Przeczytałem tekst Grzegorza dotyczący polaryzacji polskich mediów i... trudno się z nim nie zgodzić. Można odnieść wrażenie, że dziennikarstwo w Pols...
Problem z jakością mediów jest globalny. A antidotum leży w naszych rękach
Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...
Przeczytałem tekst Grzegorza dotyczący polaryzacji polskich mediów i... trudno się z nim nie zgodzić. Można odnieść wrażenie, że dziennikarstwo w Polsce zeszło do poziomu rynsztoku, a kolejne artykuły, wywiady, opinie, prognozy i analizy gwiazd i gwiazdek rodzimych redakcji utwierdzają w przekonaniu, że jest źle. Ale czy to tylko nasz problem? I czy jesteśmy skazani na tych pseudo speców?
O mediach ostatnio sporo piszemy i mówimy na AW, zazwyczaj kontekst nie jest pozytywny. Grzegorz poruszył kwestię nieomylnych redaktorów tworzących na partyjne zamówienia, wcześniej mieliśmy do czynienia m.in. z paskudnym postępowaniem Faktu. W obu przypadkach robi się niedobrze, gdy człowiek zacznie się temu przyglądać. Ale czy to wyłącznie wina Faktu, że sprzedaje takie treści? Grzegorz wspomniał w filmie np. o reklamodawcach tego brukowca, ja spytam o czytelników. Przecież to nie są jacyś kosmici, to setki tysięcy (miliony?) obywateli, Polaków mieszkających obok nas. Nasi sąsiedzi, członkowie rodzin, koledzy z pracy. Czasem my sami, bo pewnie każdy choć raz w życiu Fakt kupił lub przynajmniej miał w ręku.
Wystarczy wejść na jakiś portal i zobaczyć, jakie serwuje się tam treści, a potem spytać, czy byłyby tam, gdyby ludzie tego nie czytali. Nie odkrywam tu Ameryki, mówi się o tym od lat. I chyba niewiele się zmienia w tej materii - nadal w najczęściej czytanych można znaleźć np. teksty o zabójcy z Kamiennej Góry. Ludzie dwa tysiące lat temu chcieli chleba i igrzysk, najwyraźniej tak im zostało. Możemy narzekać na Fakt, ale w tym samym momencie powinniśmy też płakać nad kondycją społeczeństwa, które na to pozwala. Sąd może na gazetę nałożyć kilka milionów złotych kary, ale jest też inna opcja: przez tydzień po publikacji zdjęcia z ranną dziewczynką ludzie nie kupują Faktu. Taka chłosta byłaby długo pamiętana, poleciałyby głowy, coś mogłoby się zmienić. Tylko jak tu skłonić ludzi do ucywilizowania się?
Piszę o polskim społeczeństwie, polskich mediach, ale to przecież nie jest jakiś narodowy problem Polaków. To nie w naszej części Sieci powstały portale, klikbajty, sztuczki stosowane przez cyfrowe media. To zazwyczaj towar importowany. Pudelek jest dziełem o2, lecz tworzono go na wzór zagranicznych serwisów tego typu. Nasze media przypominają stajnię Augiasza, ale w innych krajach jest podobnie. Nie wiem, czy to dotyczy każdego kraju, obserwuję media amerykańskie oraz rosyjskie i nie mogę napisać, by tam działo się dobrze. Nie dotyczy to tylko kwestii portali i treści niskiej jakości - w obu przypadkach mamy też do czynienia z polaryzacją, o której pisał Grzegorz.
Dziennikarze pisząc, "występują" w konkretnych redakcjach, te często są częścią jakiegoś koncernu medialnego, a jego szefowie mają swoje układy, swoją strategię, swoje biznesy do ugrania. Tak jest i w postsowieckiej Rosji i w ostoi demokracji za jaką uważają się Stany Zjednoczone. Jeżeli ktoś zakłada, że w tamtejszych gazetach albo stacjach pracują tylko uczciwi, obiektywni i szukający prawdy (lub czegoś na jej kształt) ludzie, to jest w poważnym błędzie. Dziennikarz może pracować, by dogodzić jakiejś partii w Polsce, ale jego kolega za Oceanem też nie wypełnia misji wyłącznie w trosce o obywatela - nierzadko bardziej zależy mu na słupkach sondażowych partii.
Dzisiaj można w tamtejszych mediach z przerażeniem mówić o bestialstwie bandytów z ISIS, ale chyba niewielu znajdzie się takich, którzy powiedzą wprost, że piwa na Bliskim Wschodzie poważnie pomogli nawarzyć Amerykanie. Przecież drążąc temat zaszkodziliby swoim politykom, swoim firmom i przede wszystkim swojemu poczuciu wartości oraz dumie. I gdzie tu prawda? Zdobędą się na nią ludzie spoza świecznika, także tego medialnego, lecz zostaną przykryci, zaginą w informacyjnym gąszczu. Tym "właściwym".
Skoro źle jest tu, tam i tam, to czy należy już napisać, że "sprawa się rypła"? Wierzę, że nie. A światełka w tunelu upatruję w Internecie. Tak, w tym samym Internecie, na który nierzadko psioczę widząc w nim przyczynę ludzkiego zbydlęcenia. Po prostu wychodzę z założenia, że i ten medal posiada dwie strony. Mam zatem Internet i z jego pomocą mogę szukać dziennikarzy, blogerów czy vlogerów, którzy starają się zachować obiektywizm. Grzegorz ma rację, oni giną w cieniu rzucanym przez mainstreamowe gwiazdy, ale to nie oznacza, że nie powinniśmy ich z tego cienia wyciągać.
Mamy Internet, a mimo to narzekamy na gwiazdy znane z tzw. tradycyjnych mediów: prasy, radia, telewizji. Jasne, oni udzielają się też w Sieci, ale nie jest to ich "naturalne środowisko". Odejdźmy zatem na chwilę od tych ludzi i szukajmy innych za pośrednictwem Internetu. Dekadę temu może miałbym problem z tym, by przeczytać reportaż/felieton/publicystykę osoby pracującej dla małej redakcji na drugim krańcu świata czy nawet Polski, ale dzisiaj jest to w zasięgu moich możliwości. To może być nawet człowiek tworzący sam, prowadzący stronę i działający po godzinach. Ale sensowny. Co to znaczy sensowny? Niech każdy sam sobie odpowie na to pytanie, dobierze odpowiednie kryteria - przecież nie ma sensu ich narzucać, bo to do niczego nie doprowadzi.
Jasne, że jest ryzyko, nawet całkiem spore, iż na tej fali wypłyną głównie oszołomy, populiści i zwykli krętacze, których trudno rozliczać z ich słów, ale tego nie powstrzymamy. Nie musimy w tym jednak uczestniczyć - nadal możemy szukać kogoś, kto nie wpisuje się w ten trend i wykonuje solidną dziennikarską robotę. A jeśli uznamy, że człowiek robi coś dobrze, to nic nie stoi na przeszkodzie, by np. wesprzeć go finansowo. W ten sposób można budować media, których chcemy. Nie kupuj Faktu, wyłącz Olejnik, zapomnij o Karnowskich i szukaj dziennikarstwa godnego uwagi - to da się zrobić.
Grafika tytułowa: youtube.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu