostrzegawczy i silny, aby rywalizować z innymi. Bardzo częstym błędem, jaki popełniają amatorzy jest brak oceny własnej gry. Podpatrywanie gwiazd esportu jest ważne, bo nie ma sensu po raz kolejny wymyślać koła, ale trzeba także eliminować swoje błędy. Oglądanie samego siebie na pewno nie jest przyjemne, ale dzięki temu można się naprawdę wiele nauczyć. Potem warto zapisywać się na małe turnieje, jeździć na lany, zdobywać kontakty, brać udział w rozgrywkach ESL, no i oczywiście dawać z siebie wszystko. W teorii całość wydaje się prosta, ale przecież taka nie jest. Można zrobić wiele, a i tak się nie uda osiągnąć sukcesu. Jednym dane czynności przyjdą bez wysiłku, a inni będą musieli wiele pracować, aby osiągnąć ten sam poziom. Podobnie jak w tradycyjnym sporcie, trzeba mieć w sobie to coś. Talent, bez którego może być ciężko, aby zostać tym najlepszym graczem. Oczywiście, zawsze znajdą się jakieś wyjątki, lecz uważam, że bez wrodzonych umiejętności jest o wiele trudniej.

Będąc już na szczycie, wśród tych najważniejszych profesjonalistów trzeba pamiętać, że utrzymanie pozycji i poziomu gry, to chyba najtrudniejsza sztuka.

Fani będą pisać pochlebne komentarze, jeździć za Wami na imprezy esportowe i wszystko będzie piękne, do momentu, kiedy powinie wam się noga. Ci, którzy do tej pory dodawali otuchy i odwagi staną się także największymi krytykami. Trzeba umieć radzić sobie z negatywnymi opiniami, które są w stanie złamać każdego. Dodatkowo, istnieje ryzyko, że gdzieś po drodze zniknie radość z gry. Jedynie ci, którzy będą wytrwali, pozostaną mistrzami. Czasami trzeba wytrzymać słabszy okres, wziąć się w garść i mocno popracować nad sobą, aby znowu wrócić na pierwszą pozycję. Nikt nigdy nie mówił, że będzie łatwo. W życiu zawsze ktoś rzuca kłody pod nogi. Trzeba mieć silną psychikę w tym zawodzie i nerwy ze stali. Nie raz trzeba też wiele poświecić, żeby do czegoś dojść. Tutaj świetnym przykładem jest nasz rodak, Jarosław „Pasha” Jarząbkowski, obecnie najpopularniejszy zawodnik w Polsce. Dziś nie musi się martwić o pieniądze, ale nie zawsze tak było. W pewnym momencie swojego życia, bez pomocy swojej partnerki, teraz żony, pewnie nie grałby w barwach Virtus Pro. Ogrom pracy, jaki ten człowiek musiał włożyć w doskonalenie swoich umiejętności i masę wyrzeczeń jest naprawdę godny podziwu.

Decydując się na zawód profesjonalnego gracza musicie wiedzieć, że jak każdy inny, idealny po prostu nie jest. Ma swoje dobre i złe strony, choć wydawać by się mogło, że jest prosty i przyjemny. Kariera kiedyś minie i trzeba mieć także pomysł, co dalej? Jedni zostaną trenerami, drudzy zaangażują się w esport, ale od innej strony niż dotychczas, a reszta odejdzie od rozgrywek sieciowych na zawsze. Chciałbym, żeby w Polsce było jeszcze więcej esportowców, którzy odnosiliby sukcesy międzynarodowe, ale wiem też, że taki pomysł na życie to wielkie wyzwanie. Dlatego też, zawodowych graczy będę zawsze darzył wielki szacunkiem.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama