Od czasu pojawienia się telefonów z naprawdę przyzwoitymi aparatami fotograficznymi rynek foto dramatycznie się zmienił. Prawie zanikł jeden z najwięk...
Producenci sprzętu mobilnego oddali rynkowi foto ogromną przysługę
Z wykształcenia psycholog zajmujący się ludzką str...
Od czasu pojawienia się telefonów z naprawdę przyzwoitymi aparatami fotograficznymi rynek foto dramatycznie się zmienił. Prawie zanikł jeden z największych jego segmentów, skupiający się na niedrogich aparatach kompaktowych, co zmusiło największych producentów do całkowitej zmiany strategii i poszukania nowych sposobów na generowanie zysków. Oczywiście segment aparatów dla profesjonalistów pozostał nietknięty, nie jest on jednak wystarczający, żeby najwięksi giganci mogli jedynie przy nim pozostać. Powstało pytanie: czym się wyróżnić, jak zagospodarować nowy krajobraz rynku foto?
Pierwsze aparaty w komórkach o rozdzielczości 2 megapikseli i jakości, która wykluczała zrobienie zdjęcia w innych warunkach, niż słoneczna pogoda, nie stanowiły dla aparatów kompaktowych żadnej konkurencji. Czasy się jednak zmieniły. Czy mając taki telefon jak Nokia Lumia 1020, Sony Xperia Z3, Samsung Galaxy S5 czy LG G3 użytkownik zdecydowałby się na zakup osobnego aparatu w okolicach od kilkuset do tysiąca złotych, pozbawionego WiFi, filtrów, łatwej edycji, Instagrama, nagrywania 4K, nagrywania slow-motion i wielu innych udogodnień, tylko po to aby dostać zoom optyczny? Rynek zweryfikował to pytanie i dał jednoznaczną odpowiedź - nie. To zwyczajnie nie ma sensu.
Kurczy się nie tylko rynek aparatów kompaktowych. Jestem gorącym zwolennikiem kontrowersyjnej dla niektórych tezy, że amatorskie lustrzanki również tracą rację bytu. Nie chodzi o to, że telefony doganiają je jakością zdjęć, aż tak szalony nie jestem. Po prostu amatorska lustrzanka to rozwiązanie kłopotliwe. Jest stosunkowo duża i ciężka, ciężko ją nosić ciągle przy sobie. Tego rodzaju aparaty mają przede wszystkim rację bytu dla tych, którzy od lat inwestowali w system foto i mają przynajmniej kilka fajnych obiektywów, chcą więc co jakiś czas uaktualnić korpus i więcej nie kombinować. Ale wśród amatorów celujących w najtańsze konstrukcje, dokupywanie wielu drogich obiektywów również zbyt popularne nie jest. To domena osób celujących w droższe konstrukcje.
Powstała zatem na rynku luka, potrzeba odróżnienia się przede wszystkim od tego co oferują smartfony, a one oferują zaskakująco wiele, zwłaszcza w kategoriach wygody i faktu, że zawsze mamy je przy sobie. Jednocześnie tanie lustrzanki przestały być odpowiedzią, bo są zbyt kłopotliwe. Tak powstała nowa kategoria naprawdę ambitnych aparatów kompaktowych, które przestały kojarzyć się z tanią małpką do trzaskania fotek u cioci na imieninach. Są to aparaty, które jakością mogą zadowolić profesjonalistów, jednocześnie są na tyle wygodne w użytkowaniu, na tyle małe i dobrze wyposażone, w WiFi, możliwość łatwego przesyłania zdjęć do telefonu, że nie zniechęcą nawet kogoś, kto chce trzymać aparat w kieszeni, małej torebce, czy zabrać na wakacje.
Mówiąc krótko, skończył się podział małe aparaty dla amatorów i duże dla profesjonalistów dźwigających torby pełne sprzętu foto i wreszcie powstają aparaty dla ludzi, oferujące możliwe najwięcej zalet z obu światów. Tylko w ten sposób producenci mogą odróżnić się od smartfonów i dużych aparatów dla profesjonalistów. Tym sposobem rynek mobilny oddał osobom ceniącym fotografię nie małą przysługę.
Mamy więc RX100 w trzech różnych wersjach, aparat który robi lepsze zdjęcia niż starsze lustrzanki, ale mieści się w kieszeni. Od kilku dni ma on również bezpośredniego konkurenta ze stajni Canona - G7 X. Mamy też bezkonkurencyjnego na razie RX1 - najmniejszy aparat z pełną klatką, chociaż jego cena na razie wyklucza go z rynku masowego. Mam jednak pewność, że bez względu na technologię, taki aparat nie powstałby parę lat temu. Zamiast tego producent wypuściłby kolejną lustrzankę.
Są też większe, specjalizowane kompakty, które w kieszeni się nie mieszczą, ale zapewniają naprawdę wysoką jakość w zakresie ogniskowych w zupełności wystarczającą zdecydowanej większości użytkowników i wszystko działa out of the box. Jest Sony RX10 z rewelacyjnym obiektywem 24-200 o stałym świetle 2.8, jest Panasonic FZ1000, z równie dużą matrycą, ale dłuższym zakresem zoomu i nagrywaniem filmów 4K. Jest wreszcie rewelacyjnie zapowiadający się Panasonic LX100, który ma wszystkie manualne pierścienie regulacji, których próżno szukać nawet w wielu lustrzankach i ich obiektywach.
Nie bez znaczenia jest kategoria bezlusterkowców, od najmniejszych modeli, które zbliżają się rozmiarami do niemal najmniejszych kompaktów, jak choćby Panasonic GM1, aż po rozwiązania profesjonalne, typu Sony Alpha 7R czy Panasonic GH4. Są też rozwiązania fantastycznie nawiązujące do czasów analogowych, jak aparaty Fujifilm czy Olympusa, mające również fantastyczne, nowoczesne technologie.
Mam wrażenie graniczące z pewnością, że rynek foto rozwija się szybciej niż kiedykolwiek wcześniej, odrywając się od utartych schematów i ponownie walcząc o klienta na wszelkie możliwe sposoby, oferując użytkownikom to, co faktycznie jest im najbardziej potrzebne. Dziś tylko ignorant pokręci nosem na aparat kompaktowy z wyższej półki, twierdząc, że bez lustrzanki o dobrej jakości nie może być mowy.
Sam, choć miałem kilka lustrzanek analogowych i ich cyfrowych następców, z dużą ulgą przesiadłem się na mniejsze aparaty i wiem, że dla mnie nie ma już odwrotu. Na obecnym etapie dobry smartfon i dobry kompakt to mój zestaw do robienia zdjęć. W przyszłości mam nadzieję sięgnąć po kompakt lub ewentualnie bezlusterkowca z pełną klatką. Przestałem przeglądać katalogi z obiektywami z zapartym tchem, licząc ile nerek muszę sprzedać oraz jaki plecak foto kupić, aby to wszystko pomieścić. Wystarcza mi jeden, niewielki futerał. Dodam, że zdjęcie zamieszczone w nagłówku artykułu wykonałem smartfonem LG G3 i poddałem obróbce aplikacją na tym smartfonie dostępną. Czemu nie lustrzanką? Bo nie miałem jej przy sobie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu